Odwołanie wójta, burmistrza lub prezydenta miasta jest możliwe. Mieszkańcy muszą w tym celu uzbierać odpowiednią ilość podpisów i złożyć je, wraz z wnioskiem, właściwemu komisarzowi wyborczemu. Włodarze miast i gmin mają jednak okres ochronny na początku kadencji. Ten powoli dobiega końca (lub już się skończył), więc mieszkańcy wyrażają swoje niezadowolenie i planują odsunięcie władz.
Niezadowolenie mieszkańców w niektórych miejscowościach sięga zenitu
Kwestie odwołania włodarzy miast i gmin regulują przepisy ustawy o referendum lokalnym. Przedmiotem takiego referendum może być samoopodatkowanie się mieszkańców na cele publiczne lub właśnie odwołanie wójta, burmistrza lub prezydenta miasta (a także rady gminy, tutaj odpowiedzialność za decyzje jest nieco rozmyta, więc mieszkańcy decydują się jednak na próbę usunięcia włodarza).
Ustawa przewiduje w tym zakresie pewne ograniczenia. Otóż wniosek mieszkańców o odwołanie wójta, burmistrza, lub prezydenta miasta, a także o odwołanie rady gminy może zostać złożony najwcześniej po upływie 10 miesięcy od dnia wyboru organu, lub 10 miesięcy od dnia ostatniego referendum. Skoro zeszłoroczne wybory samorządowe wypadały w kwietniu, nietrudno się doliczyć, że okres ochronny już minął (jeżeli sprawa rozstrzygnęła się w pierwszej turze) lub dopiero minie (druga tura odbywała się 21 kwietnia, włodarze korzystają więc z ochrony do 21 lutego).
Odwołanie wójta, burmistrza lub prezydenta miasta na wniosek mieszkańców
O przeprowadzeniu takiego referendum decydują mieszkańcy (może również zadecydować rada gminy, ta droga stosowana jest jednak zdecydowanie rzadziej). Aby przeprowadzić referendum w sprawie odwołania organu gminy, trzeba zebrać podpisy – w dodatku całkiem sporo podpisów. Pod wnioskiem musi się bowiem podpisać przynajmniej 10% uprawnionych do głosowania mieszkańców danej gminy.
Ludzie zwykle narzekają na władze, również te samorządowe, rzadko jednak mają ochotę podjąć faktyczne działania. Referendum jest swojego rodzaju fenomenem, ponieważ włodarz musi na tyle rozsierdzić co dziesiątą osobę w gminie, żeby ta chciała złożyć swój podpis pod stosownym wnioskiem. A to wbrew pozorom wcale nie jest takie łatwe. Dlatego fakt, że w niektórych gminach takie wnioski zostały już złożone, bądź są właśnie przygotowywane, może zaskakiwać.
Gdzie władze samorządowe muszą się już obawiać?
Warto w tym miejscu zaznaczyć, że samo przeprowadzenie referendum nie jest tożsame z faktycznym odwołaniem włodarza. Odwołanie wójta, burmistrza lub prezydenta miasta następuje bowiem dopiero w momencie, gdy referendum zostanie uznane za ważne (a więc musi w nim wziąć udział przynajmniej 3/5 uprawnionych do głosowania) i większość głosujących musi opowiedzieć się za zmianą.
Nie jest to wcale proste zadanie, jednak historia zna przypadki odwoływania włodarzy miast i gmin (przykładowo w 2007 roku odwołano wójta gminy Filipów, w 2012 roku prezydenta Bytomia, czy w 2022 roku burmistrza Mosiny – takich przykładów jest znacznie więcej) pokazuje, że jest to realne. I w kadencji 2024-2029 już pojawiają się pierwsze wnioski dotyczące referendów.
O swoje stanowiska nie mogą być spokojni m.in.: prezydent Zabrza (na początku lutego grupa działaczy z Zabrza rozpoczęła zbieranie podpisów pod inicjatywą referendalną dotycząca odwołania urzędującej prezydent, którą obarczają winą m.in. za problemy finansowe miasta), burmistrz i radni z Nysy (Komitet referendalny z Nysy poinformował w lutym o złożeniu w opolskiej delegaturze KBW wniosku o przeprowadzenie referendum, podpisy zgodnie z informacją już zostały zebrane), czy samorządowcy we Wrocławiu (tam informacja o założeniu komitetu referendalnego i zbieraniu podpisów pojawiła się już w styczniu).
Odwołanie wójta, burmistrza lub prezydenta miasta nie jest nowym pomysłem
Coraz częściej w gminach mówi się o konieczności przeprowadzenia referendum. Chociaż ustawa dotycząca referendum lokalnego nie jest wcale nowa (pochodzi z 2000 r., chociaż była od tego czasu nowelizowana), rośnie świadomość społeczna. W Polsce od lat kładzie się nacisk na budowanie społeczeństwa obywatelskiego i być może właśnie chęć przeprowadzania referendów jest wynikiem tych działań.
Społeczeństwo jest coraz bardziej świadome swoich praw. Rośnie również niezadowolenie z polityki samorządowej, chociaż to akurat nie zawsze jest winą samych samorządowców. Niestety, w polityce lokalnej najważniejsze wcale nie są trafne decyzje (budżety są ograniczone i wszystkie gminy borykają się z podobnymi problemami) a łatwość nawiązywania kontaktów i zjednywania sobie sympatii. Oczywiście w niektórych przypadkach samorządowcy faktycznie się nie nadają, jednak nie byliby pierwszymi w historii, którzy z szeregiem złych pomysłów przetrwali jedną (a czasem nawet więcej kadencji).
Z pewnością piastowanie urzędów jest coraz trudniejsze. Samorządy cierpią na ogólnopolskich regulacjach i zmagają się z niżem demograficznym i rosnącymi kosztami inwestycji. A mieszkańcy obwiniają za wszystkie niedociągnięcia burmistrzów i radnych. Referenda więc zapewne będą się odbywać. Pytanie w ilu przypadkach okażą się skuteczne.