Przyszli na marsz równości w Lublinie z własnoręcznie skonstruowanymi materiałami wybuchowymi. Stali po stronie przeciwników tego wydarzenia i chcieli „narobić hałasu”. Nie udało im się jednak odpalić ładunków, złapała ich policja i dziś usłyszeli wyrok. Szokujący, bo rok więzienia za terroryzm (a tak można interpretować ich zachowanie) to bardzo zły sygnał, który na pewno pójdzie w świat.
Rok więzienia za terroryzm
Oczywiście małżeństwo z Lublina nie zostało skazane za ciążący na nich zarzut przestępstwa o charakterze terrorystycznym. Bo prokurator w trakcie śledztwa uznał, że wniesienie przez nich materiałów wybuchowych na publiczne zgromadzenie, jakim był marsz równości, nie miało nic wspólnego z terroryzmem. Dlatego mężczyzna i kobieta odpowiadali tylko pod zarzutem przygotowania i posiadania ładunków wybuchowych. I za to dostali karę roku bezwzględnego więzienia. Przy maksymalnym zagrożeniu za to przestępstwo wynoszącym osiem lat pozbawienia wolności.
Jak czytamy na portalu tokfm.pl, o rok więzienia wnioskowali obrońcy oskarżonych, którzy zdecydowali się dobrowolnie poddać się karze. Sędzia przystał na tę propozycję. Uwzględnił między innymi to, że małżeństwo było do tej pory niekarane i że przyznało się do winy (jak mieli się nie przyznać, skoro zostali złapani na gorącym uczynku?). Sąd zdecydował też, że do czasu uprawomocnienia się wyroku mężczyzna i kobieta mogą opuścić areszt tymczasowy.
Kara tak lekka, że nikogo nie odstraszy
Kara orzeczona przez sąd ma mieć charakter odstraszający. Zarówno dla sprawców, jak i innych osób, które chciałyby zrobić podobną rzecz. Jaki zatem skutek odniesie tak łagodny wyrok dla ludzi, którzy chcieli odpalić na marszu równości pojemnik z gazem otoczony taśmą z petardami? Przy wciąż niesłabnącej agresji w polskim życiu publicznym może to niestety zachęcać kolejne osoby do jeszcze bardziej radykalnych działań.
„Dzisiejszy wyrok uważam za skandaliczny. Rok pozbawienia wolności to kara, która grozi m.in. za niepłacenie alimentów. A w tym przypadku mamy do czynienia z parą, która planowała zabić czy skrzywdzić uczestników pokojowego zgromadzenia”, mówi cytowany przez Tok FM Bartosz Staszewski, organizator marszu równości w Lublinie. Sami oskarżeni twierdzili, że nie chcieli nikogo skrzywdzić i że posądzanie ich o ataki terrorystyczne to absurd. Jedynym ich zamiarem było „narobienie hałasu”. Gdyby jednak tylko o hałas chodziło, nie konstruowaliby z petard mini-bomby, tylko zadowoliliby się wuwuzelą.
Terroryzm – czym jest w polskim prawie karnym
Zajrzyjmy do naszego kodeksu karnego i do przepisu mówiącego o definicji przestępstwa terrorystycznego (art. 115 § 20 k.k.).
„Przestępstwem o charakterze terrorystycznym jest czyn zabroniony zagrożony karą pozbawienia wolności, której górna granica wynosi co najmniej 5 lat, popełniony w celu:
- 1) poważnego zastraszenia wielu osób,
- 2) zmuszenia organu władzy publicznej Rzeczypospolitej Polskiej lub innego państwa albo organu organizacji międzynarodowej do podjęcia lub zaniechania określonych czynności,
- 3) wywołania poważnych zakłóceń w ustroju lub gospodarce Rzeczypospolitej Polskiej, innego państwa lub organizacji międzynarodowej
– a także groźba popełnienia takiego czynu.”
Prokurator uznał więc, że małżeństwo z ładunkami wybuchowymi wcale nie zamierzało „poważnie zastraszyć wielu osób”. Jak rozumiem, potraktował wniesienie tych materiałów jako niewinną zabawę dwójki patriotów.
20-latka i 26-latek to kibice piłki nożnej. Uznają tylko tradycyjne wartości, z czego jedną z głównych jest „chłopak-dziewczyna – normalna rodzina”. Noszą z dumą na piersi krzyż celtycki. I my mamy uwierzyć, że wnosząc materiały wybuchowe na marsz znienawidzonych przez siebie ludzi chcieli po prostu narobić szumu? Zaprawdę, żyjemy w szalonych czasach.