Wystarczy, że policja lub sanepid tylko pomyślą, że przedsiębiorca nie przestrzega obostrzeń, by pozbawić go państwowej pomocy

Finanse Firma Dołącz do dyskusji (7)
Wystarczy, że policja lub sanepid tylko pomyślą, że przedsiębiorca nie przestrzega obostrzeń, by pozbawić go państwowej pomocy

Przedsiębiorcy, którzy wnioskowali o pomoc z tarczy finansowej 2.0 musieli złożyć oświadczenie, w którym potwierdzają, że stosują się do obostrzeń nałożonych przez rząd. Za niestosowanie się do państwowych restrykcji grozi utrata środków z tarczy. Problem polega na tym, że okazuje się, że aby przedsiębiorca został pozbawiony pomocy, może wystarczyć stwierdzenie łamania przepisów pandemicznych – nawet, jeśli w rzeczywistości przedsiębiorca stosował się do wszystkich zaleceń.

Odebranie pomocy publicznej przedsiębiorcy. Wszystko w rękach policji i sanepidu

Zgodnie z przepisami, które obowiązują od listopada 2020 r., złamanie przepisów epidemicznych – czyli np. niezastosowanie się do rządowych obostrzeń i otwarcie lokalu dla klientów mimo restrykcji – grozi utratą pomocy publicznej. Powód pozbawienia przedsiębiorcy środków może być zresztą znacznie bardziej prozaiczny niż uruchomienie działalności mimo obostrzeń – w niektórych sytuacjach może wystarczyć nawet nieprzestrzeganie obowiązku zasłaniania ust i nosa.

Teoretycznie jednak – aby zastosowanie przepisów o odebraniu pomocy było w ogóle możliwe, konieczne jest najpierw stwierdzenie naruszenia przepisów. Z tym jednak – jak się okazuje – bywa różnie. „Rzeczpospolita” opisuje sytuację, w której znalazła się jedna z restauratorek z Wrocławia. Właścicielka lokalu miała w grudniu – pod koniec dnia – zamknąć wejście do restauracji dla klientów (tak, by nie mogli zamawiać na wynos). W środku jednak pozostało pięcioro pracowników, którzy na terenie lokalu urządzili sobie spotkanie świąteczne. Sąsiedzi mieli zaalarmować policję. Gdy ta przyjechała na miejsce, stwierdziła naruszenie przepisów – mimo, że żadnych klientów nie było w środku, a w lokalu znajdowali się wyłącznie pracownicy.

Mimo tłumaczenia funkcjonariuszom, jak w rzeczywistości wygląda sytuacja, policjanci i tak stwierdzili naruszenie przepisów. A to mogłoby już wystarczyć, by pozbawić przedsiębiorczynię pomocy – służby potwierdzające naruszenie (policja, sanepid) mają bowiem obowiązek bezzwłocznego poinformowania o tym organu, który udzielił wsparcia firmie. W pierwszej kolejności będzie to Polski Fundusz Rozwoju, jednak zgłoszenie równie dobrze może trafić np. do powiatowych urzędów pracy czy do ZUS-u. Wystarczy zatem, że policja lub sanepid stwierdzą naruszenie, mimo że nie zbadają najpierw dokładnie sytuacji – a może nastąpić odebranie pomocy publicznej przedsiębiorcy.

Tłumaczenia mogą nic nie dać

Znamienne jest to, że w takiej sytuacji wszelkie tłumaczenia kierowane do policji czy sanepidu mogą okazać się nieskuteczne. W rezultacie już jedna wizyta służb i błędna interpretacja danej sytuacji mogą przekreślić szanse przedsiębiorcy na państwową pomoc. A przypomnijmy, że i bez tego ciężko ją w tym momencie otrzymać. Wiele firm nie było w stanie spełnić rygorystycznych warunków umożliwiających staranie się o środki z tarczy finansowej 2.0. Niewiele lepiej jest, jeśli chodzi o pomoc z tzw. tarczy branżowej – i to mimo tego, że ostatnie rozporządzenie wprowadziło rozszerzoną tarczę antykryzysową dla przedsiębiorców. Tym bardziej odebranie pomocy publicznej przedsiębiorcy na podstawie stwierdzenia naruszenia, którego w rzeczywistości nie było, wydaje się w takiej sytuacji absurdalne.