Podatek cukrowy na papierze sprawia wrażenie faktycznego przejawu troski rządzących o zdrowie obywateli
Stara prawda głosi, że jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Pisaliśmy już na łamach Bezprawnika jak bardzo wątpliwym pomysł stanowi podatek cukrowy. Rządzący jednak przekonują, że w nowych planach fiskalnych chodzi przede wszystkim o wartość najwyższą - o zdrowie obywateli. Zwiększenie cen cukru ma pomóc walczyć z plagą otyłości, podobnie jak podwyżka cen "małpek" ma rzekomo sprzyjać walce z alkoholizmem.
Wbrew pozorom, nie jest to tak do końca bezzasadne stwierdzenie. W końcu to państwo będzie w jakiejś mierze ponosić koszty opieki zdrowotnej także w przypadku chorób spowodowanych otyłością czy problemami alkoholowymi. Problem w tym, że nowe światło na całą sprawę rzuca dziennikarz Dziennika-Gazety Prawnej, Patryk Słowik. Na swoim koncie na Twitterze opublikował kilka interesujących informacji o szczegółach ustawy wprowadzającej podatek cukrowy.
Z jakiegoś powodu w projekcie ustawy słodziki obłożono wyższą stawką podatkową, niż sam cukier
Ministerstwo zdrowia, że najlepszym elementem promocją prozdrowotnych wyborów konsumentów jest utrudnienie im dokonania wyboru niewłaściwego. Podatek cukrowy i podatek od "małpek" mają w końcu stanowić element Narodowej Strategii Onkologicznej. Czy jest coś działającego bardziej odstraszająco, niż wyższa cena?
Sprawdź polecane oferty
RRSO 21,36%
Tylko dlaczego właściwie wyższa stawka podatku ma dotknąć zamienniki cukru? Informacje opublikowane przez Patryka Słowika wskazują właśnie na taką prawidłowość. O ile w przypadku produktów słodzonych cukrem dodatkowy koszt ma wynieść 70 gr. na litr, o tyle w przypadku produktów "light" stawka wyniesie już 1 zł. za każdy litr napoju.
W przypadku dwulitrowej Coca Coli Zero czy Max będzie to podwyżka ceny towaru o 2 zł. To naprawdę sporo, biorąc pod uwagę że do tej pory oscyluje w okolicach 5 zł. za butelkę. Warto zauważyć, że stawka 1 zł. za litr przypomina tą jaka ma objąć "małpki". Za każdą butelkę alkoholu o pojemności poniżej 300 ml., do Fiskusa ma trafić złotówka. Obecnie typowa "małpka" ma 200 ml. i kosztuje ok. 8-10 zł.
Podatek cukrowy jako sama koncepcja niespecjalnie wytrzymuje starcie z rzeczywistością, zwłaszcza uwzględniając opodatkowanie "małpek"
Na poziomie czysto konstrukcyjnym podatek cukrowy jest właściwie nie do obronienia. Owszem, spożycie cukru w Polsce sukcesywnie rośnie. Owszem, cukier jest jedną z przyczyn otyłości. Podobnie jednak jak mnóstwo innych czynników - takich jak chociażby brak ruchu, nadużywanie tłustego jedzenia, czy niewielka świadomość dietetyczna Polaków.
Co więcej, słodzone napoje - bo tylko te produkty na razie podatek od cukru obejmie - nie są przecież jedynym sposobem dostarczania organizmowi nadmiaru cukrów. Trzeba jednocześnie przyznać że słodziki najczęściej nie są produktami przesadnie korzystnymi dla zdrowia. Dlatego samo potraktowanie ich niczym cukier nie byłoby w tym przypadku nieuzasadnione. Co innego jeszcze wyższa stawka.
Natomiast trudno byłoby wskazać korelację pomiędzy dostępnością "małpek" a alkoholizmem. Oczywistym jest przecież, że szczególnie zdeterminowani konsumenci wybiorą większe butelki jeśli będzie to bardziej opłacalne ekonomicznie. Półlitrowe chociażby.
Ministerstwo Zdrowia wolałoby jednak opodatkować w większym stopniu cukier oraz... syrop glukozowo-fruktozowy
Warto przy tym wspomnieć, że Ministerstwo Zdrowia chciałoby pewnych zmian w projekcie. Intencją resortu jest objęcie wyższą stawką produktów zawierających cukier - ale także chociażby syrop glukozowo-fruktozowy. Ta substancja jest powszechnie uważana przez dietetyków za skrajnie niezdrową. A przy tym niebywale powszechną w produktach spożywczych.
Niemniej, w tej chwili najbardziej prawdopodobną wersją jest motywacja przede wszystkim czysto fiskalna. Słodzone napoje, trzeba to przyznać, są wśród Polaków popularne. Nie ulega przy tym wątpliwości, że rządzący w ostatnim czasie bardzo potrzebują dodatkowych pieniędzy, które mogłyby zasilić budżet państwa. Zwłaszcza odkąd pomysł zlikwidowania limitu trzydziestokrotności składek na ubezpieczenie społeczne spalił na panewce.
Bezkrytyczna wiara w troskę władz o zdrowie obywateli nie wydaje się zbyt rozsądnym pomysłem. W końcu gdyby rządzący tak naprawdę chcieli raz na zawsze skończyć z problemem uzależnienia od nikotyny, to zwyczajnie zakazaliby palenia papierosów. Tymczasem wpływy z podatku akcyzowego są istotnym składnikiem przychodów budżetu państwa. Skądinąd, przypadkiem zupełnym, stawki akcyzy w 2020 r. również miały wzrosnąć.