Poczta zgubiła list naszego czytelnika wysłany pół roku temu. Reklamacja zaginionej przesyłki została rozpatrzona dopiero teraz, ale uznano ją za niezasadną. Wytłumaczeniem jest koronawirus, który uniemożliwia prześledzenie jej losów. Byłoby to zrozumiałe, gdyby nie fakt, że reklamację składano jeszcze zanim wirus dotarł do Europy.
Epidemia koronawirusa i ogólnoświatowe zamieszanie z nią związane to dla niektórych wręcz dar niebios. Oto pojawiła się uniwersalna wymówka i usprawiedliwienie na wszystkie możliwe bolączki. Tłumaczymy tym zwolnienia, cięcia etatów i zarobków w firmach, braki w płatnościach i polityczną hucpę z organizowaniem wyborów. Wachlarz możliwości jest ogromny, a wytłumaczenie w zasadzie nie do podważenia. Szkoda, że w niektórych przypadkach wygląda co najmniej zabawnie.
W połowie marca Poczta Polska zawiesiła świadczenie usług związane z doręczeniami przesyłek do innych krajów. Kilka dni później poinformowano, że wznowiono wysyłanie przesyłek zagranicznych do wybranych państw. Obecnie można wysłać przesyłkę do 15 państw, z czego 12 z nich to kraje europejskie. Niestety w razie problemów z doręczeniem takiej przesyłki można ją spisać na straty, a reklamacja zaginionej przesyłki zostanie uznana za niezasadną.
Reklamacja zaginionej przesyłki na poczcie
Nasz czytelnik 15 października 2019 roku wysłał polecony list priorytetowy za granicę. Przesyłka do adresata nie dotarła, więc zgłosił jej zaginięcie i 23 stycznia 2020 roku złożył reklamację. Odwołanie rozpatrzono 14 kwietnia i uznano je za niezasadne. Warto jednak przytoczyć uzasadnienie decyzji.
Z uwagi na obecnie panującą epidemię koronawirusa w Polsce i na świecie, nie jesteśmy w stanie przeprowadzić postępowania wyjaśniającego i ustalić losów reklamowanej przesyłki.
Wyjaśniamy, że zgodnie z art. 24 ust. 2 pkt 1 Światowej Konwencji Pocztowej, kraje członkowskie i wyznaczeni operatorzy nie ponoszą odpowiedzialności w przypadku działania siły wyższej, a tym samym, zgłoszona reklamacja nie pociąga za sobą roszczeń odszkodowawczych.
Przepraszamy za wszelkie kłopoty i niedogodności związane z przedmiotową sprawą, jednak biorąc pod uwagę przytoczony wyżej przepis, nie możemy uznać reklamacji i zadośćuczynić zgłoszonym roszczeniom.
Absurd całej sytuacji polega na tym, że zaginioną przesyłkę wysłano jeszcze zanim koronawirus zaraził pierwszego obywatela Chin. Bardzo prawdopodobne, że zaginęła wkrótce po tej dacie. Co więcej, nasz czytelnik reklamację złożył jeszcze zanim odnotowano pierwszy przypadek zachorowania w Europie. Zgodnie z informacjami umieszczonymi na stronie internetowej Poczty Polskiej, operator rozpatruje reklamacje w terminie nie dłuższym niż 30 dni. Oczywiście rozumiem, że jest to pewnego rodzaju termin instrukcyjny, który poczta stara się dochowywać w ramach własnego trybu pracy. Mimo wszystko ten termin upłynął pod koniec lutego, a więc jeszcze przed pierwszym zachorowaniem w Polsce.
Reklamacja zaginionej przesyłki naszego czytelnika nie wróży dobrze nadchodzącym wyborom
Niestety podejście, którego doświadczył nasz, czytelnik nie pozwala optymistyczne patrzeć na nadchodzące wybory. Tu chodzi o prześwietlenie historii tylko jednej przesyłki, która z jakiegoś powodu zaginęła po drodze do adresata. Za kilka dni poczta będzie musiała dostarczyć niemal 30 milionów przesyłek zawierających niezwykle wrażliwe dane obywateli. Nie będzie, przesadą jeżeli powiem, że to na barkach poczty i sprawności jej organizacji spoczywają losy naszego kraju. Czy zagubienie karty do głosowania również spotka się z tłumaczeniem „bo koronawirus”?
To nie pierwszy taki przypadek, kiedy reklamacja na poczcie to źródło zabawnych doświadczeń. Zabawnych rozumianych niestety jako śmiech przez łzy. To bardzo przykre, ponieważ poczta pełni niezwykle doniosłą funkcję w naszym państwie. Radosław Tyburski napisał nawet, że w Polsce wymiar sprawiedliwości sprawuje poczta polska. Wynika to z tego, jak dużą wagę nasze prawo przykłada do kwestii doręczania przesyłek. Obsługa reklamacji ewentualnych uchybień jest równie ważna, jak samo doręczenie. To ważne zwłaszcza w kontekście tak olbrzymiego wyzwania, jakim są korespondencyjne wybory prezydenckie. Czy możemy się spodziewać, że zaginionych kart do głosowania również nie da się odnaleźć przez panującą epidemię?