To drenowanie naszych portfeli. Zbiórka odpadów tekstylnych powinna wyglądać inaczej

Samorządy Społeczeństwo Dołącz do dyskusji
To drenowanie naszych portfeli. Zbiórka odpadów tekstylnych powinna wyglądać inaczej

Dodanie kolejnej frakcji do odpadów sortowanych wydaje się dobrym pomysłem z punktu widzenia ekologii. Odpady tekstylne również zanieczyszczają naszą planetę – zawarty w nich plastik rozkłada się wiele setek lat (a poliester i poliamid królują w składach koszulek, czy bluz). Niestety, ta ekologiczna zmiana uderzy nas wszystkich w kieszeń. Zapłacą gminy, a więc zapłacimy my wszyscy.

Odpady tekstylne nie mogą już lądować w ogólnym śmietniku

Dotychczas byliśmy przyzwyczajeni, że segregujemy plastik, papier, metal, szkło i odpady biodegradowalne. Oczywiście można czasem odnieść wrażenie, że aby prawidłowo sortować śmieci, trzeba mieć ukończony specjalny kurs, gdyż niektóre wyłączenia dotyczące segregacji wydają się nielogiczne. Niezależnie jednak od jakości naszego segregowania, większość Polaków nauczyła się już korzystania z kolorowych kubłów, czy też worków na śmieci.

W 2025 roku do opadów segregowanych dołączyła nowa frakcja – odpady tekstylne. To oczywiście wydaje się sensowne, biorąc pod uwagę fakt, że część firm bardzo chętnie odkupuje stare ubrania i materiały, aby ponownie wykorzystać te surowce. Niestety, wraz z nową frakcją odpadów zmieszanych, nie dostaliśmy nowego kubła, czy też nowego koloru worka. Dostaliśmy za to problem.

Odpady tekstylne obecnie nie mogą już lądować w ogólnym śmietniku, wraz z odpadami niepodlegającymi recyklingowi. Nie mają jednak swojego miejsca. Cześć gmin powoli decyduje się na wykup dodatkowych kontenerów, czy też zapewnienie odbioru odpadów tekstylnych wraz z gabarytami. To jednak pociąga za sobą dodatkowe (i w ujęciu kilku tysięcy gospodarstw domowych znaczne) koszty. I to w tym wszystkim jest niezrozumiałe.

Odpady tekstylne to chodliwy towar

O tym, że odpady tekstylne są chodliwym towarem, świadczy chociażby stanowisko Polskiego Czerwonego Krzyża, który zachęca do wrzucania do udostępnionych przez nich pojemników na odzież używaną odpadów tekstylnych, które nie dają się już do noszenia. Jak podkreśla PCK. Zbiór tekstyliów to szansa na zysk – odpady tekstylne mogą być wykorzystane do celów przemysłowych, są więc powierzane specjalistycznym firmom w zamian za wsparcie finansowe.

Zbiórka starych ubrań jest prowadzona również przez sklepy. Jak podkreśla H&M (który stare ubrania przyjmuje od 2013 roku i za ich przekazanie daje dodatkowe punkty w klubie lojalnościowym lub rabaty) materiał to produkt, a nie odpad. Stare ubrania mogą być wykorzystane albo jako gotowy produkt (o ile są w dobrym stanie), lub też jako materiał do recyklingu. I jako taki ma swoją wartość, wiele firm skupuje materiały i chętnie za nie płaci (mówimy tutaj oczywiście o dostawcach hurtowych, nie o sprzedaży pojedynczych sztuk starych ubrań).

Dlaczego więc za odbiór odpadów tekstylnych zapłacimy więcej?

I tutaj pojawia się największy absurd. Segregując odpady tekstylne, dajemy firmom śmieciowym szansę na łatwiejsze pozyskanie surowca wtórnego, który może zostać poddany recyklingowy, więc w praktyce sprzedany firmom zajmującym się tego typu działalnością. Niestety, wprowadzenie nowej frakcji odpadów segregowanych spowodowało, że ceny odbioru śmieci automatycznie poszły w górę.

Być może nie widać tego jeszcze w tym roku (ceny odbioru odpadów komunalnych i tak z roku na rok rosną), gdyż samorządy dopiero organizują te kwestie i badają potrzeby mieszkańców. Dodatkowe kontenery, oferowane przez firmy śmieciarskie, czy dołożenie zbiórki tekstyliów do odbioru gabarytów wiąże się jednak z dodatkowymi kosztami dla samorządów. Dla samorządów, a więc dla nas wszystkich.

Firmy śmieciowe podnoszą ceny i traktują odbiór tekstyliów jako dodatkową usługę (wcześniej za tekstylia również się płaciło, jednak standardowo – jak za kilogram, czy też tonę odpadów, koszty te ponosiła gmina i były pokrywane z opłat za śmieci, ponoszonych przez mieszkańców, a gdy trzeba było dopłacić, dopłacała gmina, niestety kosztem innych inwestycji). Teraz za odbiór tekstyliów zapłacimy również od ich wagi, jednak dodatkowo trzeba będzie ponieść koszty na przykład ustawienia kontenerów.

Za ekologię płacimy wszyscy

Oczywiście, gminy mogą negocjować z firmami, które bezpłatnie odbierają odpady tekstylne (a takich trochę jest), jednak wtedy grozi im niespełnienie i tak wyśrubowanych standardów recyklingowych, co będzie się wiązało z nakładaniem na samorządy kar finansowych. Gminy w Polsce są więc między młotem a kowadłem (czyli pomiędzy karami finansowymi a niezadowoleniem mieszkańców, którzy za śmieci i tak płacą dużo, a będą musieli zapłacić jeszcze więcej).

Segregowanie odpadów byłoby dla wszystkich zdecydowanie bardziej przyjemne (i dawałoby poczucie, że robimy coś dobrego dla środowiska – w ten sposób buduje się odpowiednie postawy), gdyby nie wiązało się z drenowaniem portfeli Polaków. A tak się niestety dzieje. Na segregowaniu odpadów tekstylnych zyskują wszyscy. Firmy śmieciarskie, firmy skupujące odpady tekstylne i środowisko naturalne. Wszyscy poza mieszkańcami miast i wsi, którzy nie tylko mają więcej pracy z segregacją odpadów, ale w dodatku jeszcze wisi nad nimi widmo dodatkowych kosztów z tym związanych.