Kredyt hipoteczny to zobowiązanie na długie lata, obarczony zresztą różnego rodzaju rykami. Bez niego nie da się jednak kupić mieszkania, jeśli nie jesteśmy w stanie od razu zapłacić jego ceny. Czy aby na pewno? Są przecież jeszcze raty notarialne. Możemy kupić mieszkanie w podobny sposób do każdego innego zakupu ratalnego. Przy czym tutaj też trzeba pamiętać o ryzyku.
Kredyt hipoteczny nie jest jedynym sposobem na zakup mieszkania
Własne mieszkanie niezmiennie pozostaje jedną z ważniejszych aspiracji młodych ludzi. Niestety jej spełnienie najczęściej wiąże się z koniecznością wzięcia kredytu hipotecznego. Oznacza to związania się zobowiązaniem długie lata, najczęściej w okolicach 25 lat. Będziemy go spłacać przez dużą część naszego dalszego życia. Niektórzy złośliwcy już przekonują, że wspólny kredyt stanowi najlepszą gwarancję trwałości związku małżeńskiego. Czy można kupić mieszkanie bez kredytu i przynajmniej kilkuset tysięcy złotych na koncie? Tak. Część deweloperów oferuje tzw. raty notarialne.
Jak sama nazwa wskazuje, ten system sprzedaży jest podobny do zakupów na raty różnego rodzaju towarów, na przykład elektroniki. Są jednak pewne różnice. Przede wszystkim, tym razem zakup odbywa się bez udziału banku. Raty notarialne polegają na tym, że należność spłacamy deweloperowi w miesięcznych ratach. Zabezpieczeniem umowy jest mieszkanie, które kupujemy. W grę wchodzą umowne klauzule egzekucyjne albo po prostu ustanowienie hipoteki. Co do zasady nieruchomość staje się naszą własnością dopiero w momencie, gdy spłacimy całość zobowiązania.
Także w przypadku rat notarialnych występuje wkład własny. Obecnie musimy uzbierać 20-25 proc. wartości mieszkania. Czym nie musimy się przejmować, to większość formalności związanych z zawieraniem umowy o kredyt hipoteczny. Nie będziemy prześwietlani w Biurze Informacji Kredytowej, nie dojdzie do drobiazgowego badania naszej zdolności kredytowej. Cały proces jest szybszy i wygodniejszy.
Raty notarialne są stałe, a więc nie będziemy sobie zaprzątać głowy WIBOR-em, stopami procentowymi i innymi czynnikami makroekonomicznymi. Deweloper nie pobierze od nas żadnej prowizji. W końcu i tak chce otrzymać z góry ustaloną cenę za mieszkanie. Umowy nie trzeba też ubezpieczać. Brzmi zbyt pięknie, by to wszystko było prawdziwe? Nie da się ukryć, że są pewne ich cechy, na które powinniśmy uważać.
Raty notarialne również są rozwiązaniem obarczonym ryzykiem, ale na swój własny unikalny sposób
Ktoś mógłby powiedzieć, że dużo mniejszy formalizm rat notarialnych to ich jednoznaczna zaleta. Tak jednak nie jest. Warto sobie uzmysłowić, że sprawdzanie naszej zdolności kredytowej oraz historii dotychczasowych zobowiązań służy nie tylko bankowi. Wymogi prawne mają służyć także ochronie nas przed samymi sobą. W tym przypadku mam na myśli szansę na uniknięcie zobowiązania, którego nie bylibyśmy później w stanie spłacić. Koniec końców większość ryzyka związanego z kredytem jednak ciąży w naszych warunkach na kredytobiorcy.
Deweloperzy nierzadko reklamują raty notarialne jako opcję dla osób, które nie mogą liczyć na kredyt hipoteczny. Takie podejście śmiało możemy określić mianem igrania z ogniem. Przyciąga bowiem kupujących, którzy mogą jednak mieć problemy ze spłatą.
W przypadku rat notarialnych nie przysługuje nam też ochrona wynikająca z ustawy o kredycie hipotecznym oraz o nadzorze nad pośrednikami kredytu hipotecznego i agentami. Interesować nas będą raczej przepisy kodeksu cywilnego dotyczące sprzedaży na raty.
Raty notarialne zwykle są tańsze od kredytu. Musimy jednak spłacić zobowiązanie w krótszym czasie. O ile typowy kredyt hipoteczny jest udzielany na 20-40 lat, o tyle raty musimy spłacić nawet cztery razy szybciej. Umowy najczęściej opiewają na 5-10 lat. Oznacza to, że istnieje ryzyko, że jednak każdego miesiąca zapłacimy więcej, niż gdybyśmy zdecydowali się na pożyczenie pieniędzy od banku. Z drugiej strony, szybsze uwolnienie się od zobowiązania zdecydowanie można uznać za kolejną zaletę.
Na koniec warto jeszcze raz wspomnieć o tym, że mieszkanie nie stanie się naszą własnością od razu. Niekiedy będzie to połowa okresu spłaty, często musimy najpierw spłacić całe zobowiązanie. Problem pojawia się w momencie, gdy firma deweloperska, z którą zawarliśmy umowę, zbankrutuje. Nieruchomość objęta umową pozostaje jej własnością, a więc wchodzi do masy upadłościowej. Tym samym swoich praw musielibyśmy dochodzić przed sądem, bez gwarancji powodzenia.