Odwołane festiwale to była absolutna norma w 2020 roku. Powód był oczywisty – koronawirus wiosną był dla nas nieznanym zagrożeniem, nikt też nie spodziewał się że latem życie wróci tymczasowo do normy. Tymczasem już na początku 2021 roku część organizatorów imprez zdecydowała, że trzeba będzie je przełożyć o kolejny rok. Moim zdaniem trochę się pospieszyli.
Odwołane festiwale
To oczywiste, że w sprawie imprez masowych, będących niezwykle ryzykownymi pod względem transmisji wirusa, wiele zależy od stanu epidemii i opinii medyków. Dlatego mogę w tym temacie jedynie podywagować, kierując się jednak nie tylko tym co dzieje się aktualnie, ale też tym co działo się w minionym roku. Śmiem twierdzić, że odwoływanie imprez planowanych na lipiec czy sierpień jest ruchem zbyt pochopnym. Bo choć narodowy program szczepień idzie powoli, to nic nie wskazuje na to, by późną wiosną w Polsce wciąż obowiązywał lockdown.
Tymczasem w zeszłym tygodniu świat obiegła informacja o tym, że tegoroczna edycja brytyjskiego festiwalu Glastonbury zostaje przełożona na 2022 rok. To festiwal-symbol, uznawany za jeden z najważniejszych na świecie, dlatego od razu wzbudziło to niepokój wśród fanów muzyki. W Polsce wczoraj decyzję o odwołaniu tegorocznej edycji podjęli organizatorzy popularnego festiwalu techno Instytut, planowanego na czerwiec. Czy powinniśmy się spodziewać efektu domina i kolejnego odwoływania następnych imprez? Być może. Ale być może też ich organizatorzy słusznie czekają na rozwój wydarzeń.
Jakie to będzie lato?
Pamiętamy wszyscy jak wyglądało polskie lato 2020. Zachorowań było w pewnym momencie tak mało, że zniesiono nawet zakaz imprez masowych. Udało się nawet zorganizować kilka nieco mniejszych festiwali, na które przylatywali ludzie z Europy, zdziwieni „że w Polsce można”. Wakacyjne poluzowanie nie spowodowało wielkiej eskalacji pandemii koronawirusa. Pojawiła się ona dopiero po tym, jak dzieci ze wszystkich roczników wróciły do szkół. I wtedy zaczął się pełzający lockdown, który towarzyszy nam do teraz.
A teraz zastanówmy się jak to będzie w 2021 roku, który będzie od poprzedniego różnił się jedną zasadniczą kwestią. Otóż do wakacji, nawet przy kiepskim starcie szczepień masowych, odporni na Covid-19 będą już zapewne wszyscy seniorzy powyżej 60 roku życia. Do tego trzeba doliczyć pracowników służby zdrowia, nauczycieli, policjantów i tak dalej. Zabezpieczeni będą więc już zarówno ci, dla których koronawirus może okazać się zabójczy, jak i ci bez których państwo nie może funkcjonować. Na szczepienie czekać będą ludzie coraz młodsi. Z tych grup wiekowych, dla których zakażenie SARS-CoV-2 zwykle przypomina grypę albo w ogóle nie jest odczuwalne. Oczywiście to wszystko będzie miało miejsce tylko przy założeniu, że nie pojawią się nowe, bardziej zaraźliwe albo zabójcze mutacje tego świństwa.
Po co kontynuować zamknięcie ludzi w domach?
Nasz rząd mówi, że czeka nas otwarcie restauracji w maju. A to właśnie o gastronomię toczy się największy bój od miesięcy. Jedni mówią, że lokale są rozsadnikami wirusa, drudzy że dba się w nich o reżim sanitarny. Jeśli jednak przewidywania są takie, że do połowy wiosny będziemy na tyle zabezpieczeni, że uda się otworzyć tą tak drażliwą branżę, to droga do imprez plenerowych stanie powoli otworem. Może nie od razu, bo po otwarciu restauracji trzeba będzie sprawdzić czy nie przyniosło to opłakanych skutków. Ale niewykluczone, że już w czerwcu doczekamy się całkowitego zniesienia ograniczeń. Jeszcze raz podkreślam – mówię to na podstawie tego co działo się w 2020 roku, roku kiedy nikt nie był zaszczepiony!
Oczywiście – organizatorzy festiwali muzycznych nie mogą opierać się na nadziei i dywagacjach. Oni muszą wiedzieć czy zwijać interes, czy też skupić się na organizacji jak najbezpieczniejszego wydarzenia. Problem w tym, że nikt im nic nie mówi. Słychać tylko siejące panikę stwierdzenia polityków i ekspertów, że cały czas jest tragicznie i właściwie to nie wiadomo kiedy będzie lepiej. Ale jak ma nie być lepiej, skoro do wiosny miliony starszych osób nabędą odporności na zakażenie? Nie mogę pojąć tego toku myślenia. Być może chodzi o to, by nie siać hurraoptymizmu. Ale czy ja wiem czy powrót do w miarę normalnego życia to idea hurraoptymistyczna?