„Unia Europejska ma zbliżać ludzi i ułatwiać im życie. Zniesienie opłat roamingowych to prawdziwy europejski sukces”
Takie oświadczenie wydali Przewodniczący Parlamentu Europejskiego Antonio Tajani, premier Malty Joseph Muscat, w imieniu prezydencji Malty w Radzie Unii Europejskiej, oraz przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker. O tym, że faktycznie tak, będzie informowaliśmy na Bezprawniku, wyjaśniając niezwykle proste (zwłaszcza jak europejskiej przepisy) zasady:
Od tego dnia ceny usług telekomunikacyjnych w roamingu w Unii Europejskiej będą się kształtować następująco:
- rozmowy przychodzące: cena taka jak w kraju;
- rozmowy wychodzące: cena taka jak w kraju;
- SMS: cena taka jak w kraju;
- transmisja danych: cena taka jak w kraju.
Proste i łatwe do zapamiętania, prawda? Jeśli Twoja umowa z operatorem przewiduje np. „nieograniczoną” liczbę minut czy duży pakiet danych: będzie mógł je wykorzystać nie tylko w Polsce, ale i podczas np. wakacyjnego urlopu w Grecji czy Hiszpanii. Nie zapłacisz ani złotówki więcej podczas używania Google Maps na niemieckim autobahnie, od razu i bez problemów zamieścisz fotkę na Instagramie prosto z wieży Eiffle’a.
Roaming w Unii Europejskiej po nowemu – operatorzy pokonani przez europejski socjalizm
Zmiany te są tak rewolucyjne, że wielu nie wierzyło, że operatorzy dostosują się do nowych przepisów. Ba, mieli ku temu podstawy: kiedy przyszło co do czego, okazało się, że tylko w Orange ceny w roamingu są takie jak w kraju. Pozostali operatorzy poszli na skróty, wprowadzając mocno ograniczone limity, a do tego ustalając ceny za rozmowy czy pakiety danych w wysokości sporo wyższej, niż ustalone w unijnych przepisach. Takie działania polskich operatorów, choć zrozumiałe z perspektywy obawy o zmniejszenie zysków z prowadzonej działalności, stanowiły dosyć jaskrawe naruszenie unijnych norm.
Okazało się na szczęście, że tam, gdzie niewidzialna ręka rynku pozwala na (zbyt) wiele, ratunkiem dla konsumentów będą państwowe instytucje, stojące na straży praworządności – takich jak np. Urząd Komunikacji Elektronicznej. Wystarczyło samo pogrożenie palcem, bo tak należy traktować zapowiedź UKE przyjrzenia się praktykom rodzimych telekomów. Skutek?
Wszyscy operatorzy tradycyjni (posiadający własne stacje bazowe) poszli w ślady Orange i od dzisiaj korzystanie z roamingu na terenie Unii Europejskiej nie będzie się wiązało z zawałem serca przy lekturze comiesięcznego rachunku. Przykładowo, najgorzej wypadający do tej pory Plus ładnie i czytelnie informuje w komunikacie, że obowiązujące w kraju pakiety minut i SMS-ów będą traktowane identycznie w innych krajach UE. Co więcej, każdy posiadacz abonamentu w tej sieci otrzyma – wyliczony zgodnie z wskazanymi przez przepisy UE zasadami – pakiet danych do wykorzystania poza Polską. Jego wysokość jest oczywiście uzależniona od kwoty abonamentu. Przykładowo, przy abonamencie w wysokości 20-29,99 zł pakiet wyniesie 1,5 GB, a przy kwocie 90-99,99 zł – 5,1 GB. Do tego, przy przekroczeniu 80% przyznanego pakietu abonent otrzyma SMS-a informującego o tym fakcie.
Czy nie jest to dowód na to, że czasami przedsiębiorców trzeba po prostu siłą przepisami zmusić do przyjaznych obywatelom praktyk? Nie wiem, jak Wam, ale mi taki europejski socjalizm bardzo się podoba.