Po sześciu dniach niemal nieprzerwanej wyprzedaży akcje spadły łącznie o 18% od rekordowych maksimów sprzed kilkunastu dni. W praktyce oznacza to wejście w tzw. strefę korekty, czyli spadek o co najmniej 10% od szczytu.
Od euforii do ostudzenia nastrojów Palantira
Jeszcze na początku sierpnia Palantir świętował pierwszy w historii kwartał z przychodami powyżej miliarda dolarów i lepsze od oczekiwań wyniki finansowe. To wystarczyło, by kurs wystrzelił na rekordy i wyniosło spółkę do elitarnego grona 20 największych amerykańskich firm pod względem kapitalizacji. Dziś jednak tego splendoru już nie ma – miejsce w rankingu stracone, a inwestorzy zaczęli się zastanawiać, czy nie dali się ponieść zbytniemu hype’owi.
Czytaj też: Waszyngton chce kawałek Intela za dotację sprzed lat. Wyobrażacie sobie, ze Polska domaga się udziałów w spółkach, którym dała jachtowe z KPO?
Sprawdź polecane oferty
RRSO 21,36%
Do przeceny przyczynił się nie tylko ogólny spadek na Wall Street, ale też raport od Andrew Lefta z Citron Research – znanego short sellera. Left porównał Palantir do OpenAI, której wycena na poziomie 500 mld dolarów budzi kontrowersje. Według niego, stosując podobne mnożniki cena akcji Palantir powinna oscylować w okolicach 40 dolarów, a nie tam, gdzie znajduje się obecnie. W jego ocenie kurs oderwał się od fundamentów, a wycena już dziś zakłada sukcesy, których spółka dopiero musi dowieść.
Fundamenty kontra narracja AI
Palantir rzeczywiście ma czym się pochwalić: rozwój kontraktów rządowych (m.in. z Pentagonem), włączenie do indeksu S&P 500, a także wejście do czołówki amerykańskich spółek technologicznych. Problem w tym, że inwestorzy płacą dziś za te sukcesy ogromną premię. Przyszłoroczny wskaźnik cena/zysk (forward P/E) wynosi aż 193. Dla porównania – największe spółki technologiczne jak Microsoft czy Alphabet notują się zwykle w przedziale 25–35.
Czytaj też: Warren Buffett właśnie zainwestował majątek w UnitedHealth. Czy to będzie kolejna wielka spółka?
To właśnie ta dysproporcja sprawia, że pojawia się coraz więcej głosów ostrzegających przed przesadnym optymizmem. AI to niewątpliwie wielka rewolucja, ale nie każda firma w tej branży będzie nowym Microsoftem.
„Bańka” była wpisana w scenariusz Palantira?
Nie brakuje ekspertów i komentatorów, którzy od miesięcy powtarzali, że Palantir jest klasycznym przykładem bańki inwestycyjnej. Cena akcji rosła nie tyle dzięki realnym fundamentom, co oczekiwaniom, narracji i efektowi mody na wszystko, co ma w nazwie „AI”. W tym sensie dzisiejsza korekta to nie tyle zaskoczenie, co raczej nieunikniona konsekwencja. Tak samo, jak po każdej euforii na giełdzie przychodzi moment refleksji i sprawdzania, kto naprawdę ma solidny biznes, a kto jedynie opowieść, w którą chcieli wierzyć inwestorzy.
Nikt nie odbiera spółce zasług – miliard przychodów kwartalnie to solidny kamień milowy. Jednak pytanie brzmi, czy obecna wycena faktycznie odzwierciedla możliwości biznesu, czy raczej oczekiwania inwestorów nakręconych przez magię haseł „AI” i „kontrakty rządowe”.
Gdy zestawia się Palantir z OpenAI, Nvidia czy Microsoftem, widać, że spółka jest jeszcze daleko w tyle pod względem skali, a już wyceniana jest jakby miała być wśród absolutnych liderów.
Na dziś jedno jest pewne - Palantir pozostaje symbolem zarówno potencjału sztucznej inteligencji, jak i ryzyka, jakie niesie bezrefleksyjna pogoń za trendem.