Pirackie romy na kupionej konsoli to bardzo poważny problem. Polskie prawo jest w tej sferze w pewnym sensie jednoznaczne: nielegalne oprogramowanie może być źródłem kłopotów. Trudno także mówić o niewiedzy, gdy np. konsola popularyzowana jest pocztą pantoflową, a w praktyce powszechnie wiadomo, że na każdym egzemplarzu znajdują się pirackie gry.
Pirackie romy na kupionej konsoli
Scena retro grania, zwłaszcza, gdy elektronika jest niedroga, a zakupy bezpośrednio z Chin – dzięki takim platformom, jak np. AliExpress – nie sprawiają większego problemu, zyskuje popularność nawet wśród tzw. casualowych, codziennych graczy. Bardzo popularna jest obecnie konsola, której nazwa zaczyna się na A, a kończy „iksami”, która pomimo absolutnie najgorszej i najmniej zapadającej w pamięć nazwy na świecie, schodzi jak ciepłe bułeczki.
Do jej popularyzacji przyczyniła się nie tylko niska cena (nawet około 300 zł), ale po prostu fakt, że konsola jest dobra i tania. Odtwarza gry konsol ery 8, 16 i 32 bitów (od NES/Pegasus do PlayStation 1), a także, co potwierdzają również polscy recenzenci konsoli, zamówiona, zawiera setki preinstalowanych gier. Nie przesądzam oczywiście, czy dokłada je producent, czy sprzedawcy. Recenzenci oczywiście podają tę informację w taki sposób, że można odnieść wrażenie, iż akurat wyjątkowo i niespodziewanie na ich egzemplarzu znalazł się wbudowany zestaw romów.
Powszechny, choć „pantoflowy”, przekaz jest jednak jasny – wspomniana wyżej konsola na „A” jest dobra, tania, a także nie trzeba na nią ściągać gier, bo już je ma. Na dołączonej karcie pamięci znajdują się setki tytułów gier różnych producentów i na różne konsole. To właśnie ta powszechna wiedza może stanowić problem.
Piractwo komputerowe to temat, o którym często się mówi, a pomimo tego nie udało się wyeliminować z powszechnych przekazów wielu mitów. W zrozumieniu tematu nie pomaga jednak konstrukcja i ulokowanie odpowiednich przepisów. Brakuje w polskim systemie prawnym klarownej regulacji, która wprost mówi o posiadaniu nielegalnego oprogramowania.
Posiadanie nielegalnego oprogramowania
Aby odpowiednio przedstawić, kiedy ściągnięcie programu, albo zakup konsoli z wbudowanymi grami jest przestępstwem, trzeba więc zajrzeć do dwóch źródeł: Kodeksu karnego, ale także ustawy o Prawach autorskich i prawach pokrewnych. Ta druga ustawa określa kilka kwestii związanych z piractwem (m.in. kwestie odszkodowań).
Samo kupowanie pirackich gier jest kradzieżą z art. 278 § 2 KK. Oznacza on tyle, że
Kto bez zgody osoby uprawnionej uzyskuje cudzy program komputerowy w celu osiągnięcia korzyści majątkowej podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.
W orzecznictwie utarło się, że korzyścią majątkową jest sam brak straty w majątku, a więc oszczędność, która wynika z braku konieczności np. zakupu oryginalnej gry. Jest to przestępstwo, które można popełnić jedynie w zamiarze bezpośrednim. Sprawca musi więc wiedzieć, że kupuje nielegalne oprogramowanie – choćby ubocznie, jako dodatek do innego produktu – chcieć tego, a także działać ze świadomością oszczędności. W mojej ocenie nie można mówić o przestępstwie, gdy celem jest zakup konsoli, a sprawca jedynie dopuszcza ewentualność otrzymania „piratów” w bonusie.
Generalnie zmierzam do tego, że temat jest – jak zresztą całe szeroko rozumiane prawo autorskie – niejednoznaczny. Jeżeli udałoby się wykazać, że ktoś kupuje retro konsolkę jako jedynie odtwarzacz wbudowanej bazy „darmowych” gier, można mówić o piractwie zagrożonym karą więzienia. Nawet gdyby uznać to za przypadek mniejszej wagi, za który grozi łagodniejsza kara.