Pieniądze za konto w Google+ teoretycznie przysługują każdemu, kto korzystał z usługi. W praktyce chodzi tylko o obywateli (lub rezydentów) USA, którzy mieli tam konto (jako konsumenci) między 1 stycznia 2015 r., a 2 kwietnia 2019 r.
Pieniądze za konto w Google+
Google+ to taki ówczesny klon Facebooka, który nie przyjął się na rynku. W 2018 roku pisałem o tym, że nastąpił wyciek danych z Google+, a raczej przez lukę w systemie wrażliwe dane użytkowników mogły być powszechnie dostępne. Chodziło tylko o „ogólne” informacje, a nie – na szczęście – przykładowo treści rozmów.
W związku z rzecznym incydentem Matthew Matic, Zak Harris, Charles Olson i Eileen M. Pinkowski pozwali Google, wysuwając roszczenia niejako w imieniu całej grupy użytkowników Google+. Google zaprzeczyło i wskazało na niezasadność roszczeń. Przedstawiciele giganta stwierdzili też, że nikt nie poniósł żadnej szkody w związku z błędami w systemie.
Tak, czy inaczej, doszło do zawarcia przed sądem ugody. Google wypłaci zainteresowanym użytkownikom pieniądze (zakłada się, że będzie to 12$ na osobę) i przeznaczy na ten cel 7 500 000 dolarów. Rekompensaty przysługują zasadniczo każdemu z „grupy rozliczeniowej”. Do owej grupy zaliczają się
wszystkie osoby w Stanach Zjednoczonych [rezydenci – red.], które posiadały konto konsumenckie Google+ przez dowolny okres od 1 stycznia 2015 r. do 2 kwietnia 2019 r. oraz miały ujawnione niepubliczne informacje o profilu w wyniku błędów w oprogramowaniu Google ogłoszonych 8 października 2018 r. i 10 grudnia 2018 r.
Oznacza to, że każdy użytkownik, niebędący rezydentem (lub obywatelem, rzecz jasna) USA, na mocy rzeczonej ugody nic nie dostanie.
Zamiatanie sprawy pod dywan?
Wydaje się, że ewentualne wypłaty rekompensat to najbezpieczniejsza dla Google’a metoda na pewne pozbycie się problemu. Osoby, które nie będą chciały dochodzić przed amerykański sądem roszczeń po prostu albo nie dostaną nic, albo zgłoszą się po niejako „przysługujące” z ugody pieniądze.
Jeżeli jednak spełniacie warunki i wyrażacie chęć, aby otrzymać pieniądze, to wystarczy wejść na odpowiednią stronę internetową „Google Plus Profile Ligitation„. Znajduje się tam formularz, w którym wskazać należy takie dane, jak:
- imię
- nazwisko
- adres
- ulicę
- kod pocztowy
- stan (w USA, bo tylko – powtórzę – o obywateli USA chodzi)
- adres e-mail do komunikacji
- adres e-mail, który połączony był z kontem Google+
Następnie wybrać trzeba formę odbioru przysługujących pieniędzy. Można wybrać elektroniczny czek, bądź podać dane do wpłaty na PayPal. Czas na zgłaszanie chęci skorzystania z ugody mija 8 października 2020 roku.
Polskim użytkownikom, jak i wszystkim „nieamerykańskim” nic nie przysługuje. Z tego, co wiem, przed żadnym innym sądem nie toczy się postępowanie w sprawie wycieku z Google+. Trudno to nawet nazwać typowym wyciekiem. Nie potwierdzono, by jakiekolwiek dane zostały wykorzystane. Ot przez dłuższy czas istniał błąd, który pozwalał na dosyć łatwe wydobycie niektórych informacji osobistych.