To decyzja o silnym wydźwięku politycznym i symbolicznym, bo granica ta od dawna jest jednym z głównych pól napięcia w relacjach Warszawy z Mińskiem i Moskwą. W tle pojawia się też wątek gospodarczy – wstrzymanie tranzytu oznacza blokadę istotnego szlaku kolejowego, który w szczytowym momencie był częścią tzw. Nowego Jedwabnego Szlaku.
Nie brakuje komentarzy, że to może być forma retorsji nie tylko wobec Białorusi i Rosji, ale także sygnał wysłany Chinom. Zwłaszcza że w ostatnich tygodniach Polska boryka się z incydentami naruszeń granicy przez białoruskie i rosyjskie drony. Blokada może być więc elementem szerszej układanki, w której chodzi o pokazanie odporności i gotowości do kontrataku w sferze gospodarczej.
Na pierwszy rzut oka taki ruch wygląda ryzykownie
Polscy eksporterzy, importerzy i przewoźnicy kolejowi tracą możliwość zarobku – a to tysiące kontenerów, które jeszcze kilka lat temu przechodziły przez Małaszewicze. To właśnie ten argument najmocniej podnoszą krytycy: zamknięcie granicy uderza w nasze firmy szybciej niż w Pekin czy Moskwę.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 20,77%
Ale tu pojawia się ważna uwaga ekspertów. Jak przypomina Jakub Jakóbowski, zastępca dyrektora Ośrodka Studiów Wschodnich, Małaszewicze w najlepszym momencie – w 2021 roku – obsługiwały zaledwie 6 promili chińskiego handlu, co stanowiło ok. 4 proc. wymiany Chiny–UE.
Dziś to już mniej niż 3 promile. Krótko mówiąc: Pekin raczej się tym nie przejmuje, bo jego globalny handel jest oparty głównie na transporcie morskim. Kolej miała znaczenie symboliczne – jako element Jedwabnego Szlaku – ale nie stanowi żadnej arterii życia dla chińskiej gospodarki.
Plusy takiej polityki są więc widoczne przede wszystkim w wymiarze bezpieczeństwa i polityki zagranicznej
Polska pokazuje, że potrafi grać twardo, nie ogląda się na „interesy pośredników” i nie pozwala, by Moskwa czy Mińsk wykorzystywały handel jako narzędzie nacisku. To także komunikat dla sojuszników w UE i NATO: Warszawa nie zamierza mięknąć wobec presji ze wschodu.
Czytaj też: Rosję BARDZO boli, że Polska zamknęła granicę z Białorusią. Nawet nie próbują ukrywać łez, choć to może być też piana
Minusy uderzają w rodzimy biznes, który jeszcze kilka lat temu inwestował w zaplecze logistyczne pod obsługę tranzytu. To także element ryzyka dla naszego wizerunku jako państwa tranzytowego – bo alternatywne trasy w regionie, choć mniej wygodne, w dłuższym okresie mogą przejąć część strumienia towarów.
Gniew wobec Kremla i postaci rodem ze świata najgorsze propagandy, jak Maria Zacharowa, jest zrozumiały, a my jednak stawiamy na skuteczność, nie na chaotyczny odwet. Popieramy zaostrzone sankcje, precyzyjne blokady kanałów tranzytowych wykorzystywanych do nacisku, zwiększone wsparcie wojskowe i gospodarcze dla Ukrainy oraz konsekwentną izolację dyplomatyczną Mińska i Moskwy — działania kosztowne, ale racjonalne.