Pewna podróżna zapłaciła aż 130 złotych, bo nie kupiła biletu na stacji PKP i zgłosiła taką prośbę konduktorowi. Czy właśnie zmieniono wysokość opłaty za zakup biletu w pociągu PKP? Opłata faktycznie występuje, ale wynika z czegoś innego.
Opłata za zakup biletu w pociągu PKP
„Bankier.pl”, powołując się na jeden z postów na forum „Pomorska.pl”, przywołuje historię pewnej podróżniczki. Kobieta relacjonuje:
Nie kupiłam biletu online, ponieważ załatwiałam w Trójmieście różne sprawy i nie wiedziałam kiedy dokładnie będę wracać. Na dworcu w Gdyni byłam prawie godzinę przed odjazdem pociągu, ale kolejki były ogromne, przed każdą kasą stało co najmniej 20 osób. Nie miałam więc innego wyjścia jak kupić bilet u konduktora. Sam bilet kosztował ponad 40 zł, ale konduktor powiedział, że muszę dodatkowo zapłacić 130 zł
Czy to oznacza, że każdy zakup biletu w pociągu jest teraz obarczony 130-złotową opłatą? Nie do końca. Zasadniczo nie chodzi tutaj nawet o bilet, a o jego poniekąd fikcyjny brak.
Opłata za brak biletu a kasa na dworcu PKP
W regulaminie PKP zaszły chwilowe zmiany. §3 ust. 1 Przejściowych szczególnych warunków i zasad odprawy oraz przewozu osób pociągami PKP Intercity w czasie obowiązywania ograniczeń przewozu pasażerów w związku z COVID-19 stanowi w ust. 1 i 2, że:
1. Na przejazd rozpoczynający się od stacji, na której jest czynna kasa biletowa Podróżni nie mogą nabyć dokumentu przewozu w pociągu. Gdy osoba nie posiadająca dokumentu przewozu, w szczególności dokumentu wskazującego miejsce do siedzenia wsiądzie na takiej stacji do pociągu, wówczas potraktujemy ją jak Podróżnego bez ważnego dokumentu przewozu, z zastosowaniem postanowień § 5 ust. 1 – 2.
2. Na przejazd rozpoczynający się od stacji, na której nie ma kasy biletowej lub kasa jest nieczynna, z uwagi na obowiązkową rezerwację miejsc, Podróżni nieposiadający dokumentu przewozu wraz z rezerwacją – muszą przed wejściem do pociągu zgłosić konduktorowi zamiar przejazdu tym pociągiem. Konduktor odprawi Podróżnego tylko, gdy w pociągu są dostępne, na całej drodze przejazdu Podróżnego, miejsca w ramach udostępnianego limitu. Jeżeli nie ma wolnych miejsc w danym pociągu, Podróżny musi wybrać inne połączenie.
Oznacza to, że rzeczona opłata nie jest opłatą za zakup biletu w pociągu PKP, a potocznie nazywana mandatem opłata dodatkowa za przejazd bez ważnego biletu, bo biletu kupić się czasami nie da.
Przejściowe zasady funkcjonowania w trakcie epidemii wprowadzają pewną fikcję, zgodnie z którą chcący zakupić bilet pasażer jest w momencie, gdy na stacji, z której rozpoczyna on podróż, jest kasa biletowa, traktowany tak, jakby biletu w ogóle nie miał i z zasady nie może go kupić.
Czy zmiana jest sensowna?
Zastanawiam się, w jaki sposób wprowadzona regulacja ma być sensowna. Warto też zaznaczyć, że jeżeli pasażer zapłaci dodatkowe 130 złotych, a w pociągu nie będzie można mu wskazać miejsca, to i tak będzie zmuszony wysiąść na następnej stacji – nawet wówczas, gdy wsiądzie na stacji, na której nie ma kasy i nie zapłaci opłaty dodatkowej.
PKP kładzie szczególny nacisk na to, by w pociągach znajdowała się określona liczba podróżnych. Przewoźnik zaleca kupowanie biletów przez internet, chociaż trzeba pamiętać, że pasażerowie w dalszym ciągu niejednokrotnie wolą kupić bilet w kasie.
Kasy biletowe mogą funkcjonować w sposób odmienny z uwagi na pandemię COVID-19, toteż naliczanie wysokich opłat za fikcyjny brak biletu samo w sobie wydaje się mało sensowne. Warto też dodać, że powyższe dotyczy również osób niepełnosprawnych i ich opiekunów.
Opłata za zakup biletu w pociągu PKP faktycznie zatem istnieje i wynika ze szczególnej regulacji, która dotyczy pasażerów, którzy mogli kupić bilet, a jednak tego na stacji nie uczynili. Mimo wszystko wydaje się to niezbyt sprawiedliwe.