W moim otoczeniu sporo krytyki można usłyszeć pod adresem rankingu najbardziej wpływowych prawników według Dziennika Gazety Prawnej. Oczywiście niepotrzebnie, ten ranking jest bardzo dobry.
Bardzo krytycznie o rankingu w programie Onet Rano Jarosława Kuźniara wypowiadał się między innymi Sławomir Sierakowski. Choć akurat ja z Panem Sierakowskim regularnie nie zgadzam się tak bardzo, że pewnie nawet nie zgodzilibyśmy się co do tego, że się ze sobą nie zgadzamy.
Podstawowe zarzuty dotyczą tego, że w rankingu nie skupiano się na osobach realnie praktykujących prawo, tylko na przykład na politykach, którzy są z wykształcenia prawnikami, ale z prawem jako takim nie mają wiele wspólnego. To oczywiście nietrafiony zarzut. Politycy chlubią się swoim wykształceniem prawniczym. Po czym poznać, że osoba publiczna ma wykształcenie prawnicze (i iPhone’a)? Sama powie wam o tym w ciągu pierwszych pięciu minut znajomości. Czy nie pamiętacie państwo jak w trakcie kampanii prezydenckiej niemalże powstało nowe słowo „doktorduda” gloryfikujące ponadprzeciętne wykształcenie prawnicze ówczesnego kandydata Prawa i Sprawiedliwości?
Przyznam szczerze, że nie w pełni rozumiem zarzut „nie bycia praktykującym prawnikiem” w obliczu przedstawicieli władzy ustawodawczej i wykonawczej, którzy każdego dnia prawo kreują i wpływają na sposób w jaki jest ono realizowane w praktyce. Szczególnie, że w obecnej kadencji zarówno władza ustawodawcza, jak i wykonawcza, jest w tym aspekcie bardzo twórcza, decydując na przykład o drukowaniu wyroków Trybunalu.
Pierwszą trójkę miejsc w rankingu zajęli kolejno: Prezes Jarosław Kaczyński, Prezydent Andrzej Duda oraz Prezes Trybunału Konstytucyjnego Julia Przyłębska ex aequo z sędziami TK Piotrem Pszczółkowskim i Zbigniewem Jędrzejewskim. Czwarty był były Prezes TK Andrzej Rzepliński i wreszcie TOP5 zamykali adwokaci Robert N. i Grzegorz Majewski związani z aferą reprywatyzacyjną w Warszawie.
Andrzej Duda – #2 czy #50?
Oczywiście mam kilka uwag merytorycznych w zakresie tego rankingu. Oczywiście, gdybym ja go robił pewnie wyglądałby trochę inaczej. A, zresztą – w końcu jestem u siebie, to nawet powiem Wam, jakie rzeczy najpilniej bym zmienił.
O ile wciąż jeszcze za wcześnie jest, by oceniać Prezes Julię Przyłębską (aczkolwiek ja już chyba wiem czego się spodziewać, wstrzymuję się z czystej kurtuazji), mam pewien problem z Prezydentem Andrzejem Dudą. Rok temu, bez zawahania, umieściłbym go na drugim miejscu w tym rankingu. Co i tak byłoby kontrowersyjne biorąc pod uwagę, że wyprzedziłby go „jedynie” prezes partii. Natomiast Prezydent przez ten czas zdążył się już nam zweryfikować jako podmiot całkowicie zależny od ponownie słusznie obsadzonego lidera rankingu.
Dziś – symbolicznie – dałbym mu miejsce 50. Moim zdaniem byłaby to bardzo wymowna pozycja, a przy tym zupełnie realne odzwierciedlenie wpływu na stan państwa i prawa, jaki ma obecnie Pan Prezydent.
Małgorzata Gersdorf ostatnim strażnikiem trójpodziału władzy – niedoceniona
Kompletnym nieporozumieniem jest dla mnie bardzo daleka pozycja Pierwszej Prezes Sądu Najwyższego, Małgorzaty Gersdorf. Powinna znajdować się na miejscu Andrzeja Rzeplińskiego, który swoją batalię niestety przegrał. Obecnie to Pani Gersdorf w obliczu licznych niekonstytucyjnych ustaw w okolicy Trybunału Konstytucyjnego stoi na straży prawa w tym kraju. Tymczasem w rankingu Gazety Prawnej nie tylko się nie wspięła z już i tak odległej, 22. pozycji, ale wręcz spadła o 12 kolejnych pozycji. Jest to dla mnie szczerze mówiąc najbardziej niezrozumiałe „wypozycjonowanie” w tym rankingu. Decyzję o 2. miejscu dla Andrzeja Dudy jestem sobie w stanie bez trudu racjonalnie wytłumaczyć.
Sektor prywatny trochę na boku, nie ma nawet Romana Giertycha
Przyznam szczerze, że trochę niedoceniony został „prywatny” sektor prawa, który przecież też potrafi być wpływowy – choćby na gospodarkę. Przedstawiono go głównie w negatywnym świetle. Ale i tego rodzaju decyzje jestem w stanie racjonalnie sobie wytłumaczyć. Na pewno brakuje mi w rankingu Romana Giertycha, który jest publicystą. O ile prawnicy mają ogromne problemy z budowaniem swojej marki w mediach społecznościowych, tak mec. Giertych robi to wyśmienicie. Bo jeśli ktoś pisze takie posty, jakie on pisze na swoim fanpage’u przy kawie, to wyobraźnia potencjalnego klienta podpowiada, jak wspaniale musi się prezentować w pismach procesowych, kiedy na dodatek pobiera za to pieniądze. Jako komentator życia publicznego bezlitośnie wręcz punktuje władzę, a jego posty w serwisie Facebook mają setki tysięcy zasięgów.
Jakby tego było mało, jest prawdziwą bestią procesową w sprawach o charakterze politycznym lub medialnym, ustawiając po kątach tabloidy o wielotysięcznych lub milionowych nakładach, czy zmuszając polityków do niechętnej publikacji przeprosin. Jeśli Roman Giertych nie jest wpływowym prawnikiem, to nikt nie jest.
Ale generalnie jest to oczywiście bardzo dobry ranking
Wiadomo, że tego typu ranking to owoc pracy pewnego rodzaju kolegium redakcyjnego, które musi godzić pewne poglądy, opinie, sympatie, odczucia. Wiadomo też, że redakcja kreuje się pewnego rodzaju dramaturgią (myślę, że tak było np. w przypadku adwokatów od afery reprywatyzacyjnej). Wreszcie, wiadomo, że nawet najlepsza redakcja czasem coś przeoczy, pominie, przemilczy. Nie ma sensu wykłócać się o poszczególne miejsca, trzeba oceniać idee.
Kryterium doboru i wykonanie rankingu było jak najbardziej prawidłowe. Prawnik to wedle najpowszechniejszej definicji z PWN-owskiego słownika „osoba posiadająca wykształcenie prawnicze”. Ale Gazeta Prawna nie ograniczyła się tylko do czystego wykształcenia, bardzo precyzyjnie wskazując osoby, które realnie wpływają na polskie prawo lub mają taką możliwość: poprzez stanowienie, egzekutywę, orzekanie czy nawet jego obchodzenie.
No i zauważcie pierwsze miejsce na liście – Jarosław Kaczyński. I w tym miejscu zakończę artykuł, starając się podkreślić jak bezdyskusyjna jest ta etykieta najbardziej wpływowego prawnika w kraju.
Pełen ranking możecie sobie kupić i obejrzeć w wersji elektronicznej na stronach DGP.