IKEA nie ma ostatnio w Polsce łatwego życia. Co jakiś czas o szwedzkiej sieci robi się głośno, a część osób jawnie krytykuje działania skandynawskiego giganta. Niektórzy oburzyli się na przykład ostatnio, gdy IKEA – reklamując choinki – nie użyła słowa „choinka” czy zwrotu „drzewko bożonarodzeniowe”. Jednemu z odbiorców nie spodobała się jednak reklama pościeli z IKEI.
Reklama pościeli z IKEI. Oburzenie wywołał krwiopijca
IKEA jakiś czas temu wypuściła reklamę pościeli. W spocie kobieta przekonuje mężczyznę do kupna pościeli z IKEI. Ten odmawia, twierdząc, że nie jest potrzebna. W nocy okazuje się jednak, że jego pościel „gryzie”, a „krew się w nim gotuje”, czym przyzywa nocnego krwiopijcę. Sugestia jest oczywiście jasna – pościel z IKEI jednak jest potrzebna, bo umożliwia spokojny sen w komfortowych warunkach. Reklama pościeli z IKEI jest utrzymana w charakterystycznym, żartobliwym tonie, jednak najwidoczniej niektórzy odbierają spot w zupełnie inny sposób.
Skargę do KER złożył mężczyzna, który twierdzi, że reklama nie powinna być emitowana przed godziną 22, bo jego zdaniem – nie jest adresowana do dzieci. W skardze tłumaczy, że jego 6,5 – letnia córka mocno się wystraszyła i na dodatek dopytywała go, czy na pewno mają pościel z IKEI (w domyśle – czy nie pojawi się u nich nocny krwiopijca).
Komisja Etyki Reklamy postanowiła zanalizować przekaz płynący z reklamy. KER przeanalizowała, czy reklama była prowadzona w poczuciu odpowiedzialności społecznej, zgodnie z dobrymi obyczajami i zasadami uczciwej konkurencji. Dodatkowo KER chciała też sprawdzić, czy reklama zagraża w jakiś sposób fizycznemu, psychicznemu lub moralnemu dalszemu rozwojowi dzieci i młodzieży. Komisja uznała jednak ostatecznie, że nie może reklamie niczego zarzucić, a ponadto, że nie była ona kierowana do dzieci.
Skargi do KER bawią i (nie) uczą
O skargach składanych do Komisji Etyki Reklamy pisaliśmy niejednokrotnie. Jest to zresztą bardzo wdzięczny temat, bo z jednej strony wywołuje na twarzy lekki uśmiech, a z drugiej – pokazuje, jak rozumują ludzie i co im przeszkadza. Mając w pamięci takie skargi jak posądzenie Oreo o promowanie nekrofilii czy Lidla o zachęcanie do alkoholizmu można wnioskować, że sporo osób odbiera reklamy w sposób zbyt dosłowny. To zresztą interesujące, bo skłonność do pomijania warstwy metaforycznej i dosłownego rozumienia słów może rzutować właściwie na każdą dziedzinę życia. I to rzadko w sposób pozytywny.