Polska znów żyje „dylematem prawnym”, tym razem dotyczącym prezydenckiego ułaskawienia. Nietrudno zauważyć, że awantura nie przynosi nam nic dobrego. To może chociaż dojdziemy do wniosku, że prawo łaski prezydenta jest bez sensu? No bo czemu prezydent ma darować kary swoim politycznym kolegom czy rządowym specom od propagandy?
Już samo założenie prawa łaski brzmi mocno kontrowersyjnie. „Akt łaski stosowany jest przede wszystkim, gdy skutki wyroku są nadmiernie dolegliwe, a ich represyjny charakter znacznie przekracza poziom zamierzony przez sąd” – czytamy na stronie prezydenta. Przecież kary mają być dolegliwe! Jasne, można zrozumieć łaskę dla samotnej matki, która ukradła coś dla dziecka. Jednak po pierwsze – nasze sądy są raczej wyczulone na takie sprawy, a po drugie – jak widać, prezydenci korzystają ze swojego uprawnienia w innych sprawach.
Prawo łaski prezydenta jest po prostu bez sensu w dzisiejszych czasach
Największe kontrowersje budzi oczywiście sprawa panów Macieja Wąsika i Mariusza Kamińskiego, w którą oczywiście wchodzić nie chcemy (jest przecież opisywana na każdym kroku). Czy jednak jako społeczeństwo mamy interes w tym, by prawo łaski stanowiło po prostu kartę wyjścia z więzienia dla politycznych kolegów prezydenta? Nie mówiąc już o tym, że media donoszą (pewności co do tego nie ma), że prezydent Andrzej Duda właśnie darował karę Magdalenie Ogórek i Rafałowi Ziemkiewiczowi. Oboje zostali skazani za zniesławienie lewicowej aktywistki. Nie warto już się cofać do prehistorii, na przykład do tego, że prezydent Lech Wałęsa kiedyś ułaskawił znanego gangstera „Słowika”.
W każdym razie – łatwo zauważyć, że prawo łaski prezydenta niespecjalnie u nas działa. I na pewno nie sprawdza się jako „bezpiecznik” przed nieuczciwymi wyrokami sądów. Zresztą dzisiaj, w erze internetu i programów interwencyjnych, takich sytuacji jest nieporównywanie mniej niż w latach 90. Więc w praktyce prawo łaski prezydenta jest po prostu rozwiązaniem dla polityków bliskich głowie państwa. Szarzy obywatele mają ogromne trudności, żeby przedstawić swoje racje w Pałacu Prezydenckim.
Dobrym efektem całego zamieszania z Wąsikiem i Kamińskim byłaby więc dyskusja nad prawem łaski. Nawet jeśli jest to konstytucyjna prerogatywa i trudno będzie ją znieść, to publiczna debata może spowodować, że przynajmniej następny prezydent będzie rzadziej korzystał z niej w stricte „polityczny” sposób.
Fot.: Piotr Drabik/Flickr/CC BY-SA 2.0 DEED