Rząd przyjął Strategię Demograficzną 2040. Dokument zawiera kilka dobrych propozycji. Jest jednak obciążony ideologicznym skrzywieniem. Jednym z jego przykładów jest to, że rządzących najwyraźniej uwiera cesarskie cięcie. Strategia zakłada ograniczenie liczby takich zabiegów. Dlaczego? Bo tak.
Największym problemem Strategii Demograficznej 2040 są ideologiczne wstawki ukryte pomiędzy pozytywnymi rozwiązaniami
„Rzeczpospolita” poinformowała niedawno o przyjęciu przez rząd Strategii Demograficznej 2040. Dziennik równocześnie zwraca uwagę na ideologiczne skrzywienie dokumentu, o którym raportowaliśmy na łamach Bezprawnika już w połowie zeszłego roku.
Nie chodzi o zawarte w Strategii pozytywne rozwiązania w rodzaju zmian w kodeksie pracy, rozbudowy infrastruktury opiekuńczej, czy nawet programach wsparcia finansowego. Mowa o różnego rodzaju drobnych fiksacjach rządzących. Jedną z nich jest niewątpliwie finansowanie in vitro, czy raczej uparte trwanie przy rezygnacji z niego w imię religii. Drugą jest podejście do cesarskiego cięcia.
Strategia Demograficzna 2040 zawiera w tym obszarze bardzo konkretne założenie. Rządzący chcą zmniejszyć odsetek ciąż zakończonych tego rodzaju zabiegiem. Dlaczego? Nie wiadomo. Trzeba przyznać, w kwestii uzasadnienia dokument jest bardzo lakoniczny. Jedyny fragment zawierający jakąś próbę uargumentowania tego założenia cytujemy poniżej w całości.
Wyzwaniem dla zdrowia matki i dziecka jest sposób porodu. W Polsce istnieje jeden z najwyższych w Europie odsetek urodzeń poprzez cesarskie cięcie, który w 2018 r. wyniósł 44,7%. Jest to zabieg szybszy niż poród fizjologiczny, jednak wiąże się z ryzykiem powikłań.
Czy rzeczywiście cesarskie cięcie wiąże się z ryzykiem powikłań? Tak. Ktoś mógłby oczywiście stwierdzić, że takie ryzyko wiąże się z dosłownie każdym porodem. Nie da się jednak ukryć, że poród zmedykalizowany jest dużo bardziej inwazyjny. Lista potencjalnych powikłań jest tutaj długa. Mowa o poważnych problemach, jak na przykład chroniczne bóle utrzymujące się latami.
Z punktu widzenia dzietności należy wskazać na jedną istotną kwestię. Kobieta nie powinna po takim zabiegu zachodzić w ciążę przez ok. 2 lata. Być może właśnie o to chodzi rządzącym? Przerwa pomiędzy ciążami to w końcu z czysto matematycznego punktu widzenia mniej dzieci. Jeśli tak jest, to autorzy Strategii nie wpisali tego wprost.
Postawmy sprawę jasno: Polki mają powody, by obawiać się porodu naturalnego w naszym kraju
Strategia Demograficzna 2040 zakłada najwyraźniej, że cesarskie cięcie to w Polsce najczęściej zabieg na życzenie kobiety. Ot, kolejny przykład legendarnej wręcz empatii polityków Prawa i Sprawiedliwości względem kobiet. Poprzednim głośnym przypadkiem były insynuacje Jarosława Kaczyńskiego o przyczynach rzekomej niskiej dzietności w Warszawie. Mowa o słynnych słowach o „dawaniu w szyję” przez młode Polki. Rzeczywistość jednak znacząco odbiega od wizji serwowanych nam przez PiS.
Przede wszystkim, obowiązujące w Polsce standardy opieki okołoporodowej zakładają, że cesarskie cięcie jest przeprowadzane tylko wówczas, gdy są ku temu przesłanki medyczne. Rzeczywiście wiele kobiet nalega na przeprowadzenie tego zabiegu. Mają jednak ku temu dość istotne powody. Uniknięcie zbędnego bólu jest w naszym kraju jednym z praw pacjenta. Przyznaje to nawet nasz rząd za pomocą portalu gov.pl. Prawo to jest systemowo wręcz lekceważone na oddziałach położniczych. Nie ma najmniejszego powodu, by rodzącą kobietę zmuszać do cierpienia wbrew jej woli.
Poród naturalny w Polsce to także ryzyko wykonania zabiegu nacięcia krocza bez wskazań medycznych. Według standardów WHO taka konieczność zachodzi w 5-25 proc. przypadków. W naszym kraju wciąż mowa o zdecydowanej większości porodów siłami natury. Statystki publikowane w poprzedniej dekadzie wskazywały nawet na 90 proc. Jakiejś drastycznej poprawy w tej kwestii nie widać, podobnie jak choćby jednej wzmianki w Strategii Demograficznej 2040.
Cesarskie cięcie można byłoby ograniczyć z korzyścią dla matek i statystyk. Do tego trzeba by jednak zupełnie innego podejścia do tematu
Cesarskie cięcie zmniejsza także ryzyko tych powikłań, które skutkowałyby niepełnosprawnością dziecka. Przykładem może być tutaj niedotlenienie okołoporodowe. Czy kogoś dziwi, że Polki nie garną się do ryzykowania zdrowiem i życiem swojego dziecka w imię jakiejś tam tradycji? Brak poczucia bezpieczeństwa to zresztą jeden z powodów, dla których dzietność w Polsce jest niska. To właśnie rządy PiS systematycznie tego poczucia bezpieczeństwa pozbawiają przyszłe matki. Nie sposób tutaj nie wskazać na wyrok Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji embriopatologicznej.
Owszem, cesarskie cięcia w Polsce teoretycznie można by ograniczyć. Rozwiązanie jest bardzo proste: drastyczna i radykalna poprawa jakości opieki okołoporodowej w Polsce. Należałoby wymusić ukierunkowanie jej nie tylko na rodzenie dzieci, ale także na komfort i bezpieczeństwo przyszłych matek. Wówczas rzeczywiście spadnie chęć uniknięcia zbędnego ryzyka i cierpienia wiążącego się z porodem naturalnym w polskim szpitalu. Tym samym pacjentki unikną także ryzykowania tych wszystkich powikłań, które mają wpływ także na dalszą dzietność. Na takim posunięciu zyskaliby wszyscy: kobiety i statystyki.
Niestety, trudno oprzeć się wrażeniu, że rządzący niby chcą poprawy dzietności w Polsce, ale tylko wtedy, kiedy będzie to zgodne z ich światopoglądem. Zdaniem naszych konserwatystów-zamordystów Polki po prostu mają rodzić i koniec. Jeśli nie chcą robić tego drogami natury, to znaczy, że są leniwe. Jeśli mają jakieś obiekcje czy obawy, to pewnie chcą pić alkohol i imprezować.
Najlepszym dowodem potwierdzającym powyższą tezę jest stosunek do in vitro. Rządzący ignorują istnienie tej skutecznej metody, której skutkiem są narodziny nowych obywateli naszego kraju. Robią to tylko i wyłącznie dlatego, że Kościół Katolicki jest jej przeciwny. Właśnie dlatego dobrze skonstruowana strategia demograficzna powinna być całkowicie oddzielona od sfery ideologicznej. Powinna także kompleksowo uwzględniać przyczyny zdiagnozowanych problemów. Inaczej nie sposób je rozwiązać w sposób niebędący wylewaniem dziecka z kąpielą.