Zagraniczni śledczy na tropie polskiego przedsiębiorcy
Polacy napotykają na przeszkody ze strony starych państw członkowskich Unii Europejskiej - i jest to naturalny przejaw protekcjonizmu. Taką trudnością były choćby przepisy o płacy minimalnej - w Niemczech była to ustawa MiLoG, a we Francji ustawa Macrona, wówczas pełniącego funkcję ministra gospodarski. Co oznaczają te przepisy? Że kierowcy pracujący na terenie danych państw muszą otrzymywać co najmniej najniższą stawkę krajową. A to już może zrobić różnicę - we Francji była to kwota 9,61 euro za godzinę.
Polska złożyła skargę do Brukseli na ustawę MiLoG - ta bowiem w pierwotnych założeniach miała dotyczyć nawet tych, którzy przejeżdżają przez kraj tranzytem. Co ciekawe, postępowanie nadal trwa. Tego typu przepisów jest więcej - jak choćby unijna dyrektywa o pracownikach delegowanych, przysparzająca przedsiębiorcom dodatkowe obowiązki, zaskarżona zresztą przez Polskę i Węgry do Trybunału Sprawiedliwości UE.
Ale to tylko jeden problem. Drugim są organy kontrolne i zagraniczni śledczy. To dość typowy obrazek - znają go zwłaszcza pracownicy firm budowlanych, delegowani do Francji, gdzie miejscowi funkcjonariusze przyjeżdżają na przeszukania w pełni uzbrojeni, jakby szukając narkotyków. W styczniu dotknęło to panią Annę, która prowadzi niewielkie, rodzinne przedsiębiorstwo transportowe.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 21,36%
Już o szóstej rano obudzili ją policjanci, którzy kazali jej szybko się ubrać, bo mają przyjechać zagraniczni śledczy - a konkretnie z Francji. Ci byli już po pół godziny. Kobieta wypowiadała się w tej sprawie dla portalu Forsal.pl.
Pokazali nam postanowienie o wykonaniu europejskiego nakazu dochodzeniowego. Z dokumentu wynikało, że sprawa dotyczy zorganizowanej grupy przestępczej, a w jej skład wchodzą obywatele Francji i Polski.
Kobieta obawia się, że przez tę sytuację może stracić klientów, więc nie podaje swoich danych osobowych. Boi się też o utratę pracowników. Ci błyskawicznie znaleźliby bowiem nowego pracodawcę.
Rynek przewozów w Polsce
Po rozszerzeniu Unii Europejskiej za granicą powstała obawa przed polskim pracownikiem, która szybko została rozwiana. Okazał się ekonomiczny i skuteczny. Inaczej wygląda sytuacja z polskimi przedsiębiorcami - do tych zagraniczna konkurencja nadal podchodzi z dużą dozą sceptycyzmu. W szczególny sposób odczuli to przedsiębiorcy związani z międzynarodowym transportem drogowym.
Właśnie oni najwięcej zyskali na przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej - i szybko urośli w siłę. Dziś jesteśmy liderem pod względem wielkości przewożonych ładunków - mamy aż 17,5% udziału na rynku. Z kolei za jeden na trzy przewozy międzynarodowe odpowiadają polskie przedsiębiorstwa.