Pieniądze z PPK i IKE można sobie po prostu wypłacić i nawet na tym zarobić
Obecna iteracja systemu emerytalnego z pewnością jest bardziej udana od tej wprowadzonej reformą z 1999 r. Oszczędzanie na spokojną starość w tzw. trzecim filarze stała się zaskakująco popularna. Na przykład uważane wciąż za niszowe Indywidualne Konta Zabezpieczenia Emerytalnego otworzyło już ok. 600 tys. Polaków. Indywidualne Konta Emerytalne osiągają jeszcze lepsze wyniki w postaci 965 tysięcy na koniec zeszłego roku. W Pracowniczych Planach Kapitałowych partycypuje 3,61 mln osób. To naprawdę niezłe wyniki jak na rozwiązania całkowicie dobrowolne.
Wydawać by się mogło, że poprzedniemu ustawodawcy coś jednak wyszło. Oszczędzanie na emeryturę przestało polegać w Polsce na realizacji absolutnego minimum wynikającego z obowiązków narzuconych nam przez państwo. Okazuje się jednak, że rzeczywistość wcale nie jest taka optymistyczna. W końcu ma znaczenie nie tylko to, czy oszczędzamy, ale także sposób, w jaki to robimy.
Jakiś czas temu Komisja Nadzoru Finansowego zwróciła uwagę na bardzo poważną lukę w przepisach dotyczących IKE oraz PPK. Okazuje się bowiem, że Polacy bardzo chętnie korzystają z możliwości wypłaty pieniędzy zgromadzonych na tych kontach. W 2024 roku zrealizowano ponad 800 tys. dyspozycji wypłaty z PPK, IKE i IKZE. Tylko w pierwszym kwartale tego roku wypłacono z PPK już 607 mln zł.
Z pewnością ktoś się teraz zastanawia, co właściwie chcą osiągnąć osoby wypłacające przed czasem pieniądze, które miały pracować na ich emeryturę. Tak się składa, że można na takim posunięciu zarobić tu i teraz. Dobrym przykładem są tutaj Pracownicze Plany Kapitałowe. Wypłata środków oznacza możliwość zachowania 100 proc. własnych składek oraz 70 proc. dopłat ze strony pracodawcy. Przepadną nam w całości jedynie coroczne dopłaty od państwa wynoszące 240 zł.
Wypłata z IKE jest jeszcze prostsza. W zasadzie możemy to zrobić w każdej chwili. Wiąże się to jednak z koniecznością zapłaty podatku Belki, jak w przypadku każdego innego zysku kapitałowego. Jeżeli więc nasze IKE na siebie zarobiło – co jak najbardziej jest możliwe – to wcale nie musimy czekać na naszą emeryturę.
Pieniędzy z IKZE akurat nie można tak po prostu sobie wypłacić przed ukończeniem 65 roku życia. Co więcej, wpłaty muszą być dokonywane przez co najmniej 5 lat kalendarzowych.
Oszczędzanie na emeryturę musi być systematyczne, żeby było skuteczne
KNF przekonywało, że tak skonstruowane instrumenty nie spełniają swojej funkcji. Zamiast tego stają się dla uczestników dodatkowym źródłem dochodu. Rzeczywiście w tej formule oszczędzanie na emeryturę przeobraża się w inwestowanie za pośrednictwem banku w fundusze inwestycyjne bez konieczności zastanawiania się nad wyborem tego właściwego. Nie byłoby to samo w sobie nic złym, gdyby nie to, że taki sposób dorabiania sobie nie przysparza dodatkowych środków na starość.
To jednak jedynie jedna strona problemu. Okazuje się także, że część uczestników co prawda nie wypłaca pieniędzy, ale też w pewnym momencie przestaje aktywnie oszczędzać. Business Insider pod koniec lipca zwracał uwagę, że w rzeczywistości liczba przyszłych emerytów dokonujących regularnych wpłat pozostaje stosunkowo niska. W przypadku IKE odsetek aktywnych uczestników wynosi zaledwie 58,8 proc. IKZE wypada nieco lepiej z wynikiem 67,1 proc. PPK osiągają wynik 70,7 proc., co powinno zastanawiać. Mamy w końcu do czynienia z instrumentem automatycznym i niewymagającym od uczestnika praktycznie żadnego wysiłku. Najlepiej radzą sobie słabiej znane Pracownicze Programy Emerytalne, które osiągnęły poziom 73,4 proc. aktywności swoich uczestników.
Czy można coś z tymi problemami zrobić za pomocą korekty obowiązujących przepisów? Być może. W praktyce może się to jednak okazać niewykonalne. Jak się łatwo domyślić, Ministerstwo Finansów nie zamierza wprowadzać żadnych nowych ograniczeń wypłat. Prawdę mówiąc, nie ma się co spodziewać jakiegokolwiek majstrowania przy emeryturach po obecnym rządzie. W końcu to właśnie próba poradzenia sobie z niedomaganiami OFE stanowiła jeden z tych czynników, który kosztował władzę niegdysiejszą koalicję PO-PSL. Nie sądzę, by istniała teraz wola kuszenia losu. Straszenie Polaków całkiem realnym problemem głodowych emerytur w przyszłości również stanowiłoby zagranie politycznie ryzykowne. Zamiast tego możemy się spodziewać podniesienia limitów wpłat do IKE oraz IKZE, co byłoby akurat całkiem rozsądnym pomysłem, choć zupełnie niezwiązanym z opisywanymi wyżej problemami.
W tej sytuacji pozostaje edukacja. Należy nie tylko zachęcać do samej partycypacji w poszczególnych instrumentach emerytalnych, ale także stale zachęcać do systematyczności. Oczywiście skuteczność medialnych kampanii społecznych w polskich warunkach bywa dość ograniczona. Jeżeli jednak nie spróbujemy, to naturalna ludzka skłonność do myślenia o teraźniejszości kosztem przyszłości może sprawić, że całkiem niezła reforma emerytalna nie przełoży się na zabezpieczenie starości dzisiejszych pracowników i przedsiębiorców.