Teoretycznie chodziło o walkę z otyłością i innymi przejawami niezdrowego trybu życia. Rzeczywistość jednak pokazuje, że podatek cukrowy może w rzeczywistości mieć dużo prostszy i mniej szlachetny sens. Skoro bowiem chodzi o cukier, to dlaczego projekt ustawy ma uderzyć bardziej w wykorzystanie słodzików?
Podatek cukrowy na papierze sprawia wrażenie faktycznego przejawu troski rządzących o zdrowie obywateli
Stara prawda głosi, że jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Pisaliśmy już na łamach Bezprawnika jak bardzo wątpliwym pomysł stanowi podatek cukrowy. Rządzący jednak przekonują, że w nowych planach fiskalnych chodzi przede wszystkim o wartość najwyższą – o zdrowie obywateli. Zwiększenie cen cukru ma pomóc walczyć z plagą otyłości, podobnie jak podwyżka cen „małpek” ma rzekomo sprzyjać walce z alkoholizmem.
Wbrew pozorom, nie jest to tak do końca bezzasadne stwierdzenie. W końcu to państwo będzie w jakiejś mierze ponosić koszty opieki zdrowotnej także w przypadku chorób spowodowanych otyłością czy problemami alkoholowymi. Problem w tym, że nowe światło na całą sprawę rzuca dziennikarz Dziennika-Gazety Prawnej, Patryk Słowik. Na swoim koncie na Twitterze opublikował kilka interesujących informacji o szczegółach ustawy wprowadzającej podatek cukrowy.
Z jakiegoś powodu w projekcie ustawy słodziki obłożono wyższą stawką podatkową, niż sam cukier
Ministerstwo zdrowia, że najlepszym elementem promocją prozdrowotnych wyborów konsumentów jest utrudnienie im dokonania wyboru niewłaściwego. Podatek cukrowy i podatek od „małpek” mają w końcu stanowić element Narodowej Strategii Onkologicznej. Czy jest coś działającego bardziej odstraszająco, niż wyższa cena?
Tylko dlaczego właściwie wyższa stawka podatku ma dotknąć zamienniki cukru? Informacje opublikowane przez Patryka Słowika wskazują właśnie na taką prawidłowość. O ile w przypadku produktów słodzonych cukrem dodatkowy koszt ma wynieść 70 gr. na litr, o tyle w przypadku produktów „light” stawka wyniesie już 1 zł. za każdy litr napoju.
W przypadku dwulitrowej Coca Coli Zero czy Max będzie to podwyżka ceny towaru o 2 zł. To naprawdę sporo, biorąc pod uwagę że do tej pory oscyluje w okolicach 5 zł. za butelkę. Warto zauważyć, że stawka 1 zł. za litr przypomina tą jaka ma objąć „małpki”. Za każdą butelkę alkoholu o pojemności poniżej 300 ml., do Fiskusa ma trafić złotówka. Obecnie typowa „małpka” ma 200 ml. i kosztuje ok. 8-10 zł.
Podatek cukrowy jako sama koncepcja niespecjalnie wytrzymuje starcie z rzeczywistością, zwłaszcza uwzględniając opodatkowanie „małpek”
Na poziomie czysto konstrukcyjnym podatek cukrowy jest właściwie nie do obronienia. Owszem, spożycie cukru w Polsce sukcesywnie rośnie. Owszem, cukier jest jedną z przyczyn otyłości. Podobnie jednak jak mnóstwo innych czynników – takich jak chociażby brak ruchu, nadużywanie tłustego jedzenia, czy niewielka świadomość dietetyczna Polaków.
Co więcej, słodzone napoje – bo tylko te produkty na razie podatek od cukru obejmie – nie są przecież jedynym sposobem dostarczania organizmowi nadmiaru cukrów. Trzeba jednocześnie przyznać że słodziki najczęściej nie są produktami przesadnie korzystnymi dla zdrowia. Dlatego samo potraktowanie ich niczym cukier nie byłoby w tym przypadku nieuzasadnione. Co innego jeszcze wyższa stawka.
Natomiast trudno byłoby wskazać korelację pomiędzy dostępnością „małpek” a alkoholizmem. Oczywistym jest przecież, że szczególnie zdeterminowani konsumenci wybiorą większe butelki jeśli będzie to bardziej opłacalne ekonomicznie. Półlitrowe chociażby.
Ministerstwo Zdrowia wolałoby jednak opodatkować w większym stopniu cukier oraz… syrop glukozowo-fruktozowy
Warto przy tym wspomnieć, że Ministerstwo Zdrowia chciałoby pewnych zmian w projekcie. Intencją resortu jest objęcie wyższą stawką produktów zawierających cukier – ale także chociażby syrop glukozowo-fruktozowy. Ta substancja jest powszechnie uważana przez dietetyków za skrajnie niezdrową. A przy tym niebywale powszechną w produktach spożywczych.
Niemniej, w tej chwili najbardziej prawdopodobną wersją jest motywacja przede wszystkim czysto fiskalna. Słodzone napoje, trzeba to przyznać, są wśród Polaków popularne. Nie ulega przy tym wątpliwości, że rządzący w ostatnim czasie bardzo potrzebują dodatkowych pieniędzy, które mogłyby zasilić budżet państwa. Zwłaszcza odkąd pomysł zlikwidowania limitu trzydziestokrotności składek na ubezpieczenie społeczne spalił na panewce.
Bezkrytyczna wiara w troskę władz o zdrowie obywateli nie wydaje się zbyt rozsądnym pomysłem. W końcu gdyby rządzący tak naprawdę chcieli raz na zawsze skończyć z problemem uzależnienia od nikotyny, to zwyczajnie zakazaliby palenia papierosów. Tymczasem wpływy z podatku akcyzowego są istotnym składnikiem przychodów budżetu państwa. Skądinąd, przypadkiem zupełnym, stawki akcyzy w 2020 r. również miały wzrosnąć.