Polska ma w tym układzie sporo do ugrania, bo geografia, infrastruktura i doświadczenie logistyczne stawiają nas w roli naturalnego hubu dla globalnego ecommerce.
Nowe reguły gry, stary problem kosztów
Wojna celna, którą Donald Trump rozpętał w lutym 2025 r., była brutalna: cła sięgały kilkuset procent i uderzały w elektronikę, odzież, przemysł, żywność i dobra luksusowe. Cel był jasny – wymusić korzystniejsze dla USA warunki handlu. UE po kilku miesiącach negocjacji wywalczyła kompromis: 15-procentowe taryfy na dużą część eksportu w zamian za utrzymanie dostępu do amerykańskiego rynku i uniknięcie drastycznych, 50-procentowych stawek. Dla firm oznacza to koniec paraliżu i powrót do planowania, ale w nowej rzeczywistości, w której transport dalekodystansowy staje się coraz droższy i mniej przewidywalny.
Polska w roli magazynu świata
Wzrost ceł i niepewność regulacyjna sprawiły, że prosty model dropshippingu z Azji do USA stracił sens. E-commerce zaczyna skracać łańcuchy dostaw – paczki lecą już nie bezpośrednio do Ameryki, ale do europejskich hubów, skąd trafiają dalej w skonsolidowanych transportach. Polska jest w tym układzie wymarzonym przystankiem. Położenie w centrum UE, rozwinięta sieć magazynowa, konkurencyjne koszty i doświadczeni operatorzy logistyczni sprawiają, że to właśnie tutaj globalne marki szukają nowego zaplecza operacyjnego.
Fulfilio, jeden z liderów polskiego rynku fulfillmentu, raportuje rosnące zainteresowanie zagranicznych partnerów budową centrów logistycznych nad Wisłą. Firmy stawiają na bliskość klienta, szybką obsługę zwrotów i elastyczność w skalowaniu operacji – a tego Polska dziś dostarcza w pakiecie. Zyskują na tym nie tylko operatorzy, ale też rynek magazynowy, kurierzy i konsumenci, którzy otrzymują tańsze i szybsze dostawy.
Szansa i presja dla polskich e-sklepów
Druga strona medalu to rosnąca konkurencja. Jeśli globalne marketplace’y i azjatyccy producenci zaczną magazynować towary w Polsce, lokalne e-sklepy poczują presję cenową i jakościową. To moment, w którym mali gracze muszą przestać liczyć na przewagę lokalności i zacząć inwestować w logistykę, technologię i unikalną ofertę. Rynek będzie bezlitosny – wygrywać będą ci, którzy dostarczą produkt szybko, sprawnie i z wartością dodaną, a nie ci, którzy po prostu są „na miejscu”.
Wojna celna jeszcze się nie skończyła
Choć obecne porozumienia wyciszyły największy chaos, niepewność pozostaje wpisana w globalny handel. Umowa USA–Chiny obowiązuje tylko do sierpnia, a Waszyngton w każdej chwili może podkręcić stawki. Firmy, które wyprzedzają zmiany i potrafią elastycznie przebudowywać łańcuchy dostaw, będą wygranymi w tej grze. Polska ma tu realną szansę wskoczyć do pierwszej ligi – pod warunkiem, że lokalny biznes i państwo wykorzystają moment, zanim ktoś inny przejmie rolę europejskiego centrum logistycznego.