Odnoszę wrażenie, że niektórzy rodzice wychodzą z założenia, że zakaz wejścia na wybieg dla lwa to tak naprawdę wyzwanie. Niestety wkrótce przekonają się, że pracownicy ZOO nie czają się tuż za rogiem, żeby w ostatniej chwili bohatersko wyrwać dziecko z opresji. Tak samo żaden opiekun nie jest na etacie Tarzana.
Pomimo tego, że w tym roku wiosna dość nieśmiało daje o sobie znać, pogoda coraz częściej zachęca do aktywności na świeżym powietrzu. Dlatego wiele rodzin z dziećmi czując pierwsze podrygi wiosny, swoje kroki kieruje do ogrodów zoologicznych, żeby na własne oczy obserwować zwierzaki budzące się do życia po zimowym odpoczynku. Niestety wciąż zatrważająca ilość osób myli wyjścia do ZOO z wyjazdem na dzikie safari i chyba na własnej skórze chce przeżyć kilka scen z filmów akcji.
ZOO w Poznaniu od dawna walczy z głupotą odwiedzających ich gości i regularnie na swoim facebookowym profilu publikuje zdjęcia ukazujące coraz to lepsze przejawy ignorancji. Z postów wyłania się bardzo smutny obraz odwiedzających, którzy za nic mają nawet nie tylko regulamin obiektu, ale również własne bezpieczeństwo. Nie wspominając nawet o bezpieczeństwie, czy komforcie zwierząt. W ubiegłym roku głośnym echem obiło się zdjęcie pewnego rodzica, który trzymał dziecko na baranach tuż nad wybiegiem dla tygrysów. Gości od tragedii uchroniło chyba tylko zrządzenie losu. Wystarczyłoby najmniejsze szturchnięcie, żeby wszyscy przekonali się, że tygrys, mimo że kot, to do puszka mu jednak daleko. Miesiąc później opublikowano kolejne zdjęcie dziecka, które matka wsadziła… na wybieg dla tygrysów.
Poznańskie ZOO nie ma szczęścia do odwiedzających
Niestety i tym razem wiosna wybuchła w poznańskim zoo prosto w twarz gości. Chyba tylko w ten sposób można wytłumaczyć kolejny pokaz ignorancji zaprezentowany przez pracowników ZOO. Tym razem na zdjęciu uwieczniono rodzinę, która wesoło postanowiła przejść przez barierki, na których widniał zakaz wstępu. Wszystko w trosce o lwy, które obecnie adaptują się do nowych warunków i potrzebują spokoju z dala od odwiedzających ich gości. Niestety i tym razem okazało się, że przepisy są po to, aby je łamać, a nie respektować.
Obserwując zmagania pracowników poznańskiego ZOO z głupotą odwiedzających, dochodzę do wniosku, że wkrótce będzie głośno o jakiejś tragedii z udziałem dzikiego zwierzęcia. Nie wiem, jak mało trzeba mieć oleju w głowie, żeby wykazywać się taką ignorancją. Tymczasem gdyby pasiasty puszek postanowił pokazać pazury lub kły i wyrządziłby komuś krzywdę, rodzice ze zdjęcia byliby pierwsi do oskarżania ZOO o brak należytych zabezpieczeń. Tymczasem każde kolejne opublikowane zdjęcie udowadnia, że nie ma zabezpieczenia, którego pomysłowy rodzic nie byłby w stanie ominąć. Tylko dzieci szkoda.