A miało być tak pięknie
Ta historia wydarzyła się naprawdę. Pani Kasia (imię zmienione), mieszkanka niewielkiej miejscowości gdzieś na wschodzie Polski sprzedała mieszkanie po rodzicach, a sama została w swojej kawalerce. Za pieniądze ze sprzedaży mieszkania spłaciła swoje zobowiązania, a pozostałe pieniądze przeznaczyła na dokształcanie się w prestiżowej prywatnej szkole i podróże.
W prywatnej szkole, w wielkomiejskim blichtrze, poznała wiele sław, a także właścicieli tego przybytku (szczegóły również zmienione, aby zapewnić uczestnikom historii anonimowość). Z właścicielami zdążyła się nawet zaprzyjaźnić – poznała ich całą rodzinę, bywała na organizowanych przez nich wyjazdach wakacyjnych, zaufała im. I to był błąd.
Pani Kasia dostała bowiem propozycję wsparcia inwestycji nowych znajomych. Wystarczy, że pożyczy kilkadziesiąt tysięcy złotych (tyle rzekomo trzeba było na wejście w nowy, intratny biznes), a nie tylko finalnie zyska na całym przedsięwzięciu, ale do tego co miesiąc będzie otrzymywać kilka tysięcy złotych samych odsetek, dzięki czemu przez najbliższe lata nie będzie musiała martwić się praktycznie o nic.
Pożyczka, która stała się źródłem problemów
Jak nietrudno się domyślić, kobieta udzieliła pożyczki osobom, które przedstawiły jej propozycję wyjątkowo korzystnych odsetek miesięcznych. Odsetki te znacząco przewyższały wysokość odsetek maksymalnych określonych przepisami prawa cywilnego. Co istotne, to nie pani Kasia zaproponowała takie warunki – zostały jej przedstawione jako element gotowej, rzekomo „profesjonalnej” umowy. Przez pierwsze miesiące wszystko wyglądało wzorowo, a wpłaty faktycznie wpływały na jej konto.
Wszystko wyglądało naprawdę profesjonalnie – umowa hołdowała zapisom z art. 720 § 2 kodeksu cywilnego (Umowa pożyczki, której wartość przekracza tysiąc złotych, wymaga zachowania formy dokumentowej), a także została zgłoszona do Urzędu Skarbowego przez uczciwą przecież pożyczkodawczynię, która uznała, iż wygrała los na loterii, tak wysokie odsetki przecież nawet jej się nie śniły, a tutaj pożyczkobiorcy sami je zaproponowali. Przez pierwsze dwa miesiące wszystko było w porządku.
Potem jednak kontakt z dłużnikami nagle się urwał. Przelewy przestały przychodzić, tłumaczenia były coraz bardziej niejasne, a w końcu nie było ich już wcale. Od tamtej pory minęły lata, a pani Kasi nie udało się odzyskać nawet podstawowej kwoty pożyczki, nie mówiąc o odsetkach. Dziś obawia się, że jeżeli zgłosi sprawę na policję, może sama usłyszeć zarzut lichwy. I właśnie ten strach – zupełnie nieuzasadniony – sprawia, że wiele podobnych spraw nigdy nie trafia do organów ścigania.
Mozolna droga sądowa
Kobieta najpierw usiłowała załatwić sprawę polubownie, z czasem jednak zgłosiła sprawę do sądu cywilnego. Uzyskała korzystne rozstrzygnięcie i tytuł egzekucyjny. Sprawa została przekazana komornikowi, który był bezradny. Umowę pożyczki zawarł bowiem pan X, a cały majątek był na panią X – jego żonę, która żadnej umowy przecież nie podpisywała. Dłużnik nie posiadał nic.
Kolejne próby ściągnięcia długu nie przyniosły spodziewanego rezultatu, kobieta postanowiła więc wystąpić z zawiadomieniem o możliwości popełnienie przestępstwa – oszustwa. I tu niestety pojawił się problem, gdyż po konsultacji z prawnikiem przeżyła chwilę grozy. Okazało się, że tak wysokie odsetki mogą być uznane za… lichwiarkie. A lichwa jest zgodnie z art. 304 kodeksu karnego przestępstwem.
Strach przed zgłoszeniem sprawy do prokuratury…
Problem z nieprzemyślanymi (szczególnie wysokimi odsetkami) jest naprawdę spory. Polskie prawo rozróżnia dwa poziomy oceny tego rodzaju sytuacji. Na gruncie prawa cywilnego odsetki przekraczające ustawowy limit są po prostu nieważne. Jeżeli strony wpiszą do umowy lichwiarskie wartości, nie unieważnia to automatycznie całej umowy, a jedynie nadwyżkę.
Kapitał pozostaje do zwrotu i roszczenie wierzyciela pozostaje w mocy. To ważne, ponieważ sama obecność zawyżonych odsetek nie czyni z pani Kasi lichwiarza. Prawo zakłada, że każdy może się mylić co do limitów, a mechanizm ochronny ma zapobiec temu, aby ktoś świadomie wykorzystywał cudzą trudną sytuację, a nie karać osoby działające w dobrej wierze.
Inaczej wygląda kwestia odpowiedzialności karnej. Przestępstwo lichwy – w wariancie przewidzianym przez Kodeks karny – wymaga, aby sprawca chciał wykorzystać przymusowe położenie lub nieporadność drugiej strony. Sama obecność wygórowanych odsetek w umowie to za mało, aby uznać je za czyn zabroniony.
Organ ścigania musiałby wykazać, że to pani Kasia celowo narzuciła takie warunki po to, by czerpać rażąco wygórowaną korzyść majątkową. W jej przypadku to właśnie druga strona przedstawiła gotową ofertę. To również dłużnicy konsekwentnie unikali kontaktu i zaprzestali spłat, co jest typowym zachowaniem oszustów, którzy od początku liczą na to, że wierzyciel będzie zbyt przestraszony, aby zgłosić sprawę.
Koszmarna pożyczka i odsetki maksymalne
Tego rodzaju schemat staje się coraz częściej spotykany przez policję i prokuraturę. Oszuści przedstawiają ofierze gotową umowę z odsetkami powyżej limitu, a po kilku wpłatach znikają, licząc na to, że wierzyciel uzna, iż zgłoszenie sprawy jest dla niego zbyt ryzykowne. Strach staje się częścią ich metody działania. Tymczasem prawo jasno określa, że osoba, która nie miała intencji lichwiarskiej, nie ponosi odpowiedzialności karnej. Jeżeli warunki były narzucone, a nie wymyślone przez panią Annę, trudno mówić o przestępstwie z jej strony. To dłużnicy powinni tłumaczyć, dlaczego zaciągnęli zobowiązanie, czerpali z niego korzyści i nie zwrócili kapitału.
Pani Kasi nic nie stoi na przeszkodzie, aby zawiadomić policję o podejrzeniu oszustwa. W sprawach takich jak ta kluczowe jest wykazanie, że pożyczkodawca działał uczciwie: posiada umowę, ma potwierdzenia przelewów i korespondencję pokazującą, kto zaproponował warunki finansowe. Organom ścigania wystarczy to, by zrozumieć, że to nie ona była stroną wykorzystującą sytuację, lecz prawdopodobnie ofiarą przestępczego schematu.
Ta historia powinna być przestrogą dla osób, które kuszą się na wyjątkowo korzystne propozycje finansowe. Dobrze brzmiące obietnice bywają zakamuflowanym planem oszustów, a nadmiernie wysokie odsetki mogą być stosowane jako narzędzie zastraszenia, a nie zyskownej inwestycji. Pani Kasia nie powinna obawiać się zgłoszenia sprawy, chociaż oszuści w ramach ewentualnego sporu mogą próbować się tym bronić. W świetle prawa to ona została wprowadzona w błąd, a nie ktoś, kto próbował wykorzystać cudze położenie. Dopóki wierzyciel działa w dobrej wierze i nie narzuca drugiej stronie niedozwolonych warunków, prawo stoi po jego stronie.