Niejedna firma windykacyjna w Polsce dochodziła przedawnionego długu licząc na to, że dłużnik nie będzie zorientowany w swoich prawach. Ministerstwo Sprawiedliwości chce to zmienić, przy okazji skracając zasadniczy termin przedawnienia do 6 lat.
Już w lutym tego roku Ministerstwo Sprawiedliwości zapowiedziało, że wprowadzi zmiany w zakresie przedawniania długów. Jednak dopiero teraz pojawił się projekt nowelizacji Kodeksu cywilnego, Kodeksu postępowania cywilnego oraz Ustawy o prawach konsumenta, który ma zmienić zasady gry na korzyść dłużników.
Krótszy okres przedawnienia
Projekt przewiduje przede wszystkim skrócenie podstawowego terminu przedawnienia z 10 do 6 lat. W przypadku roszczeń związanych z prowadzeniem działalności gospodarczej oraz dotyczących świadczeń okresowych (np. czynszu) termin przedawnienia nadal będzie wynosił 3 lata. Jako koniec biegu przedawnienia projekt przyjmuje ostatni dzień roku kalendarzowego, w którym upływa termin(!).
W uzasadnieniu projektu Ministerstwo wyjaśniło, że skrócenie okresu przedawnienia ma mobilizować strony stosunków prawnych do sprawnego regulowania swoich spraw. Co więcej, sądy będą zobowiązane do zbadania, czy roszczenie jest przedawnione. Jeśli po analizie materiału dowodowego sąd stwierdzi, że upłynął termin przedawnienia, powództwo będzie oddalone i żadna czynność dłużnika nie będzie już do tego potrzebna. W projekcie zapisano jednak, by w wyjątkowych przypadkach sąd mógł nie uwzględnić upływu terminu przedawnienia.
Projekt przewiduje też zmiany w Kodeksie postępowania cywilnego w zakresie egzekucji komorniczej z rachunku bankowego. Obecnie banki są zobowiązane do natychmiastowe przekazania zajętej kwoty komornikowi, co praktycznie uniemożliwia obronę przed zajęciem bezzasadnym. Ministerstwo Sprawiedliwości chce, by kwota zajęta przez komunika trafiała na jego konto nie wcześniej niż po upływie 7 dni. W tym okresie dłużnik będzie mógł wnieść powództwo o pozbawienie wykonalności tytułu wykonawczego.
Dług jest długiem, ale uczciwość też się liczy
Powyższe pomysły z pewnością wzbudzą kontrowersje. W komentarzach na Bezprawniku podnoszono już, że dług przedawniony nadal jest długiem i nawet taki dług można dobrowolnie spłacić. Jeśli chodzi o przedawnienie uwzględniane z urzędu to niektórzy prawnicy uważają, że jest to wypaczenie idei „brania swoich spraw we własne ręce”, która powinna przyświecać sprawom cywilnym. Spotykałem się z opiniami, że skoro z jednej strony istnieje przedawnienie (by zdyscyplinować podmioty rynkowe do załatwiania swoich spraw) to z drugiej strony nie powinno być „wciskania przedawnienia na siłę”.
Nie potrafię obiektywnie stwierdzić kto ma rację. Ograniczę się do przedstawienia swojego własnego poglądu (który niekoniecznie musi być zgodny z poglądami wydawcy Bezprawnika).
Moim zdaniem mówienie o „braniu swoich spraw w swoje ręce” byłoby zasadne tylko wówczas, gdyby obywatele mieli 100% świadomości prawnej. Jeśli obywatel nie podnosi zarzutu przedawnia ponieważ nie wie o takiej możliwości, trudno uznać to za świadomą decyzję i zdrową sytuację. W Polsce niestety mamy firmy, które próbują dochodzić przedawnionych długów licząc na niewiedzę konsumentów. Dodatkowym problemem może być niejasność obowiązującego prawa, o czym pisałem w kontekście działań firmy KGPN odzyskującej długi uczelniane.
Moglibyśmy również powiedzieć, że „przecież każdy może sobie wziąć prawnika”. Nie kupuję tego argumentu bo – spójrzmy prawdzie w oczy – dostęp do zawodów prawniczych jest w Polsce sztucznie ograniczany, co niestety owocuje zawyżaniem cen takich usług.
Przedawnienie długu 2018
Osobiście dostrzegam nutkę irracjonalności w idei handlu długami. Nierzadko zdarza się, że wierzytelności odsprzedawane są za ułamek ich wartości, ale kupująca je firma windykacyjna odzyskuje na tej podstawie cały dług z odsetkami. Pierwotny wierzyciel cieszy się, że dostał choć część. W takich sytuacjach zawsze zastanawia mnie jedno – dlaczego pierwotny wierzyciel nie zaproponował dłużnikowi umorzenia części długu? Oczywiście rozumiem, że odsprzedanie długu jest o wiele prostsze, ale jednak dochodzi do sytuacji, gdy z jednej strony pierwotny wierzyciel odpuszcza sobie dochodzenie długu, a potem całkiem inny podmiot agresywnie dochodzi całości (czasem stąpając po cienkiej linii między prawem a jego naruszaniem).
Ogólnie rozumiem intencję Ministerstwa Sprawiedliwości, choć wcale nie jestem pewien czy wybrano najlepszą drogę rozwiązania problemu. To zapewne będzie przedmiotem konsultacji społecznych, które będę z zainteresowaniem śledził. Uwagi do projektu będą przyjmowane do 19 lipca. Ministerstwo zwróciło się z prośba o komentarze także do organizacji zajmujących się ochroną praw człowieka, co moim zdaniem jest dobrym pomysłem (te organizacje mają też na uwadze prawa wierzycieli).
Nie chciałbym być źle zrozumiany. Nie bronię ludzi, którzy po prostu unikają spłacania długów. Sam spłacałem swoje długi w terminie i nigdy nie miałem przyjemności z windykatorami jako dłużnik. Miałem natomiast przyjemność poznać windykatorów jako dziennikarz. Widziałem jak generuje się sztuczne długi i handluje się nimi. Znam firmy windykacyjne rejestrowane jako spółki „na słupa”, a w istocie prowadzone przez ludzi z wyrokami. Przyznajmy, że polski rynek dochodzenia wierzytelności ma swoje ciemne strony.
Dokument źródłowy
Zobacz przekazany do konsultacji Projekt nowelizacji Kodeksu cywilnego, Kodeksu postępowania cywilnego oraz Ustawy o prawach konsumenta z dnia 31 maja.