REKLAMA
  1. Home -
  2. Edukacja -
  3. Szkoła ma uczyć życia, a nie uczy nawet poszanowania prawa
Szkoła ma uczyć życia, a nie uczy nawet poszanowania prawa

Teoretycznie szkoła ma uczyć uczniów nie tylko matematyki, chemii, czy zasad języka polskiego, ale również radzenia sobie w dorosłym życiu. Ten ostatni aspekt jednak jest mocno dyskusyjny, zwłaszcza że szkoły w Polsce mają problem nawet z przestrzeganiem podstawowych praw. Chodzi o prawa dorosłych uczniów, czy raczej o odbieranie osobom pełnoletnim części uprawnień.

Joanna Świba08.07.2025 7:44
Edukacja

Szkoły mają pełną zdolność do czynności prawnych za nic

W większości przypadków pełną zdolność do czynności prawnych uzyskuje się w momencie ukończenia 18. roku życia (można jednak znaleźć reguły od tej wyjątki – to m.in. wcześniejsze małżeństwo, które również prowadzi do uzyskania pełnoletności, czy też brak uzyskania tych praw np. w przypadku ubezwłasnowolnienia).

Co jednak oznacza uzyskanie pełnoletności, a więc pełnej zdolności do czynności prawnych? To nie tylko możliwość legalnego kupienia alkoholu, czy zawarcia umowy, ale również możliwość decydowania o swoim własnym życiu. Osoba pełnoletnia nie musi już przychodzić nigdzie z opiekunem, może sama występować w urzędach, podpisywać umowy, wyjeżdżać za granicę, czy też decydować o swojej przyszłości (oczywiście z pewnymi ograniczeniami, na przykład wynikającymi z możliwości finansowych). Magiczna bariera 18 lat powoduje, że ustaje obowiązek nauki (zgodnie z art. 35 prawa oświatowego), a także pojawia się możliwość podjęcia pracy bez konieczności uzyskania zgody od rodziców, czy opiekunów prawnych.

REKLAMA

Prawa dorosłych uczniów wciąż są łamane

Niestety, chociaż 18-latek może wsiąść w samochód (o ma prawo jazdy) i pojechać na drugi koniec kraju, nie pytając nikogo o zgodę, może zacząć karierę zawodową, czy podejmować samodzielne decyzje, w szkole jego prawa nie istnieją. W większości placówek oświatowych prawa dorosłych uczniów to mit, gdyż kontynuując naukę, wciąż trzeba usprawiedliwiać swoje nieobecności zwolnieniami od rodziców, a rodzice mają dostęp do dzienników elektronicznych, czy są zapraszani na wywiadówki, gdzie wciąż dostają informacje na temat ocen, czy zachowania swoich dorosłych już latorośli. Ponadto dorośli uczniowie często mają nawet problem samodzielnie zrezygnować z zajęć nieobowiązkowych (takich jak np. lekcje religii).

Szkoły nic sobie nie robią z faktu, że prawo pozwala osobom pełnoletnim na samodzielne stanowienie o własnym życiu. W niektórych placówkach wciąż praktykowane są telefony do rodziców, czy inne formy kontaktu w przypadku najdrobniejszych nawet problemów. A najsmutniejszy jest fakt, że resort edukacji nie zamierza nic zrobić z faktem, że prawa dorosłych uczniów (dodajmy nawet, że konstytucyjne prawa) są łamane. MEN w takich sytuacjach umywa ręce i wskazuje, że to dyrektorzy poszczególnych placówek odpowiadają za wewnątrzszkolne regulaminy, do nich więc należy kierować związane z tym pretensje.

REKLAMA

Smutna rzeczywistość edukacji

Owszem, prawa dorosłych uczniów nie są łamane we wszystkich placówkach oświatowych – wszystko zależy bowiem od praktyk przyjętych w danej szkole. Mimo wszystko dzieje się to jednak nagminnie, co pokazuje pewną patologię systemu. Skoro 18-latek powinien wziąć odpowiedzialność za własne czyny, to m.in. szkoła powinna go na to przygotować. Przygotować, a nie opóźniać jego faktyczne wejście w dorosłość, przez odbieranie mu prawa do decyzji.

Wejście w dorosłość to burzliwy okres. Być może zatem drobny nadzór nad działaniem dorosłego ucznia faktycznie jest wskazany. Nie powinien on jednak wyglądać w taki sposób, że odbiera mu się prawo do podejmowania samodzielnych decyzji. Skoro szkoły nie potrafią tego zrozumieć, możliwe że potrzebne jest rozwiązanie systemowe, które na dobre ukróci te patologiczne praktyki.

REKLAMA
Dołącz do dyskusji
Najnowsze
Warte Uwagi