Wyniki najnowszych badań agencji ARC Rynek i Opinia opublikowane w Rzeczpospolitej ukazują, że coraz więcej Polaków jest przeciwna zakazowi handlu w niedzielę.
Połowa z nas chce przywrócenia handlu w niedzielę w większym stopniu niż obecnie, a 36% jest temu przeciwna. Kolejno, ¼ pytanych chciałaby aby wszystkie niedziele były handlowe, również ¼ uważa, że wystarczą dwie w miesiącu. 16% jest zdania, że wystarczy jedna, a 20% wolałoby aby aby w niedzielę sklepy w ogóle nie były otwierane.
Polacy nie chcą już zakazu handlu w niedzielę
Jako najczęściej przedstawiane powody niechęci do obecnych przepisów wskazywano ograniczenie możliwości zarobkowych, np. dla dorabiających sobie studentów, a także powodowanie kłopotów finansowych firm czy likwidacje sklepów. Wszystko to dzieje się w cieniu zapowiedzi rządu o jeszcze mocniejszym zaostrzeniu zakazu. Wedle najnowszej nowelizacji ustawy zniknąć ma między innymi wyjątek zezwalający na handel w placówkach pocztowych. Z luki tej korzystały dotychczas niektóre sklepy spożywcze pozwalające na nadawanie i odbieranie paczek.
Warto zwrócić uwagę, że reakcja społeczna na ten przepis jest w istocie zmiana zdania. Dla niektórych może być to zaskakujące, ale według badań CBOS z 2016 roku, czyli jeszcze przed wprowadzeniem przepisu, zakaz handlu w niedzielę miał prawie dwukrotnie więcej zwolenników niż przeciwników. Popierało go 61% ankietowanych, a przeciw było 32%. Wówczas też 59% Polaków uważało, że wprowadzenie zakazu nie zmniejszy obrotów w handlu. Mimo to w niektórych negatywnie nastawionych do tej idei kręgach da się zaobserwować przekonanie, że zakaz handlu od samego początku był odgórnie narzucony, wbrew woli Polaków. Nic jednak bardziej mylnego. Pierwotnie był to jak najbardziej wyraz woli wyraźnej większości.
Dlaczego Polacy nie chcą już zakazu handlu w niedzielę?
Nie zdawanie sobie z tego sprawy może być niestety wyrazem przebywania w specyficznej bańce i obracaniu się głównie wśród ludzi pracujących od poniedziałku do piątku od 8 do 16. Dla takich osób zakaz ten w oczywisty sposób nie przynosi nic poza utrudnieniem wynikającym z ograniczenia potencjalnych sposobów spędzania wolnego czasu w niedzielę. Zupełnie inaczej mogą go jednak postrzegać kasjerki, ekspedientki, magazynierzy i inne osoby od których pracodawca może wymagać pracy siódmego dnia tygodnia, w czasie gdy reszta ich bliskich ma dzień wolny. Podobną perspektywę mogą mieć ludzie, których członkowie rodzin lub bliscy znajomi pracują w ten sposób. Dlatego też, pierwotne bardzo wysokie poparcie dla takiego projektu nie jest wbrew pozorom niczym dziwnym.
Jak jednak widać, najnowsze badania wskazują, że po trzech latach ograniczeń handlu w niedzielę Polacy zmieniają zdanie. Rzeczywistość przynajmniej po części zweryfikowała nastawienie ludzi, którzy coraz częściej uznają, że jest to po prostu wyraźne utrudnienie w ich życiu i woleliby przynajmniej częściowego powrotu do stanu poprzedniego. Jest to też dobry przykład tego, że robienie dokładnie tego co chcą wyborcy może wcale nie być w ich własnym interesie. Z czego władza powinna zdawać sobie sprawę. Może się jednak okazać, że odkręcanie zmian prawnych potrafi być znacznie bardziej złożone niż ich wprowadzania. Zwłaszcza, jeśli okaże się, żę nawet jeśli w skali ogólnospołecznej poparcie spada, to np. ważny dla partii rządzącej elektorat już się zdążył do nich przyzwyczaić, oraz gdy kwestię tą da się przedstawić jako element walki politycznej.