Gminy wiejskie i małe miasta też chcą mieć płatne parkowanie przez siedem dni w tygodniu. Dziś ten przywilej mają jedynie najwięksi – Gdańsk, Wrocław czy Warszawa – jeśli obowiązuje tam tak zwana śródmiejska strefa. Tymczasem w wielu turystycznych miejscowościach wraz z nadejściem weekendu zaczyna się parkingowa wolna amerykanka.
Płatne parkowanie przez siedem dni w tygodniu
Weźmy pierwszy z brzegu, i chyba najbardziej jaskrawy przykład, czyli Trójmiasto. Zarówno Gdańsk, jak i Gdynia, z racji swoich dużych rozmiarów wprowadziły śródmiejskie strefy płatnego parkowania. Za zostawienie auta płaci się tam jak za zboże (blisko 6 złotych za godzinę) i trzeba to robić przez siedem dni w tygodniu. W dodatku aż do godziny 20:00. Dzięki temu – przynajmniej teoretycznie – w najbardziej gorących miesiącach letnich ruch aut jest nieco ograniczony (w praktyce w Gdyni i tak zwykle szuka się miejsca w nieskończoność, a Gdańsk i tak nie wpuszcza aut przez większość lata, bo jarmark). Tymczasem oblegany chyba jeszcze bardziej przez turystów Sopot może kasować za parkowanie jedynie między poniedziałkiem a piątkiem. Dlaczego? Bo jest miastem za małym, by móc wprowadzać „śródmiejskie” zasady parkowania.
Na taki sam problem uskarżają się władze innych popularnych miejscowości turystycznych. Darmowe parkowanie jest w weekendy w Ustce, Władysławowie czy Łebie. Skutek? Miejsca parkingowe błyskawicznie się zapełniają, wiele aut stoi na nich nawet przez dwie doby, a ci którzy nie mogą już znaleźć dla siebie miejsca są zmuszeni skorzystać z którejś z prywatnych stref płatnego parkowania. Tam już ograniczeń nie ma – właściciel takiego miejsca może kasować ludzi przez całą dobę i życzyć sobie za to dowolną kwotę. Samorządowcy twierdzą, że taki układ jest nieuczciwy, bo gdyby mogli wprowadzać opłaty za parkowanie w weekendy, to łatwiej byłoby do nich dojechać, a zyski z opłat zasilałyby gminne kasy i pozwalały na realizację niezbędnych inwestycji. Stąd wniosek Związku Gmin Wiejskich RP do rządu o to, by jak najszybciej zmienić prawo i pozwolić na płatne parkowanie przez siedem dni w tygodniu.
Domyślam się, że postulat samorządów na pierwszy rzut oka nie wygląda atrakcyjnie dla naszych zmotoryzowanych czytelników. Trzeba jednak zadać sobie pytanie: kiedy ostatnio byliście w Dębkach, Krynicy Morskiej czy Darłowie to nie mieliście problemu z zostawieniem auta? A może jednak był problem i musieliście ratować się „pomocą” prywaciarza, który kasuje, dajmy na to, 10 złotych za godzinę postoju? Tymczasem gdyby samorządy mogły prowadzić swoje strefy również w soboty czy niedziele, to opłaty byłyby najprawdopodobniej takie same jak w tygodniu. Czyli do przełknięcia. A pieniądze trafiałyby na rozwój danego miejsca, co przecież jest w interesie turystów. Wydaje się więc, że postulat Związku Gmin Wiejskich RP jest po prostu żądaniem sprawiedliwego rozdziału uprawnień. Śródmiejska strefa doprowadziła do wzrostu cen za parkowanie w miastach, które wymiernie na tym zyskują. Z niewiadomych przyczyn mniejsze samorządy – tak przecież rzekomo cenione przez obecny rząd – muszą w tej kwestii póki co obchodzić się smakiem.