Powód? W większości zdrowotny, bo tak wskazuje 46 proc. ankietowanych. Ale nie bez znaczenia pozostają też względy środowiskowe i coraz szersza dostępność roślinnych zamienników w sklepach.
Mięso roślinne kontra cholesterol
Według najnowszych analiz, zastąpienie tradycyjnego mięsa roślinnymi alternatywami może obniżyć poziom „złego” cholesterolu LDL nawet o 12 proc. w ciągu ośmiu tygodni. To wynik niebagatelny, bo właśnie podwyższony LDL jest jednym z głównych czynników ryzyka chorób sercowo-naczyniowych. Dodatkowo, taka zmiana sprzyja redukcji masy ciała u osób z nadwagą.
Choć krytycy wskazują, że produkty tego typu zaliczają się do żywności wysokoprzetworzonej, ich profil odżywczy jest znacząco inny od chipsów czy słodyczy. Zazwyczaj zawierają mniej tłuszczów nasyconych, są źródłem błonnika, a ilością białka dorównują mięsu zwierzęcemu.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 20,77%
Zdrowie publiczne i klimat w pakiecie
Przetworzone mięso zwierzęce - parówki, wędliny czy kiełbasy - to jedne z najlepiej udokumentowanych czynników zwiększających ryzyko raka jelita grubego, cukrzycy czy chorób serca. Dr Alicja Baska z Polskiego Towarzystwa Medycyny Stylu Życia podkreśla, że zmiana nawyków nie jest łatwa, dlatego potrzebne są strategie ułatwiające stopniowe ograniczanie mięsa. Mogą to być zarówno promocje tradycyjnych składników kuchni roślinnej, jak i korzystanie z nowych produktów, które naśladują smak mięsa.
Jest też aspekt środowiskowy. Produkcja roślinnych alternatyw generuje nawet o 94 proc. mniej emisji gazów cieplarnianych niż mięso zwierzęce. W praktyce oznacza to realny wkład w walkę z kryzysem klimatycznym, a także większe bezpieczeństwo żywnościowe dzięki dywersyfikacji źródeł białka.
„Wysokoprzetworzone” – nie zawsze znaczy złe
Europejska debata wokół żywności wysokoprzetworzonej nabrała tempa, a sam termin „UPF” stał się synonimem niezdrowej diety. Tymczasem – jak zwraca uwagę dr Elwira Gliwska z PAN International – wrzucanie do jednego worka frytek i roślinnych burgerów to błąd. Niektóre metody przetwarzania żywności poprawiają jakość białka czy zwiększają biodostępność składników odżywczych.
Kluczowe jest więc nie tylko to, że produkt jest przetworzony, ale jak i po co został przetworzony. Różnica między słodzonym batonem a kotletem na bazie grochu bywa większa niż wskazuje sama etykieta „UPF”.
Co dalej z rynkiem mięsa roślinnego?
Eksperci wskazują, że przyszłość zależy od inwestycji w badania i rozwój. Produkty muszą być nie tylko zdrowe i ekologiczne, ale też smaczne i cenowo konkurencyjne. Dziś roślinne burgery czy kiełbaski są dostępne w większości supermarketów, ale nadal bywają droższe od mięsnych odpowiedników. Bez wsparcia państwa i przemysłu w innowacje trudno będzie przekonać masowego konsumenta.
Warto dodać, że rozwój tego segmentu to nie tylko szansa dla zdrowia publicznego i klimatu, ale także dla gospodarki. Polska, jako kraj o silnym zapleczu rolniczym, mogłaby stać się istotnym graczem na rynku białka roślinnego, korzystając na rosnącym popycie w całej Europie.
Polacy mają długą historię kuchni opartej na warzywach – od fasolki po bretońsku, przez grochówkę, po bigos z kapusty. Nowoczesne zamienniki mięsa mogą być więc raczej uzupełnieniem niż rewolucją. W praktyce wybór nie musi oznaczać rezygnacji z tradycji, a raczej jej rozszerzenie o produkty, które odpowiadają na współczesne wyzwania zdrowotne i klimatyczne.