Poczta to bez wątpienia instytucja szczególna w Polsce. Źle zarządzana, niewydajna, znajdująca się na krawędzi przepaści, jednak jej zarząd nadal ma nadzieję, że z tej tragicznej sytuacji firmy da się wyjść. Przedstawiciele spółki przyznają jednak otwarcie, że przez lata popełniano szereg błędów, które doprowadziły do obecnej sytuacji PP. Jeden z nich dotyczył kosztów pracowniczych spółki.
Koszty pracownicze Poczty Polskiej były zbyt wysokie. Zarząd przyznaje, że to był błąd
O tym, jak koszty pracownicze hamowały rozwój firmy, mówiła w rozmowie z PulsHR.pl Joanna Drozd, wiceprezes ds. zasobów ludzkich PP. W przypadku Poczty Polskiej, aż 65 proc. jej kosztów to koszty pracownicze. To dużo więcej niż w przypadku spółek z innych krajów europejskich, gdzie ten obszar kształtuje się na poziomie 30-40 proc. To oznacza, że pieniądze w firmie były nieprawidłowo lokowane, a co za tym idzie, źle nimi zarządzano. Jeżeli przyznają to przedstawiciele firmy w wypowiedziach medialnych, oznacza to, że sytuacja w firmie jest bardzo zła.
Oczywiście firma nie jest w stanie konkurować z prywatnymi dostawcami na rynku paczkowo-kurierskim. Powodów tego stanu rzeczy jest wiele, ale najważniejsze z nich, to niewystarczające umaszynowienie sortowni, a także zapóźnienie dotyczące automatów paczkowych.
Mimo złej sytuacji spółki, jej przedstawiciele chcą, aby odbiła się ona od dna
Joanna Drozd we wspomnianym wywiadzie nakreśla ramy nowej polityki płacowo-kadrowej w spółce. Aby poprawić sytuację firmy, wypowiedziany został układ zbiorowy pracy. Firma podejmie się także ułożenia nowych tabel płacowych. Zmiany obejmą też Zakładowy Fundusz Świadczeń Socjalnych. Według wiceprezes ds. zasobów ludzkich Poczty Polskiej, zmiany te mają sprawić, że spółka stanie się miejscem, w którym pracownik będzie zadowolony ze swojej pracy.
Przedstawicielka PP idzie jednak dalej i szczerze wyznaje, że w Poczcie Polskiej większość pracowników zarabia na poziomie minimalnego wynagrodzenia netto. Niewątpliwie to kolejna pięta achillesowa PP, gdyż czym jak czym, ale zarobkami PP nigdy nie przyciągała do siebie młodych, a także doświadczonych pracowników.
Oberwało się oczywiście także przestarzałym systemom informatycznym Poczty
Joanna Drozd bez ogródek krytykuje także poziom zaawansowania technologicznego PP, a raczej jego brak. Przykładem jest tutaj osławiony trzask stempla pocztowego, który powinien już dawno odejść do lamusa. Jednak przykładów zacofania Poczty w Polsce jest więcej:
Przyznaję, że w najśmielszych snach nie wyobrażałam sobie, że w 2024 roku taka spółka jak Poczta Polska może mieć tak przestarzałe systemy informatyczne. Podam przykład z mojego podwórka. Żeby zrobić listę płac w spółce (a jesteśmy jednym pracodawcą, więc mamy jedną listę), musimy ręcznie scalić w Excelu 37 różnych baz.
Co więcej, system, na którym zmuszeni są pracować pracownicy PP, powstał 30 lat temu.
Przedstawicielka Poczty Polskiej przyznaje, że efekty terapii naprawczej w spółce mogą być widoczne najwcześniej w 2026 roku.