W piątek opublikowaliśmy na łamach Bezprawnika artykuł o tym, że podatek cukrowy najbardziej uderzy w słodziki, a taka Coca-Cola Zero (dziś kosztująca 6-7 złotych za butelkę 2l) może podrożeć nawet o 2 złote. O projektowanych zmianach rozmawiamy z Januszem Cieszyńskim, podsekretarzem stanu w Ministerstwie Zdrowia.
Podatek cukrowy a budżet państwa
Panie Ministrze, ciągle te podatki. Jeśli coś jest szkodliwe, to można tego zakazać. A teraz będzie to wyglądało tak, że Państwo będzie na tej szkodliwości po prostu zarabiać. Czy to nie jest trochę cyniczne z punktu widzenia rządu?
Idą Święta Bożego Narodzenia, więc porównanie nasuwa się samo – zjeść kilka pierogów to nic złego, ale od obżarstwa na pewno zdrowia nam nie przybędzie. Tak samo jest ze słodkimi napojami – od wypicia szklanki słodkiego napoju nic nam się nie stanie, ale jeśli pijemy ich za dużo, to już gorzej. Według badań, jeżeli spożywamy zbyt dużo słodkich płynów to aż o 26 proc. zwiększamy ryzyko zachorowania na cukrzycę typu II. Nie chcemy na niczym zarabiać. Po pierwsze nasze działania maja z jednej strony skłonić Polaków do zastanowienia się nad jakością kupowanych produktów, a z drugiej są też pewną presją by produkowane artykuły zawierały mniej cukru. Duże koncerny już wskazują, że zmniejszają udział cukru w produkowanych napojach. Co do samej sfery fiskalnej, to pamiętajmy, że musimy też leczyć wszystkich tych, którzy w następstwie spożywania nadmiernej ilości cukru zmagają się z otyłością, a w jej następstwie z cukrzycą, chorobami serca, czy nowotworami. Już dziś, tylko na leczenie cukrzycy Narodowy Fundusz Zdrowia wydaje ponad 2 miliardy złotych rocznie…
Czy zatem ochrona zdrowia nie jest w tym wypadku tylko pretekstem do reperowania budżetu państwa? Czy na wprowadzenie „podatku od cukru” naciskają resorty odpowiedzialne za finanse? Czy jest jakaś gwarancja, że naprawdę pozwoli się Ministerstwu Zdrowia wydać te pieniądze w mądry sposób, a nie przeznaczy na kolejny projekt „polityki socjalnej?”
Wszystkie pieniądze, które trafiają do NFZ, są wydawane na leczenie Polaków. W przyszłym roku to będzie pewnie ponad 100 miliardów złotych w samym tylko budżecie Funduszu. Jeżeli więc mówimy o tym, że pieniądze pozyskane z dodatkowej opłaty od napojów słodzonych zasilą budżet NFZ to jest to równoznaczne z przeznaczeniem tych środków na leczenie Polaków. Z kolei środki z opłaty dodatkowej od tzw. małpek obok budżetu NFZ wesprą jeszcze budżety samorządów, na których ciąży obowiązek przeciwdziałania alkoholizmowi.
Kofeina, tauryna, kawa, napoje light i batoniki, a podatek cukrowy
Porozmawiajmy o szczegółach. Z czego dokładnie wynika specjalna stawka +20 gr. na substancje takie jak guarana, tauryna czy kofeina? Czy raczej kryją się za tym jakieś szczególne właściwości poszczególnych substancji poza potencjalną szkodliwością?
Sprawa jest prosta – chodzi tu o napoje energetyczne. Myślę, że nie trzeba tu nikogo przekonywać w kwestii ich szkodliwości. Czy chcemy aby tak zdobywały energię nasze dzieci? To nie jest dobre „paliwo” dla naszego organizmu i właśnie dlatego napoje te zostaną objęte najwyższą stawką opłat.
Co w takim razie z opodatkowaniem sprzedaży już przyrządzonej kawy, która – siłą rzeczy – zawiera kofeinę? Chodzi tutaj zarówno o gotowe produkty („kawa mrożona”), jak i ta serwowana w kawiarniach czy rozmaitych automatów z napojami?
Kawa nie będzie objęta żadna dodatkową opłatą. Ale zachęcam każdego kierowcę, który kiedyś podczas długiej trasy ratował się tzw. „napojem kawowym” do zapoznania się z jego składem. Często jest tam więcej cukru niż kawy.
Czy Ministerstwo Zdrowia zamierza dążyć do rozszerzenia tzw. „podatku cukrowego” także o inne niż napoje produkty? Na przykład zawierające chociażby syrop glukozowo-fruktozowy, czy po prostu zawierające cukier słodycze (batoniki, czekolady, praliny, ciasta, ale i chociażby dania czy sosy gotowe?
Kraje, które już wprowadziły opłaty dodatkowe od cukru objęły nimi właśnie napoje słodzone. Przede wszystkim dlatego, że ich spożycie lawinowo rośnie i maja największy udział w „zasładzaniu” naszego organizmu, a po wtóre łatwo je zastąpić zdrowym produktem, np. wodą. I takie właśnie są najczęstsze efekty wprowadzenia dodatkowej opłaty od napojów słodzonych: spadek spożycia i więcej sprzedanych butelek wody.
Dlaczego opłaty, na dodatek wysokie, mają być nałożone na napoje „light”? Przecież słodziki pomimo kontrowersji, są zdrowszym zamiennikiem cukru. Również na promocję tych rozwiązań naciska Unia Europejska. Czy ministerstwo nie powinno bardziej promować zdrowszych rozwiązań, tzw. napojów „zero” zamiast standardowych słodzonych czy papierosów elektronicznych zamiast zwykłych papierosów?
Ministerstwo Zdrowia na pewno nie powinno i nie będzie promować żadnych napojów słodzonych lub wyrobów tytoniowych. Co do słodzików, to proszę pamiętać, że napoje z ich dodatkiem zwiększają łaknienie i często w konsekwencji spożycie innych niezdrowych produktów. Ale zaznaczam, że nie jest naszą intencją nałożenie wyższych stawek opłat na napoje w wersji ‘light’. Projekt trafił na trzy tygodnie do konsultacji właśnie po to, aby rozwiać takie wątpliwości.
Czy Ministerstwo Zdrowia nie obawia się, że wykorzystanie funkcji stymulacyjnej planowanego podatku cukrowego poprzez dążenie do zwiększenia cen „niepożądanych produktów” nie koliduje z zasadą sprawiedliwości podatkowej? Czy podatek cukrowy nie będzie w praktyce stanowić obciążenia przede wszystkim dla najmniej zamożnych i potencjalnie najmniej świadomych jeśli chodzi o kwestie dietetyczne obywateli? Jak ta kwestia ma się do generalnie stosunkowo większego obciążenia podatkowego najuboższych w całości polskiego systemu podatkowego?
Jestem przekonany, że spadek spożycia niezdrowych produktów, którego się spodziewamy obejmie demokratycznie wszystkich Polaków. Liczę też, że w części produktów spadnie stężenie cukru. Proszę wziąć pod uwagę, że tu chodzi o zdrowie i dokonywanie świadomych wyborów. Spożywanie dużej liczby cukru to jest wolny wybór każdego z nas. Nie wybierając cukru, czy tylko go ograniczając możemy jedynie podreperować swoje zdrowie i samopoczucie.
Prozdrowotne podatki a nawyki Polaków
Czy Ministerstwo Zdrowia nie obawia się, że szczególne opodatkowanie „małpek” może osoby uzależnione od alkoholu popchnąć do zakupu większej ilości trunku, w butelkach chociażby półlitrowych – albo poszukiwania alternatywnego dostępu do alkoholu, w postaci chociażby bimbru albo alkoholu pochodzącego z przemytu? Warto tutaj zauważyć pewną analogię do papierosów i poszukiwania przez palaczy bardziej ekonomicznych alternatyw jak samodzielne skręcanie.
Musimy sobie zdać sprawę co dziś nakręca konsumpcję wysokoprocentowego alkoholu. To są właśnie „małpki”, które powoli staja się zmorą naszych czasów. Według tegorocznych danych codziennie Polacy kupują ok. 1,5 mln małych butelek wysokoprocentowego alkoholu, w tym 0,5 mln rano. To zatrważające dane. „Małpki” niejednokrotnie ułatwiają choćby picie w pracy. Butelkę półlitrową raczej trudno zabrać do pracy i tak ja schować, żeby nikt nie zauważył. Małpka to co innego. Alkohole w małych butelkach niejednokrotnie są swego rodzaju inspiracją do picia. Nie zgodzę się więc z tezą, że przekierujemy spożycie na alkohole w butelkach o większej pojemności. Nam bardziej chodzi o wyrugowanie „małpek” jako towarzysza naszej codzienności.
W uzasadnieniu projektu jest napisane, że „Głównym celem wprowadzenia opłaty jest promowanie prozdrowotnych wyborów żywieniowych”. Czy planujecie Państwo w takim razie także jakieś inne działania, które miałyby na celu raczej wpływ bezpośrednio na producentów żywności, a nie konsumentów, którzy faktycznie poniosą koszt nowych opłat?
Oczywiście jesteśmy otwarci na dialog z producentami. Prowadzimy szereg akcji edukacyjnych. Jesteśmy w trakcie kampanii społecznej, która promuje ograniczanie spożycia cukru. Opłata dodatkowa to więc nie pierwszy, ale kolejny krok. Wiemy, co już podkreślałem, że wprowadzenie opłat dodatkowych od napojów słodzonych wpływa nie tylko na wybory konsumpcyjne, ale także na zachowania producentów i ograniczanie stężenia cukru w napojach.
Chcecie Państwo zarabiać na cukrze. Ale są przecież też konkretne produkty uważane przez dietetyków za wyjątkowo szkodliwe dla zdrowia – chociażby tłuszcze trans/utwardzane, czy rozmaite „ekonomiczne” wędliny, produkty seropodobne. Jak Ministerstwo Zdrowia planuje nas chronić przed nimi i ile będzie to kosztowało przeciętnego Polaka podczas zakupów w sklepie?
Podkreślam, że nie chcemy na niczym zarabiać. Proszę wziąć pod uwagę, że przecież cały czas finansujemy leczenie otyłości, cukrzycy, chorób serca, czy nowotworów. Tu nie ma mowy o żadnym zarabianiu. Na zdrowiu się ani nie zarabia, ani nie oszczędza. Naprawdę wolelibyśmy uzyskać mniejsze kwoty z opłaty dodatkowej, aby tylko Polacy przyjęli zdrowe nawyki żywieniowe. Prowadzimy szereg akcji dotyczących zdrowego stylu życia. Wchodzimy z edukacją prozdrowotną do szkół. Chcemy by Polacy odżywiali się zdrowo.