Kobieta leczyła się u psychiatry, neurologa oraz kardiologa. I twierdziła, że nie jest zdolna do pracy. Ale co z tego, ZUS pozostał niewzruszony. – Przecież skoro kobieta ma tylu znajomych na Facebooku, to znaczy, że do pracy się nadaje – stwierdzili urzędnicy Zakładu. Logika tej instytucji tym razem nie została jednak wzięta pod uwagę przez sąd. Praca a Facebook to dwie zupełnie oddzielne sprawy – uznali sędziowie z Siedlec.
Nie wiemy, na co dokładnie cierpi kobieta. Wiadomo natomiast, że uraz powstał, zanim osiągnęła ona pełnoletność. I przez ten uraz, jak twierdzi, pracować nie może. Inaczej uważa jednak ZUS.
Praca a Facebook. Co twierdzi ZUS?
– Znaczna liczba znajomych na Facebooku i zamieszczone informacje świadczą o dość dobrym funkcjonowaniu społecznym i aktywności – mieli uznać urzędnicy z ZUS-u, których cytuje Gazeta Prawna.
Łączenie zdolności do pracy z liczbą znajomych może się wydać co najmniej dziwne. Ale ZUS miał swoje argumenty. Tłumaczył na przykład, że aktywność na serwisie oznacza, że kobieta umie się skupić i wie jak obsłużyć komputer. Czy więc może pracować? Może – według ZUS-u. Zakład więc stwierdził, że renta się nie należy. Więc sprawa trafiła do sądu. I okazało się, że Sąd Okręgowy w Siedlcach ma zupełnie inne zdanie niż ZUS;
– Fakt, że ubezpieczona jest aktywna na Facebooku nie oznacza, że samodzielnie obsługuje komputer […]. Ponadto brak jest bezpośredniego związku pomiędzy znajomościami zawartymi w internecie a możliwością wykonywania pracy – uznali sędziowie.
Sądowi pomogły opinie biegłych, którzy uznali, że kobieta ma organiczne zaburzenia urojeniowe z upośledzeniem umysłowym na pograniczu stopnia umiarkowanego i lekkiego oraz bóle głowy. To wszystko oznacza całkowitą niezdolność do pracy – aż do sierpnia 2019 roku. ZUS próbował walczyć – na przykład chciał, aby sąd poradził się jeszcze innych biegłych, ale ten nie chciał się na to zgodzić.
Praca a Facebook. Renta nie zależy od tego, czy masz konto
Sąd potwierdził więc to, co intuicyjnie czuje chyba każdy, kto nie jest na etacie w ZUS – to, że ktoś czasem wrzuci jakiegoś mema na Facebooku albo nawet zawiąże tam jakieś znajomości, to jeszcze nie znaczy, że jest osobą zdrową i zdolną do pracy. Z wyroku siedleckiego sądu jednak można się cieszyć z jeszcze jednego powodu.
Można się domyślić, że ciężko chore osoby korzystają z mediów społecznościowych nie tylko dla rozrywki (na którą przecież też zasługują), ale też, aby kontaktować się z rodziną, znajomymi czy też ludźmi w podobnej sytuacji. Pewnie może to bardzo pomóc ludziom z takimi problemami. Trudno też zrozumieć, jaka aktywność ciężko chorych osób zadowoliłaby Zakład. Być może ZUS chciałby, aby ludzie na rentach socjalnych cały dzień oglądali telewizję?
Gdyby więc wyrok sądu w Siedlcach był inny, to chorzy ludzie pewnie zaczęliby unikać mediów społecznościowych. A mimo swoich wad, mogą one bardzo uprościć życie – także ludziom z poważnymi problemami zdrowotnymi.
Ale próba odebrania renty za aktywność na Facebooku pewnie nie poprawi też wizerunku Zakładu. A instytucja właściwie wpada ciągle z jednego kryzysu PR-owego w drugi. Niedawno wyszło na przykład, że kalkulator emerytur ZUS… źle wylicza świadczenia.