Przez 3 miesiące korzystałem z Revolut Ultra, za którego trzeba (i nie warto) płacić 260 złotych miesięcznie

Finanse Inwestowanie Technologie Dołącz do dyskusji
Przez 3 miesiące korzystałem z Revolut Ultra, za którego trzeba (i nie warto) płacić 260 złotych miesięcznie

Revolut to pod względem konstrukcji, wyglądu i nawigacji jedna z moich ulubionych aplikacji finansowych na świecie.

Mimo to oczywiście nie jest to moja główna aplikacja bankowa. Po pierwsze, Revolut to jeszcze dzieciak i pomimo swoich licencji bankowych z Litwy, nie wzbudza we mnie takiego zaufania jak duże banki, obecne w Polsce od dekad. Nie wpłacilbym tu wielkich pieniędzy na konto oszczędnościowe, nie ma zresztą powodu, bo tu oferta Revoluta jest po prostu słaba lub średnia.

Po drugie, choć Revolut ma mnóstwo opcji (spróbujcie w swoim PKO BP czy ING pohandlować krypto), to jednak mam wrażenie, że aspekt codziennego zarządzania kontem jest tam traktowany nieco po macoszemu. Ale obiecuję, jeszcze w tym roku spróbuję zrobić challenge „korzystałem z Revoluta jak z normalnego banku” i skonfrontuję moje powierzchowne odczucia z prozą poranka. Może się mylę, bo wizualnie potencjał jest na pewno wspaniały.

Wreszcie, po trzecie: uważam, że Revolut nie jest tani. O ile podstawowe produkty bankowe jeszcze jak cię mogę (choć trzeba uważać, by nie wpaść w różne dodatkowe opłaty), to na przykład jego konto inwestycyjne nabija solidne prowizje.

A jeszcze dodam, że trochę się też swego czasu na Revolucie sparzyłem, ciągle miał do mnie jakieś pretensje w związku z moją tożsamością, chciał mi zamykać konta, na koniec nawet zapłacił mi za niedogodności, od tamtego czasu jest już dobrze, ale prawda jest taka, że gdybym nie relacjonował moich problemów na łamach Bezprawnika, to nie wiem czy w ogóle miałbym dziś możliwość dalszego korzystania z tej aplikacji…

Przez kwartał korzystałem z Revolut Ultra

A skoro o biurze prasowym Revoluta mowa. Jakiś czas temu zaproponowało mi, że mogę sobie nieodpłatnie przez kilka miesięcy skorzystać z ich pakietu Ultra. To rocznie wydatek na poziomie 2500 złotych, czyli – powiedzmy – nowego Apple Watcha 9, tygodniowych wakacji w niskim standardzie w Chorwacji lub ryby z frytkami nad polskim morzem. Jako wyznawca maksymy „gratis to uczciwa cena” uznałem, że się pobawię.

Testowałem też ostatnio składany telefon Samsung Galaxy Z Flip5 i odczucia mam podobne. Oba ekosystemy są fajne, ale niepraktyczne, stworzone głównie dla… szpanu.

W ramach planu Revolut Ultra przychodzi do nas przepiękna, ciężka, pokryta platyną karta płatnicza, która z kilometra krzyczy, że jesteś bogolem i możesz sobie kupić nie tylko tę bluzeczkę, ale całe Złote Tarasy. Tyle tylko, że kto dziś – oprócz mojej babci – płaci fizycznym egzemplarzem swojej karty debetowej? Z karty (lub kilku, bo można mieć w tym planie kilka) lepiej się za szybko nie rozmyślać, bo opłaty za rezygnację w pierwszych miesiącach są rynkowo gigantyczne (koło 250 zł).

Ubogie bogactwo Revolut Ultra

W ramach kosztującego 260 złotych miesięcznie planu zyskujemy bezpłatne wypłaty z bankomatów do kwoty 7500 zł miesięcznie, a potem prowizja wynosi 2% (co najmniej 5 zł)… Ja tylko przypominam, że pierwszy z brzegu mBank w swoich darmowych rachunkach niedawnymi podwyżkami niemal poprowadził lud na barykady, a można korzystać tam z bankomatów nieporównywalnie taniej (może nawet za darmo), niż w najlepszym planie Revoluta.

I taki właśnie jest ten Ultra. Wypłata z bankomatu z karty kredytowej droższa niż w większości innych banków (prowizja blisko 6 proc.), za płatności z konta karty kredyowej też dodatkowa prowizja 6 proc. Ja nie mam dużego doświadczenia z kartami kredytowymi, mam tylko jedną w banku Santander, na którą zgodziłem się w ramach jakiejś tam promocji, ale oni żadnych prowizji za płacenie kartą kredytową nie pobierają.

Revolut do naszej świadomości wbił się przede wszystkim jako platforma do taniego obracania walutami i tutaj też daje radę – w planie Ultra (ale też w znacznie tańszym Metal i Premium) nie pobiera opłaty za wymianę walut, co jest atutem, jeśli ktoś bardzo mocno z tego aspektu korzysta.

Paradoksalnie ciekawe wydaje się połączenie planu Ultra z Revolut Pro, gdzie uzyskujemy aż 1,2% za wydatki kartą i z tego co rozumiem, nie ma tam żadnego limitu. Jak ktoś wydaje płacąc kartą ok. 22 000 złotych miesięcznie to nawet zwróci mu się tą drogą koszt planu… Ale czy takich ludzi jest w tak dużo poza filmami z Richardem Gerem i Julią Roberts?

Drogiego Revolut Ultra ciąg dalszy

Revolut Ultra przypomina mi nieco historię ciotki mojego kolegi, która w 2001 roku przyjechała po 30 latach z Chicago do Polski, rozdała wszystkim dzieciom po jednym dolarze i zachowywała się przy wszystkim tak, jakby co najmniej właśnie odmieniła ich życie, dała podwaliny finansowe pod pierwszy portfel nieruchomości i pierwsze płockie startupy.

Tak samo się czuję, gdy Revolut mówi coś w stylu „Ultra to najlepsze co mamy, lepiej się nie da”, a potem w ramach swojego konta giełdowego proponuje raptem 10 bezprowizyjnych transakcji miesięcznie. 0,12% w planie Ultra albo kwota opłaty minimalnej w wysokości 4 zł. To jest po prostu lipa i nic specjalnego. Czytam te warunki i śmieję się jowialnie po XTB-owemu, gdzie takie rzeczy są za darmo. Patrzę też na choćby Saxo – 0,08%.

Prowizja na krypto w planie Ultra wynosi z kolei 0,49% względem 1,49% z planu podstawowego.

Może więc Revolut Ultra nie jest usługą finansową?

Jeśli z Revolut Ultra zdejmiemy delikatną warstwę platyny, którą powleka swoją kartę, to w aspekcie finansowym wydaje się nagi. Może jednak czegoś nie rozumiem i ten abonament jest w rzeczywistości formą zbudowania produktu lifestyle’owego?

Jeśli jesteś plejbojem na miarę XXI wieku, zaczytujesz się w Financial Times, prowadzisz szemrane interesy za Nord VPN, codziennie łamiesz inne serce z pomocą Tindera Gold, szukasz inspiracji na nowe ćwiczenia przy pomocy Freelectics i na dodatek robisz to wszystko na raz, to Revolut Ultra zaczyna mieć trochę sensu, w ramach swojej subskrypcji dając ci dostęp do tych wszystkich usług premium (i wielu innych) za darmo. Moim zdaniem Revolut Ultra może być interesującą ofertą dla kogoś, kto korzysta z przynajmniej 2-3 usług premium z tego pakietu, bo wtedy bez konieczności opłacania comiesięcznych abonamentów wyjdzie na „zero” i jeszcze będzie miał do dyspozycji najlepszy możliwy wariant Revoluta.

W ramach Revolut Ultra dostajemy też dość konkretne ubezpiecznie OC od wielu różnych okoliczności, a także wstęp do saloników lotniskowych za darmo, gdzie możemy użyczyć naszą platynową kartę jakiemuś pociągającemu nosem maklerowi i może nawet nawiązać znajomość na całe życie.

Revolut Ultra to styl życia

Reasumując, w mojej ocenie Revolut Ultra to drogi i z tej perspektywy stosunkowo kiepski plan dla aplikacji finansowej. Nie oferuje niczego bardzo spektakularnego, często przegrywa z podstawową ofertą klasycznych banków czy domów maklerskich, a do tego jeszcze trzeba płacić za niego bardzo solidny abonament.

Z drugiej strony pewnie są osoby, które byłyby w stanie racjonalnie uargumentować sobie zakup tego planu poprzez dodatkowe korzyści, które oferuje – bo na przykład już teraz płacą za Tindera.

Z mojej perspektywy Revolut Ultra nie pomaga wizerunkowo marce, która każe sobie płacić krocie za „najlepszy wariant swojej aplikacji”, a nawet pod tym względem jest droższa od ofert, w których nikt nawet nie napina się na finalny efekt.