Jak nie ma pieniędzy na podwyżki dla nauczycieli, to niech przynajmniej lekcje będą krótsze

Edukacja Praca Dołącz do dyskusji
Jak nie ma pieniędzy na podwyżki dla nauczycieli, to niech przynajmniej lekcje będą krótsze

Niezależny Związek Zawodowy Oświata Polska jest niezadowolony z propozycji rządu dotyczących wynagrodzeń nauczycieli. Według związkowców pensje nie nadążają nawet za waloryzacją emerytur. Od 1 marca świadczenia emerytalne wzrosną o 5,5 proc. Tymczasem Ministerstwo Edukacji Narodowej przewiduje jedynie 5-procentową waloryzację pensji nauczycieli. Efekt: praca jako nauczyciel nadal nie jest wyjątkowo opłacalna.

W oświadczeniu związkowcy przypominają, że przez ostatnie 10 lat wynagrodzenie nauczycieli realnie spadło o 18 proc., a rządowa propozycja utrzymuje ten niekorzystny trend. Siła nabywcza nauczycieli systematycznie maleje, co wpływa na spadek atrakcyjności zawodu oraz trudności z pozyskiwaniem nowych kadr.

Lekcja jak kostka masła, czyli o tym, jak mógłby wyglądać downsizing w oświacie

Aby zwrócić uwagę na problem niskich zarobków, NZZ Oświata Polska zaproponował skrócenie lekcji do 40 minut od 1 marca. Ich inspiracją były praktyki rynkowe zwane downsizingiem, polegające na zmniejszaniu wielkości produktu przy zachowaniu tej samej ceny. Przykładem jest kostka masła. Niegdyś ważyła 250 gramów, a teraz często ma tylko 200 gramów, przy czym cena wcale nie jest niższa.

Zdaniem związkowców, jeśli nauczyciele nie mogą otrzymać wynagrodzeń adekwatnych do wzrastających kosztów życia, powinni pracować mniej. Alternatywą dla skrócenia lekcji byłoby wliczenie tzw. godzin czarnkowych (dodatkowych dyżurów) do płatnego pensum. Taki ruch miałby zrekompensować niskie pensje i dać nauczycielom odrobinę ulgi w obowiązkach.

Praca jako nauczyciel przez 45 minut na jednej lekcji często mija się z celem. Związkowcy przekonują, że standardowe zajęcia są coraz mniej efektywne

Radosław Utnik, koordynator NZZ Oświata Polska na Mazowszu, wskazuje, że wiele dzieci – zwłaszcza z opiniami z poradni psychologiczno-pedagogicznych – ma trudności z koncentracją przez całe 45-minutowe zajęcia. Pod koniec zajęć często dopytują, czy mogą już wyjść na przerwę albo do toalety.

Według nauczycieli dzisiaj część lekcji dodatkowo mija na spóźnieniach i przypominaniu poprzednich treści. W rezultacie faktyczna nauka trwa krócej niż wynikałoby to z ram czasowych. Skrócenie zajęć do 40 minut mogłoby więc poprawić ich efektywność i dostosować do rzeczywistych możliwości uczniów.

W przedszkolach niedługo będą pracować sami studenci

Brak nauczycieli już na etapie wychowania przedszkolnego staje się wyzwaniem dla polskiego systemu edukacji. Według danych samorządowych około 13 proc. wszystkich wakatów w sektorze oświaty dotyczy właśnie nauczycieli przedszkolnych. Problem jest szczególnie widoczny w większych miastach. Niedobór nauczycieli prowadzi do ograniczenia miejsc w przedszkolach, co utrudnia rodzicom zapewnienie najmłodszym dostępu do edukacji na wczesnym etapie rozwoju. Przyczyną deficytu kadr w przedszkolach są przede wszystkim niskie wynagrodzenia w stosunku do zakresu obowiązków oraz rosnące wymagania formalne.

Jednym z rozwiązań proponowanych przez samorządy jest umożliwienie zatrudniania w przedszkolach studentów ostatnich lat kierunków pedagogicznych i psychologicznych. Taka inicjatywa mogłaby zwiększyć liczbę dostępnych nauczycieli i zapewnić młodym ludziom cenne doświadczenie zawodowe.