Niecałe 2 tygodnie temu pisaliśmy na Bezprawniku o sprawie lekarza, który miał w makabryczny sposób zażartować z ciężarnej, słowami: „Płód jest obumarły”. Sprawa nabrała rozgłosu w Bytowie. Zajęły się nią zarówno władze szpitala, w którym doszło do zdarzenia, jak i starosta Bytowa. Dziś pacjentka przeprasza lekarza oraz szpital za pomówienia. Sprawa jednak nie wydaje się tak oczywista.
Szpital publikuje oświadczenie
Portal rynekzdrowia.pl opublikował treść oświadczenia, w którym szpital tłumaczy okoliczności i wyniki przeprowadzonego postępowania. Wynika z nich, że do sytuacji opisanej przez pacjentkę na facebookowym profilu Hejted Bytów nie doszło. „Niemiły lekarz” miał w rzeczywistości zachować się profesjonalnie, czego dowodem miały być wyniki rzeczonego postępowania.
W oświadczeniu szpitala czytamy:
„Zabrany materiał przeczy faktom opisanym w poście i skardze. W dokumentacji medycznej zaznaczono, że pacjentka od początku wizyty zarówno położnym, jak i lekarzowi, deklarowała, że nie planuje pozostać w szpitalu. Ustalono też, że pacjentka odczuwała bóle przed przyjściem do szpitala, a nie w trakcie pobytu, jak to opisano w skardze.
Przeprowadzone za pomocą aparatury medycznej badania wykazały prawidłową pracę serca dziecka i taką informację przekazano przyszłej mamie. Po ostatecznej deklaracji o opuszczeniu szpitala – wbrew zaleceniom lekarza, pacjentce zapisano leki i zalecono wizytę kontrolną u lekarza prowadzącego. Z dokumentacji medycznej wynika, że badanie zostało przeprowadzone profesjonalnie, z najwyższą starannością oraz dbałością o zdrowie pacjentki i dziecka.”
Pacjentka przeprasza lekarza i szpital
Niedługo po wydanym oświadczeniu, na profilu Hejted Bytom, poszkodowana z własnej woli opublikowała sprostowanie. W jego treści pacjentka przeprasza lekarza i szpital za pomówienia:
„Przepraszam Pana doktora Adama Ciemińskiego za wpis z dnia 27.07. br, oraz za całą zaistniałą sytuację, która wynikła pod wpływem emocji i wystosowane przeze mnie pomówienia zespołu Szpitala Powiatu Bytowskiego Sp. z o.o., nie polegało na prawdzie. Kamila Drozdowska”
Na pozór mogło by się wydawać, że sprawa jest jasna. Pacjentka z bliżej nieznanych przyczyn pomówiła lekarza i placówkę, jednak nie spodziewała się, że sprawa nabierze takiego obrotu i postanowiła wycofać oskarżenie, a także przeprosić. Istnieją jednak pewne przesłanki by uznać, że zarówno dementi jak i przeprosiny zostały zamieszczone niekoniecznie „z własnej woli” pani Kamili, ale pod wpływem nacisków szpitala. Rzeczniczka bytowskiego szpitala twierdzi, że była to inicjatywa pacjentki. Z relacji portalu MamaDu.pl wynika jednak, że przeprosiny były konsekwencją podpisanej ugody.
Prawnicy vs karta praw pacjenta
O tym co wydarzyło się za zamkniętymi drzwiami wie jedynie lekarz oraz pacjentka. Lekarza chroni sztab prawników szpitala, pacjentkę… karta praw pacjenta, która w tym przypadku jest właściwie bezużyteczna. Co ciekawe, na Bezprawniku poruszaliśmy już kwestię najczęściej łamanych praw pacjenta i jednym z najczęstszych przewinień był brak poszanowania godności osobistej pacjenta.
W opublikowanym oświadczeniu szpital powołał się na fakt, że lekarz bytowskiego szpitala cieszył się dotąd nieposzlakowaną opinią. Pacjentka przeprasza lekarza, zatem nieoficjalnie przyznaje się do winy. Zauważmy jednak, że w oświadczeniach pani Kamili nie figuruje powód rzekomych pomówień.
Przestraszona przez szpital?
Nie sposób nie odnieść wrażenia, że sprawa pani Kamili została „wyciszona” nieco brutalniej. Trudno sobie bowiem wyobrazić, by słowo pacjentki przeciwko lekarzowi i stojącej za nim instytucji szpitala, miało większy posłuch. W tej sytuacji najbardziej prawdopodobny jest fakt, że konsekwencje prawne, którymi „uraczyli” panią Kamilę prawnicy bytowskiego szpitala, zwyczajnie ją przestraszyły. Udowodnienie błędu w sztuce lekarskiej jest niezwykle trudne, zwykle bowiem dokumentacja medyczna przeczy by miały miejsce jakiekolwiek uchybienia.
Podobnie sytuacja prezentuje się w omawianym przypadku: pacjentka twierdzi, że lekarz nie zachował profesjonalizmu, lekarz i placówka zaprzeczają. Narzędzia do wygrania i bitwy i wojny ma jednak, bezsprzecznie, szpital. Dokumentacja jest bez zarzutu. Papier wszystko przyjmie. Kilka lat temu osobiście miałam okazję przeczytać w szpitalu o zabiegach, procedurach i lekach, które miała zażywać bliska mi osoba. Wszystkie miały miejsce tylko w dokumentacji, jednak w toku postępowania sądowego (gdyby do takiego doszło), szpital ma wystarczającą „podkładkę”. Jest to jedna z przyczyn, dla których pacjenci rzadko mierzą się ze placówkami opieki zdrowotnej na wokandzie.
Czy pacjentka została zaszczuta przez prawników placówki? Trudno powiedzieć. Na mocy porozumienia podpisanego ze szpitalem, pani Kamila prawdopodobnie sprawy nie skomentuje. Pacjentka przeprasza lekarza, zamykając – tym samym – drogę do dalszych dywagacji. Internauci jednak ostro komentują sprawę, sugerując, że lekarze wzajemnie się kryją, a machiny szpitalnych i prawnych procedur są dla maluczkich nie do pokonania.