Jak pisaliśmy niedawno na łamach Bezprawnika, jakiś czas temu miał miejsce wyciek danych z Facebooka. Spowodowany był on luką w pewnej funkcji serwisu społecznościowego. Jak dowiadujemy się z portalu The Wall Street Journal, miał również miejsce wyciek danych z Google. O co chodzi? Czy my – jako użytkownicy – jesteśmy bezpieczni?
Liczbę osób, które korzystają z usług Google, można już liczyć w miliardach. Niestety, wraz ze wzrostem liczby użytkowników, rośnie również atrakcyjność w oczach cyberprzestępców. Tak obszerna baza danych jest dla nich po prostu łakomym kąskiem.
Wyciek danych z Google
Serwis The Wall Street Journal donosi, że Sundar Pichai – CEO Google’a – otrzymał informację, aby nie ujawniać faktu wycieku danych. Miałoby to rzekomo wywołać tak ogromny rozgłos, że sprawa z Facebookiem stanowiłaby – potocznie mówiąc – małe piwo.
Wyciek danych objął „na szczęście” jedynie dane użytkowników, korzystających z Google+ i to nie wszystkie. Dane mogły wypływać z Google’a między 2015 a 2018 rokiem. Przedmiotem wycieku były takie informacje, jak
- Imię i nazwisko użytkownika
- Adresy e-mail
- Data urodzenia
- Płeć
- Zdjęcie profilowe
- Miejsce zamieszkania
- Zawód
- Status związku
Według przekazywanych informacji również wynika, że nie odnotowano, aby te dane zostały w jakikolwiek sposób wykorzystane nieprawidłowo lub bezprawnie. Co więcej, powyżej wskazane dane były jedynymi, które mogły opuścić serwery Google’a. Prywatne rozmowy i inne, wysoce poufne dane, są bezpieczne.
Wyciek danych miał miejsce z powodu błędu w systemie. Wyrażając stosowną zgodę można było udostępnić programistom cześć swoich danych, a wspomniany bug pozwalał na przeglądanie danych personalnych osób, będących znajomymi wyrażającego zgodę. Oczywiście takie dane mogły być pozyskiwane nawet bez zgody ów znajomych. Według informacji od Google’a – personalia nawet nawet pół miliona użytkowników mogły zostać ujawnione.
Bezpieczeństwo danych
Warto zaznaczyć, że są to jedynie medialne doniesienia, niepotwierdzone w całości przez Google’a. Trzeba również nadmienić, że wyciek danych nie był skutkiem ataku, ani przemyślanego działania cyberprzestępców, a przynajmniej takich informacji nie ma. Przyczyną rzekomego wycieku informacji był bug, który dawał programistom zbyt szerokie możliwości.
Tak, czy inaczej, biorąc pod uwagę ostatnią, potwierdzoną aferę z Facebookiem, a opisywany teraz wyciek danych z Google – warto zadać sobie pytanie. Czy nasze dane, udostępnione nawet największym graczom na rynku, są w pełni bezpieczne?