Sporo zamieszania w Polsce, a także skądinąd słusznego oburzenia, wywołała amerykańska ustawa 447. Co prawda amerykański JUST Act, formalnie rzecz biorąc, polskim interesom nie zagraża, polska prawicowa opozycja postanowiła odpowiedzieć. Ich projekt ustawy przeciwko roszczeniom do mienia bezspadkowego okazał się być bublem prawnym. A także świetnym przykładem, jak nie zabierać się do legislacji.
Odpowiedzią na amerykańską ustawę 447 miałaby być, zdaniem prawicowej opozycji, własna „antyustawa”
Dwa lata temu amerykański Kodeks uchwalił tzw. JUST Act, znany szerzej jako „ustawa 447„. Z jego treści wynika nakazanie tamtejszej administracji przyjrzenie się realizacji zapisów deklaracji terezińskiej z 2009 r. Dokument ten dotyczył, między innymi, kwestii mienia pozostawionego bez spadku przez ofiary Holocaustu. Jednym z jego sygnatariuszy jest Polska. Podpisanie deklaracji wcale nie oznacza automatycznie przykrych konsekwencji dla naszego kraju.
Dokument ten nie ma charakteru wiążącego, nie powoduje powstania jakichś obowiązków prawnych, do tego pozostawia państwom-sygnatariuszom sporą dowolność w rozwiązaniu problemów będących przedmiotem deklaracji. Prawdopodobnie sprawa przeszłaby bez echa, gdyby nie dość impertynenckie zachowanie ze strony amerykańskich oficjeli, oraz liczne naciski na Polskę zza oceanu, by nasz kraj dokonał restauracji mienia żydowskiego. Trzeba przy tym przyznać, że te są silnie związane z amerykańską polityką wewnętrzną. W najgorszym wypadku: z intensywnym lobbingiem.
Nie ma czegoś takiego jak „mienie bezdziedziczne” – ostatecznym spadkobiercą jest Skarb Państwa, od Kodeksu Napoleona aż do dzisiaj
Z punktu widzenia polskiego prawa, nie istnieje żadne tego typu zobowiązanie, jakie ciążyłoby na naszym państwie czy obywatelach. Mienie bezzspadkowe jest dziedziczone przez skarb państwa, zgodnie ze wszystkimi obowiązującymi na ziemiach polskich regulacjami aż po Kodeks Napoleona włącznie. Dziedziczenie ustawowe przez ostatnie dwa stulecia zbytnio się w końcu nie zmieniło. Co więcej, Stany Zjednoczone zobowiązały się względem Polski do zaspokojenia z własnego budżetu roszczeń tego typu ze strony amerykańskich obywateli. Nie za darmo. Gdyby kogoś to nie przekonywało, w ostateczności mamy chociażby instytucję zasiedzenia, niech będzie że w złej wierze. Po trzydziestu latach dysponowania nieruchomością jak właściciel, posiadacz staje się właścicielem.
W każdym razie, jedyną możliwością, by ktoś postanowił wypłacić nienależne odszkodowania z tytułu roszczeń do mienia bezspadkowego, jest czynnik polityczny. Mówiąc wprost: jeśli któraś ekipa rządząca uprze się zapłacić, to i tak to zrobi. Politycy ruchu Kukiz’15 wyszli z założenia, że lepiej zapobiegać, niż potem borykać się z konsekwencjami. Zwłaszcza, że chociażby obecny rząd sprawia wrażenie nadspodziewanie spolegliwego względem Stanów Zjednoczonych. Odpowiedzią miał być projekt ustawy przeciwko roszczeniom. Jego procedowanie idzie, najdelikatniej rzecz ujmując, opornie. Jak się okazuje, nie tylko z powodu braku woli politycznej ze strony polityków partii rządzącej.
Projekt ustawy przeciwko roszczeniom w sprawie mienia bezspadkowego jest zupełnie bezprzedmiotowy
Rzeczpospolita informuje, że projekt ustawy przeciwko roszczeniom został wręcz zmiażdżony w opinii przygotowanej dla Sejmu przez Sąd Najwyższy. Kluczowy wydaje się następujący fragment: „Uzasadnienie projektowanych rozwiązań opiera się na błędnych założeniach, a poszczególne projektowane regulacje mogą pozostawać w sprzeczności z porządkiem konstytucyjnym RP„. Niektóre przepisy projektu mogą godzić w niezawisłość sędziowską, albo wręcz w konstytucyjne prawo do sądu. Do tego dochodzą nieostre definicje, oraz tak naprawdę brak potrzeby uchwalania ustawy w proponowanym kształcie. Czy faktycznie projekt ustawy przeciwko roszczeniom jest aż taki zły?
Jak najbardziej, jest. Projekt ustawy pod szumnym tytułem „o ochronie własności Rzeczypospolitej Polskiej przed roszczeniami dotyczącymi mienia bezdziedzicznego” nie jest specjalnie obszerny. Składa się z dziewięciu artykułów, które można spokojnie zmieścić na dwóch kartkach papieru. Zgodnie z art. 1 projektu, ustawa określa sposoby postępowania organów państwa Polskiego w przypadku roszczeń do mienia bezspadkowego. Dwa kluczowe pojęcia: „mienie bezdziedziczne”, oraz „roszczenia dotyczące mienia bezdzieczicznego” są definiowane w art. 2.
Właściwie sama definicja „mienia bezdzidzicznego” mogłaby zakończyć niniejszy artykuł. Zgodnie z projektem, przez to pojęcie należy rozumieć: „mienie należące do osób będących ofiarami zbrodni nazistowskich, do którego nie ma spadkobiercy ani zapisobiorcy”. Jak słusznie zauważył Sąd Najwyższy w swojej opinii, ostatecznym spadkobiercą jest… Skarb Państwa. Tak skonstruowana definicja czyni już na wstępie całą ustawę właściwie bezprzedmiotową. Warto przy tym wspomnieć, że same „zbrodnie nazistowskie” nie są zdefiniowane, pomysłodawcy nie zastosowali również odesłania do ustawy o IPN, która to pojęcie definiuje. To jednak nie koniec.
Pomysłodawcy chcą organom państwa zakazać wszystkiego, co mogłoby się choć trochę przyczynić do zrealizowania takich roszczeń
Jeśli projekt ustawy przeciwko roszczeniom ma jakiś naprawdę kluczowy przepis, będzie nim jego art. 3. Ust.1 zakazuje jakichkolwiek czynności zmierzających do zaspokojenia roszczeń dotyczących mienia bezzpadkowego. Zakaz dotyczy chociażby zawierania ugód, uznawania powództw, wypłaty odszkodowań – ale też chociażby wyrażania zgody na mediacje, czy kierowanie na takowe stron. Na wszelki wypadek art. 3 ust. 2 projektu wszystkie zakazane czynności czyni nieważnymi z mocy prawa. Żeby jeszcze przypadkiem ktoś nie ominął zakazu, ust. 3 zabrania dokonywać potrącenia takich roszczeń. Ot, na wypadek gdyby istniały jakieś wzajemne zobowiązania pomiędzy stronami takiej sprawy. Art. 3 ust. 4 nakazuje wyraźnie odmawiać podmiotom występujących z roszczeniami oraz informować je o braku podstawy prawnej do ich zaspokojenia.
Następny artykuł projektu również jest bardzo ważny. Art. 4 ust. 1 nakazuje sądom automatyczne oddalenie powództw w sprawach dotyczących mienia bezspadkowego. Ust. 2 nakazuje organom naszego państwa kategoryczne odrzucanie takich roszczeń przed wszelkiej maści instytucjami zagranicznymi. Do tego dochodzi zakaz wyrażania zgody na rozstrzyganie spraw dotyczących mienia bezdziedzicznego przez jakiekolwiek formy międzynarodowego arbitrażu. Ust. 3 zakazuje prowadzenia postępowań egzekucyjnych służących zaspokojeniu roszczeń.
Tyle w kwestii spraw dotyczących organów państwa dowolnego szczebla. Co jednak, jeśli pozwanym byłaby osoba fizyczna będąca polskim obywatelem? Zgodnie z art. 4 ust. 4 projektu, Prokuratoria Generalna RP musiałaby w takim przypadku zaoferować darmową pomoc prawną.
Kara za złamanie przepisów projektu? Nawet dożywocie!
Szczególnie problematyczny jest art. 6. Projekt ustawy przeciwko roszczeniom zawiera bowiem także przepis karny. Niedopełnienie większości obowiązków wynikających z projektu naraża sprawcę na karę wiezienia. Pomysłodawcy zastosowali przy tym dość niespotykaną w polskim prawie karnym konstrukcję. Zagrożenie karą sformułowali tak: „(…) podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy, niż 2 lata„. Górna granica? Wygląda na to, że dożywocie.
Podsumowując: mamy projekt absolutnie bezprzedmiotowy, odbierający prawo do dochodzenia roszczeń przed sądami, oraz zawierający bardzo źle skonstruowany – i przez to groźny – przepis karny. Co więcej, jeśliby projekt ustawy przeciwko roszczeniom wszedł faktycznie w życie, to i tak realnie nie chroniłby nikogo przed niczym. Dlaczego? Nie chodzi w tym przypadku o wspomnianą już parokrotnie bezprzedmiotowość regulacji w takiej a nie innej formie. Przede wszystkim, by zablokować cokolwiek większości parlamentarnej – a to od niej tak naprawdę zależy hipotetyczne uznanie roszczeń do majątków pożydowskich – potrzeba by zmiany Konstytucji. Na pomysł prawicowej opozycji wystarczy zwykła „ustawa o uchyleniu ustawy”. Koniec końców, projekt to legislacja najniższych możliwych lotów.
Żaden projekt ustawy przeciwko roszczeniom nie zmieni faktu, że każdą ustawę większość parlamentarna może sobie po prostu uchylić
Czy można by rozwiązać problem inaczej? Na pewno można robić to, co dotychczas – kategorycznie odrzucać roszczenia za pomocą środków czysto dyplomatycznych. Można również faktycznie rozliczyć się z wykonywania zapisów deklaracji trenzińskiej. Dokument ten w przypadku mienia bezspadkowego przewiduje spożytkowanie zyskanych przez państwo środków na określone cele. Ściślej mówiąc: na zabezpieczenie potrzeb osób ocalałych z Holocaustu, oraz edukacji o przyczynach i skutkach nazistowskich zbrodni. Warto przy tym podkreślić, że dokument ten wcale nie odnosi się wyłącznie do Żydów. Jeśli już koniecznie potrzeba podjęcia wymownego gestu przez organy władzy ustawodawczej, to jest do tego konkretne narzędzie. Ściślej mówiąc: uchwała Sejmu, bądź Senatu.