Wielu wyborców opozycji oczekuje, że po utworzeniu nowego rządu nastąpi naprawianie błędów i wypaczeń obecnej władzy. Można się więc spodziewać, że refundacja in vitro z budżetu będzie jedną z pierwszych decyzji. Podobnie było z jej likwidacją w 2015 r. Oczekiwania błyskawicznej korekty kursu podsycają opozycyjni politycy.
Uśmiejecie się, jak wam przypomnę, dlaczego PiS zrezygnował z finansowania in vitro z budżetu
„Nie zabraniamy in vitro, ale nie stać nas na finansowanie tego programu z budżetu państwa” – powiedziała już w grudniu 2015 r. ówczesna rzeczniczka rządu Elżbieta Witek. Dzisiaj te słowa mają wręcz ironiczny wydźwięk. Mowa w końcu o rządzie, który przez ostatnie osiem lat przeznaczył kolosalne pieniądze na rozbudowane programy socjalne. Samo 800 Plus będzie nas kosztować w przyszłym roku jakieś 70 mld zł.
Chyba nikogo nie zdziwi społeczne oczekiwanie korekty kursu w tej konkretnej sprawie. Tegoroczne badania opinii publicznej sugerują, że nawet dwie trzecie Polaków uważa, że refundacja in vitro przez państwo jest właściwym rozwiązaniem. Przeciwnego zdania było około 25 proc. respondentów. Nie trzeba przeprowadzać kolejnych badań, by domyślić się, jakie zdanie w tej sprawie mają wyborcy poszczególnych partii politycznych. Refundacja in vitro już dawno przestała być w Polsce sprawą czysto medyczną, a stała się elementem ideologicznej wojenki. Podobnie jest z praktycznie wszystkim, co ma jakiś związek z prokreacją.
Nic więc dziwnego, że przed wyborami politycy partii opozycyjnych deklarowali, że przywrócenie państwowej refundacji stanie się jednym z pierwszych posunięć nowego rządu. Małgorzata Kidawa-Błońska z Koalicji Obywatelskiej deklarowała to wprost.
My w naszych stu konkretach, mówiąc o bezpieczeństwie kobiet, o bezpieczeństwie rodzin podjęliśmy zobowiązanie, że jedną z pierwszych ustaw w naszym rządzie będzie ustawa, która w pełni będzie finansowała in vitro dla polskich par, które chcą posiadać dzieci. To musi być z pieniędzy budżetowych.
Program Lewicy w tej sprawie jest równie jednoznaczny. Przedstawiciele tej formacji dość dosadnie krytykują prawdziwe powody rezygnacji z refundacji in vitro na poziomie państwowym.
Zasobność portfela nie może decydować o możliwości poszerzenia rodziny o dzieci. Metody wspierania osób w walce z niepłodnością muszą opierać się na nauce, a nie przesądach. Obecnie Polska jest jedynym państwem Unii Europejskiej, które nie wspiera finansowo procedury zapłodnienia in vitro. Czas to zmienić.
Refundacja in vitro cieszy się poparciem nawet bardziej konserwatywnej części opozycji
Jeżeli ktoś myśli, że nieco bardziej konserwatywna Trzecia Droga zabiera w tej kwestii bardziej niejednoznaczne stanowisko, to jest w błędzie. Wśród 12 gwarancji programowych sojuszu Polski 2050 znalazły się tezy, które w zasadzie można by wpisać do programu pozostałych partii.
Przywrócimy dofinansowanie in vitro z budżetu państwa, aby szansę na posiadanie dzieci mieli wszyscy, a nie tylko najzamożniejsi, do czego doprowadził obecny rząd.
Polskie Stronnictwo Ludowe w trakcie mijającej kadencji Sejmu wielokrotnie apelowało do rządu, by jednak znalazł środki na refundację in vitro. Chwalił również samorządy, które często ten ciężar brały na siebie, by nie odcinać mieszkańców od dostępu do skutecznych sposobów walki z niepłodnością. Wygląda więc na to, że wszyscy w spodziewanej szerokiej koalicji zgadzają się w tej kwestii.
Refundacja in vitro nie powinna być jakimś ogromnym wydatkiem dla państwa. Rząd PO-PSL przed utratą władzy przeznaczył na ten cel na lata 2016-2019 ok. 304 mln zł. Można się więc spodziewać, że dzisiaj taki program kosztowałby ok. 100 mln zł rocznie.
To nieporównywalnie mniej niż 500 Plus, które PiS wprowadził rzekomo w celu stymulowania dzietności. W zamian Zjednoczona Prawica zaproponowała dofinansowanie naprotechnologii. Cóż to takiego? Leczenie niepłodności w sposób zgodny z naukami Kościoła. Trzeba przyznać, że jest to rozwiązanie stosunkowo tanie. Zgodnie z raportem NIK w latach 2016-2020 nasze państwo wydało na ten cel zaledwie 46 mln zł. Problem tym, że dzięki niemu urodziło się zaledwie 264 dzieci. Dzięki in vitro każdego roku na świat przychodzą tysiące dzieci.
Jaki z tego płynie wniosek? Refundacja in vitro z budżetu wydaje się wręcz oczywistością. Podobnie zresztą jak rezygnacja z zakazu handlu w niedzielę oraz uporządkowanie prawa aborcyjnego. Te trzy sprawy łączy jedno: konieczność sprzątania po fanatykach religijnych i ich „genialnych” pomysłach. Dobrze, że nie zdążą się na poważnie przyczepić do cesarskiego cięcia.