Nowelizacja ustawy o OZE wejdzie w życie 1 stycznia. Dla osób chcących zainwestować w panele fotowoltaiczne to kluczowa data. Jeśli nie zdążą z ich podłączeniem, to obejmą ich nowe, bardzo niekorzystne dla prosumentów przepisy. Nic więc dziwnego, że samorządy skarżą się na rezygnacje z fotowoltaiki.
Nowe przepisy zakrawają na sabotaż: właściciel paneli słonecznych będzie słono płacił za wyprodukowany przez siebie prąd
Portal money.pl informuje o poważnym problemie samorządów. Niektórzy mieszkańcy decydują się przerwać współfinansowaną przez Unię Europejską instalację paneli słonecznych, niejako w ostatniej chwili. Rezygnacje z fotowoltaiki mają jedno źródło: nowelizację ustawy o OZE i zmianę zasad rozliczania wyprodukowanej energii.
Do tej pory było tak, że prosument nadwyżkę odbierał sobie za darmo od dostawcy prądu w momencie, gdy jego panele słoneczne nie produkowały dostatecznej ilości energii. Na przykład wieczorem, w nocy, albo w mniej słonecznych miesiącach. System był korzystny dla gospodarstw domowych wyposażonych w fotowoltaikę, bo prosumenci często w ogóle nie płacili za prąd.
Od 1 stycznia dotychczasowy system stanie na głowie. Prosument będzie sprzedawał wyprodukowaną przez siebie energię elektryczną po cenach hurtowych. Kiedy prądu zabraknie, będzie go kupował po cenach detalicznych – czyli dużo drożej. W praktyce do zapłacenia pozostanie nawet 40 proc. rachunków sprzed montażu fotowoltaiki. Tak skonstruowane przepisy są bardzo korzystne dla przedsiębiorstw dostarczających energię. Wszystkie grupy energetyczne w Polsce należą do państwa.
Niestety, nowe rozwiązanie praktycznie przekreśla sens inwestycji w fotowoltaikę z punktu widzenia przeciętnego Kowalskiego. Jaki jest sens ponosić koszty inwestycji, skoro i tak trzeba będzie płacić za wyprodukowany przez siebie prąd, nawet 1,5 tysiąca złotych rocznie?
Rezygnacje z fotowoltaiki okazują się bardzo niebezpieczne dla budżetów polskich samorządów
Trudno powiedzieć, kto wpadł na pomysł podkopywania inwestycji w Odnawialne Źródła Energii w momencie, gdy nasz kraj musi robić w tej dziedzinie szybkie postępy. Nie da się jednak ukryć, że nowe przepisy stanowią krok wstecz, jeśli chodzi o transformację energetyczną w naszym kraju. Pod tym względem nowe brzmienie ustawy o OZE było już wielokrotnie krytykowane przez ekspertów.
Jest jednak jeszcze jeden problem. Rezygnacje z fotowoltaiki narażają samorządy na surowe kary ze strony Unii Europejskiej. Samorządy zawarły w końcu określone umowy z Komisją Europejską, zakładające osiągnięcie określonego wskaźnika instalacji paneli słonecznych. Bruksela wykłada od 60 do 80 proc. kosztów instalacji, samym montażem zajmują się samorządy. Niedotrzymanie warunków umowy może skończyć się koniecznością zapłaty nawet siedmiocyfrowych kwot. Dla budżetów polskich samorządów byłby to cios, po którym naprawdę trudno byłoby się podnieść.
Osoby, które zdążą zamontować fotowoltaikę przed 1 stycznia przez 15 lat będą funkcjonować na starych zasadach. To bardzo dobra wiadomość dla wszystkich, którzy zdążyli zainwestować w panele słoneczne. Tym niemniej pozostaje pytanie: co właściwie rządzący chcieli w ten sposób osiągnąć? Z punktu widzenia koncernów energetycznych ponoszone koszty się nie zmniejszą. Rezygnacje z fotowoltaiki sugerują, że po prostu nowi prosumenci przestaną trafiać do systemu.
Nowe przepisy dotyczące rozliczania energii wyprodukowanej dzięki domowej fotowoltaice od samego początku sprawiały wrażenie wręcz sabotażu. Dotychczas obowiązujące rozwiązania, choć nieidealne, są prostsze i bardziej korzystne dla społeczeństwa. Jeśli potrzebne były jakieś zmiany w fotowoltaice, to takie czyniące domowe instalacje bardziej korzystnymi finansowo.