Posiadanie tytułu magistra w dzisiejszych czasach nikogo nie nobilituje. Sytuacja ta dotyczy wszystkich. Nie tylko zwykłych ludzi, ale także polityków. Ci coraz częściej jako swoje wykształcenie wskazują stopień naukowy doktora. Takie osoby ubiegają się też o urząd Prezydenta RP. Wśród kandydatów stopniowo staje się to normą. Nie każdy jednak wie, że od około dekady recenzje rozpraw doktorskich, a więc również tych bronionych przez polityków, są dostępne w Internecie.
Podstawą otrzymania stopnia doktora są pozytywne recenzje
Doktorat to praca przygotowana pod kierunkiem opiekuna naukowego, a później promotora. W swoim założeniu stanowić powinna nowatorskie rozwiązanie jakiegoś problemu naukowego lub artystycznego. Musi dowodzić także wiedzy autora w danej dyscyplinie oraz jego samodzielności w poruszaniu się po niej.
Podstawą do uzyskania stopnia doktora, poza wieloma innymi wymogami, w chwili obecnej jest otrzymanie trzech pozytywnych recenzji samodzielnych pracowników naukowych. Nimi są zaś osoby posiadające minimum stopień naukowy doktora habilitowanego.
Muszą oni reprezentować inną jednostkę niż autor rozprawy. Tego rodzaju opinie stanowią szczegółowe omówienie doktoratu. W praktyce liczą od kilku do kilkunastu stron, wskazując zarówno na jego pozytywne, jak i negatywne aspekty.
Kiedyś wystarczyła jedna recenzja zewnętrzna
Zasady dotyczące recenzji znacznie się zmieniały w ciągu ostatniej dekady. Przez wiele lat podstawą do uzyskania stopnia doktora było otrzymanie dwóch pozytywnych opinii o pracy. Przy czym tylko jedna z nich musiała zostać sporządzona przez naukowca z innej uczelni. Drugą mógł napisać pracownik reprezentujący tę samą instytucję, co autor pracy.
Większość znanych obecnie polityków deklarujących kandydowanie na urząd Prezydenta RP, jak np. Karol Nawrocki, Rafał Trzaskowski czy Sławomir Mentzen, broniła doktoraty w czasie, gdy obowiązywała ta zasada. Rzecz jasna, ten, kto chciał, mógł – w celu podwyższenia jakości obiektywnej oceny pracy – uruchomić procedurę podwójnej recenzji zewnętrznej. W praktyce jednak mało kto korzystał z takiej możliwości.
Prawo stanowiło wówczas bowiem, że tylko jeden recenzent z dwóch musiał być związany z inną instytucją naukową niż kandydat starający się o stopień doktora. W przyjętej praktyce więc najczęściej powoływano jednego recenzenta z innej uczelni, a drugiego z uczelni doktoranta.
Stąd, upraszczając sprawę, można powiedzieć, że recenzja wewnętrzna właściwie zawsze była pozytywna. Dla większości przyszłych doktorów stanowiła formalność. Obawiano się wówczas głównie opinii zewnętrznej.
Później dwie recenzje zewnętrzne, a teraz trzy
Zapewne coraz niższy poziom doktoratów w ciągu ostatniej dekady spowodował, że zasady te zmieniono. Wprowadzono więc wymóg dwóch zewnętrznych recenzji (i zarazem uniemożliwiono powoływanie recenzentów z uczelni kandydata).
Z kolei jeszcze później – i tak stanowi obecnie obowiązujące prawo – znów to zmodyfikowano. Obecnie kandydat ubiegający się o stopień doktora musi otrzymać trzy pozytywne zewnętrzne recenzje.
Wciąż można jednak spotkać osoby, które w ostatnim czasie obroniły doktoraty na starych zasadach, tj. na podstawie dwóch recenzji zewnętrznych. Wynika to z tego, że przewody doktorskie wszczęte w czasie obowiązywania takiego wymogu muszą zostać sfinalizowane na zasadach z okresu uruchomienia procedury.
Można zapoznać się z doktoratami polityków, a teraz także z ich recenzjami
Większość aktywnych obecnie polityków obroniła doktoraty w czasie, gdy recenzje nie były publikowane na stronach poszczególnych uczelni. Jednak na ogół do tej pory można dotrzeć do manuskryptów ich prac, udostępnianych w siedzibach ich szkół wyższych wszystkim zainteresowanym.
Przez manuskrypty należy tu rozumieć dokładnie te prace, jakie złożyli przed obroną, a nie np. przygotowane na ich podstawie później książki. W końcu rozprawy naukowe mają służyć społeczeństwu w rozwoju, ich treść nie stanowi więc tajemnicy.
Z kolei przykład aktywnego do niedawna polityka, który w ostatnim czasie obronił doktorat, to Artur Dziambor, początkowo poseł Konfederacji, a później Wolnościowców. W Internecie można przeczytać jedną z recenzji jego obronionego niecałe dwa lata temu doktoratu.
Wszelkich tego typu materiałów związanych z innymi politykami można z kolei szukać na stronach poszczególnych uczelni lub instytucji naukowych. Ewentualnych informacji w związku z tym udzielają pracownicy administracyjni zajmujący się przewodami doktorskimi.
Pamiętajmy przy tym, że ludzie nauki z aspiracjami politycznymi powinni w sposób szczególny rzetelnie podchodzić do pisania swoich prac badawczych. Ta zasada powinna zresztą dotyczyć wszystkich. W przypadku polityków niekiedy dzieje się tak, że gdy ubiegają się oni o najwyższe stanowiska w kraju, rzetelni dziennikarze docierają do ich prac i na tej podstawie analizują ich kompetencje.
Spotykane u niektórych zorientowanie na cel w postaci uzyskania doktoratu – choćby najsłabszego, ale jednak doktoratu – często nie ma sensu, gdyż dociekliwi są w stanie do niego dotrzeć. I, gdy trzeba, obnażyć jego niedostatki.