Lektury szkolne mają uczyć, a zanudzają
Oczywiście, wiedza ogólna i obycie są niezwykle ważne. Ciężko wyobrazić sobie osobę, piastującą jakieś wymagające stanowisko, która nie zna polskiej kultury, historii i tradycji (a przynajmniej jej zarysu). Na tym etapie można stwierdzić, że lektury szkolne są dobre, ponieważ mamy przekrój przez wiele okresów literackich i poznajemy Polskę i świat z różnych stron i w różnych czasach.
Co więcej, lektury mają pokazywać nam pewne prawidłowości i być wzorcem zachowań. Promują właściwe postawy, takie jak na przykład honor, bohaterstwo, empatię, czy zdolność do poświęceń. To wszystko w kształtowaniu młodego umysłu jest bardzo potrzebne, jednak być może jest tego za dużo. W dodatku kosztem wiedzy, która mogłaby odmienić los niejednej osoby – gdybyśmy w szkole poznali osobność narcyza, psychopaty, czy socjopaty, w dorosłym życiu byłoby nam łatwiej.
Można fascynować się postawą Gustawa, który w dziadach przechodzi przemianę i zamienia się w Konrada. Można zachwycać się karą, jaką na młodego, niewiernego strzelca z boru sprowadza rusałka w „świteziance”. Można wyobrażać sobie dawne życie szlacheckie, wczytując się w wersy „Pana Tadeusza”. Można lamentować nad postawą Izabeli Łęckiej, czytając „Lalkę”. I nawet można z tego wszystkiego wynieść coś dobrego. Jednak to zdecydowanie zbyt mało, żeby przygotować młodzież do wyzwań, jakie stawia przed nami dzisiejszy świat.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 21,36%
Zamiast sarmackich zwyczajów powinniśmy poznawać osobność narcyza
Obecnie spotykamy na każdym kroku różne osoby i niestety, nie wszystkie mają dobre intencje. O ile dawniej znaliśmy co najwyżej mieszkańców naszej miejscowości, a kandydata na męża, czy kandydatkę na żonę „prześwietlali” rodzice, to obecnie często poznajemy ludzi w sieci, czy na licznych wyjazdach, a dzięki komunikatorom mamy z nimi kontakt nieraz przez całą dobę. Nie mamy wspólnych znajomych, jednak stopniowo (a przynajmniej mniej lub bardziej stopniowo) poznajemy wzajemnie drugą stronę. I tutaj jest już duże pole do nadużyć.
Dużo ostatnio słyszy o narcyzach, psychopatach, socjopatach, osobowości historionicznej, czy ogólnie rzecz ujmując, o psychofagach. Świadomość społeczna rośnie, jednak wciąż jest niewystarczająca, a nasza wiedza często ogranicza się do starego hasła „mądry Polak po szkodzie”. W życiu spotkałam wiele osób, które po kontakcie z osobą, która solidnie zamieszała w ich życiu i doprowadziła ich dosłownie na skraj wytrzymałości, zaczęły czytać o różnych rodzajach zaburzeń. Wnioski często sprowadzały się do tego, że gdyby wiedziały o tym wcześniej, znały pewne schematy, mogłyby inaczej pokierować swoim życiem i lepiej się bronić przed wzbudzaniem poczucia winy i niekorzystnymi decyzjami.
Nie mam pojęcia, czy narcyzów i socjopatów obecnie jest więcej, niż jeszcze kilkadziesiąt lat temu. Może teraz więcej się o tym mówi, a może możliwość ciągłego kontaktu przez różnego rodzaju komunikatory sprawia, że łatwiej paść ofiarą takiej osoby. Jedno jest jednak pewne – gdyby niektóre kwestie były poruszane w szkole, świadomość społeczna byłaby większa i sporo osób mogłoby uniknąć popełnienia życiowych błędów.
Dostosowanie wiedzy do potrzeb to podstawa
Nie twierdzę, że wszystkie lektury trzeba zmienić. „Pan Tadeusz”, „Przedwiośnie”, czy „Makbet” również potrafią wiele wnieść i również kształtują odpowiednie postawy, potrafią wskazać, jakimi wartościami w życiu należy się kierować, promują odpowiedni kręgosłup moralny i pożądane zachowania. Jednak to zdecydowanie za mało, żeby funkcjonować w świecie pełnym pułapek.
Być może należałoby zaznajomić młodzież z tekstami z dziedziny psychologii na języku polskim. Być może powinno się odpowiednio prowadzać zajęcia przygotowujące do życia w rodzinie. A być może wprowadzić podstawy psychologii jako oddzielny przedmiot. Jednak zdecydowanie wprowadzenie testów, pozwalających zrozumieć pewne schematy działania i mechanizmy sterujące ludzką psychiką, można przygotować młodzież do wejścia w dorosłość.
Oczywiście, za wiele kwestii odpowiadają rodzice. Jednak rodzice również wielu rzeczy nie wiedzą – wiedza powinna być zdobywana w szkole. Programy są przeładowane, jednak czy faktycznie potrzebujemy aż tylu informacji? Jeżeli chcemy kształcić się w danym kierunku, idziemy na kursy i na studia. Wychodząc ze szkoły, w praktyce nie umiemy niczego. Umiemy recytować inwokację i wiemy, czym jest woda bromowa. Jednak w pracy okazuje się, że nasza wiedza nie za bardzo sprawdza się w praktyce – uczymy się funkcjonowania różnych rzeczy i nabieramy umiejętności praktycznych.
Wiedza ogólna jest potrzeba. Potrzebna jest również umiejętność czytania, czy tabliczka mnożenia. Matematyka ćwiczy umysł. Fizyka wzbudza ciekawość świata. Geografia zachęca do podróży, a język polski poprawia naszą kreatywność i poszerza horyzonty. Jednak to nie wszystko – pozostaje jeszcze przygotowanie do faktycznego życia, a tego niestety ze szkoły nie wyniesiemy.