Uwierzyliśmy w wodoodporność. Uwierzyliśmy, że możemy z naszym smartfonem iść pod prysznic, nad morze, a na basenie pstrykać sobie fikuśne fotki z atrakcyjnym ujęciem pod wody. Reklamacja zalanego smartfona a reklamy tychże.
Trudno nas winić – ja zresztą też wierzyłem. Krzyczeli z informacji prasowych i reklam na portalach, w prasie, w telewizji. Piękne panie i przystojni panowie chlapali się w wodzie, wymachiwali swoimi cudownymi smartfonami, w tle pływały delfiny, płaszczki i inne cuda.
A potem telefony się zalewały. Reklamacja zalanego smartfona… Cóż…
I nagle okazywało się, że te zapewnienia reklamowe to nie do końca tak, że to nie wodoodporność, że wodoszczelność, że w sumie to też tak nie do końca. W rezultacie zdarzało się reklamować w serwisie gwarancyjnym smartfon, który zalał się przy okazji mycia zębów (leżąc obok na pralce) lub jesiennego dżdżu, a niewzruszony pan z obsługi mówił, że to nasza wina i żeby położyć go w misce ryżu (smartfon, nie pana). Wyciągano karty gwarancyjne, wskazywano gwiazdki i dopiski na opakowaniu, więc wracaliśmy do domu z nosem spuszczonym na kwintę, nierzadko przechodząc tuż obok rozstawionego w jakimś Media Markt bannerze reklamowym, gdzie z tym samym telefonem pani tapla się w wodzie przy śródziemnomorskiej plaży.
Oczywiście mam w pamięci kodeks cywilny:
§ 2. Jeżeli kupującym jest konsument, na równi z zapewnieniem sprzedawcy traktuje się publiczne zapewnienia producenta lub jego przedstawiciela, osoby, która wprowadza rzecz do obrotu w zakresie swojej działalności gospodarczej, oraz osoby, która przez umieszczenie na rzeczy sprzedanej swojej nazwy, znaku towarowego lub innego oznaczenia odróżniającego przedstawia się jako producent.
I uważam, że przynajmniej w niektórych wypadkach sprzedawcy i producenci powinni ponosić odpowiedzialność za te swoje wodoszczelności, jeśli dział sprzedaży i marketingu nie zabezpieczył firmy odpowiednimi „kruczkami” (bo trudno to niestety nazwać inaczej), normami i redefinicjami wodoszczelności.
Basenowa reklama HTC zakazana w Wielkiej Brytanii
Podczas, gdy nasza Komisja Etyki Reklamy musi się borykać z problemami, że chleb z Biedronki nie pachnie „jak dawniej”, a kura z reklamy BZ WBK została potraktowana przedmiotowo, bo znosiła złote jajka, w Wielkiej Brytanii Advertising Standards Authority zakazała reklamy, w której olimpijczyk Tom Daley korzysta z HTC U11 na basenie.
Zdaniem organizacji reklama wprowadza w błąd, ponieważ przeciętna osoba niemal na pewno postępując tak, jak bohater reklamy, doprowadziłaby do trwałego uszkodzenia swojego telefonu, przekraczając jego granice rzekomej wodoszczelności (certyfikat IP67 – do 1 metra głębokości).
Reklamy HTC muszą zostać wycofane ze wszystkich środków komunikacji medialnej, choć póki co nadal są dostępne – jak widać powyżej – na ich youtube’owym kanale. Z podobnymi sankcjami przy okazji Xperii Z5 musiał mierzyć się koncern Sony – donosi Android Authority.
Osobiście, a w dużej mierze opierając swoją opinię na doświadczeniach czytelników Bezprawnika, jestem zdania, że powinien istnieć bardzo duży nacisk na producentów sprzętu w związku z komunikacją medialną funkcji wodoodporności lub wodoszczelności. Ich „smartfonowe” znaczenie w znaczącym stopniu odbiega od tego potocznego, reklamy wprowadzają w błąd kreując nieprawdopodobne scenariusze, a ludzie masowo topią smartfony w jeziorze.