Ministerstwo Rozwoju pracuje nad reformą, która ma dać prawo do ubezpieczenia zdrowotnego każdemu pozostającemu bez pracy. W tym także osobom niezarejestrowanym w PUP. Takie rozwiązanie oznacza właściwie rewolucję w myśleniu o państwowym systemie pośrednictwa pracy. Dziwi jedno: że rządzący myślą o wprowadzeniu go dopiero teraz.
Ministerstwo Rozwoju chce, by prawo do ubezpieczenia zdrowotnego przestało zależeć od rejestracji w PUP
Rzeczpospolita informuje o najnowszym pomyśle Ministerstwa Rozwoju, Pracy i Technologii. Resort chce dać prawo do ubezpieczenia zdrowotnego każdej osobie pozostającej bez pracy. Oznacza to nie tylko wywrócenie do góry nogami państwowego systemu pośrednictwa pracy. Przede wszystkim będzie to krok w stronę urzeczywistnienia konstytucyjnej zasady równego dostępu każdego obywatela do ochrony zdrowia, bez różnicowania ich stanu majątkowego.
Nie da się oczywiście ukryć, że celem jest ograniczenie liczby bezrobotnych znajdujących się w rejestrach pośredniaków. Żadną tajemnicą jest fakt rejestrowania się wielu osób wyłącznie po to, by uzyskać prawo do ubezpieczenia zdrowotnego. Takie osoby nawet jeśli są rzeczywiście zainteresowane pracą, to niekoniecznie ofertami przedstawianymi im przez Powiatowe Urzędy Pracy.
Na takim sposobie organizacji systemu tracą właściwie wszyscy: urzędnicy, „fikcyjni bezrobotni”, ci prawdziwi, państwo. System poświęca czas i energię osobom, dla których realizacja obowiązków bezrobotnego stanowi zło konieczne. W przeciwnym wypadku takie osoby nie mogłyby bowiem liczyć na dostęp do opieki zdrowotnej. Według danych ministerstwa, takich osób może być nawet 57 proc. wśród wszystkich bezrobotnych.
Jeżeli prawo do ubezpieczenia zdrowotnego przestanie być zależne od statusu bezrobotnego, to liczba takich „fikcyjnych rejestracji” powinna drastycznie spaść. Dzięki temu pośredniaki będą mogły skupić swoje wysiłki na osobach rzeczywiście zainteresowanych pomocą z ich strony. Dodatkową korzyścią może być sam nominalny spadek liczby bezrobotnych.
Postulowane nowe rozwiązanie zakłada, że prawo do ubezpieczenia zdrowotnego każda osoba bez zatrudniania uzyska poprzez wniosek do ZUS. Preferowaną metodą kontaktu w tej sprawie ma być droga elektroniczna, na przykład w oparciu o PUE ZUS. Osoby wykluczone cyfrowo będą mogły oczywiście złożyć wniosek w tradycyjny sposób.
Proponowane przez resort rozwoju zmiany stanowią przełom – oznaczają prawo do ubezpieczenia zdrowotnego dla każdego Polaka
Wiceminister Iwona Michałek powiedziała wręcz, że „Po zmianach ubezpieczenie zdrowotne będzie przysługiwało każdemu, kto nie ma innego tytułu do ubezpieczenia”. To prawdziwy przełom w sposobie myślenia o prawie do opieki medycznej. Zmiany oznaczają jedno: bezpłatną opiekę zdrowotną dla każdego obywatela, zgodnie z duchem art. 68 Konstytucji RP.
Warto bowiem zauważyć, że samoistnego tytułu do ubezpieczenia nie posiadają chociażby osoby zatrudnione na umowach cywilnoprawnych. Taką gwarancję dają obecnie jedynie: umowa o pracę, prowadzenie działalności gospodarczej, emerytura czy renta, dopisanie do ubezpieczenia członka rodziny oraz właśnie status bezrobotnego.
To może oznaczać, że instytucja dobrowolnego ubezpieczenia zdrowotnego w NFZ straci rację bytu i zniknie z obiegu prawnego. Nie sposób nie zauważyć, że dobrowolne ubezpieczenie to zauważalnie większy wydatek niż na przykład składka zdrowotna w ZUS płacona przez osoby prowadzące pozarolniczą działalność gospodarczą.
To wręcz zdumiewające, że państwo zdecydowało się na takie rozwiązanie dopiero teraz. Tym niemniej propozycję resortu rozwoju należy ocenić jednoznacznie pozytywnie. Nie zmienia tego nawet fakt, że rządzących interesuje przede wszystkim wydajność systemu pośrednictwa pracy a nie skutki społeczne zapewnienia prawa do ubezpieczenia zdrowotnego wszystkim Polakom.
Pytanie brzmi jednak: kiedy zmiany wejdą w życie? Tutaj niestety nie mamy dobrych wiadomości. Projekt jest na wczesnym etapie, Ministerstwo Rozwoju konsultuje go obecnie z ZUS. Pozostaje jednak trzymać kciuki za jego pomyślną realizację.