Francuskie służby ostrzegają, że zamachy w Paryżu ze stycznia i listopada 2015 roku to była zaledwie przygrywka dla zmasowanych ataków, które mają dopiero nadejść.
Kiedy 11 września 2001 roku samoloty uprowadzone przez islamskich fanatyków z Al-Kaidy uderzyły w dwie wieże World Trade Center i Pentagon, wszyscy komentatorzy byli zgodni – tego dnia obudziliśmy się w kompletnie nowej rzeczywistości gdzie zamachy terrorystyczne odbywają się na masową wręcz skalę. W następnych latach Al-Kaida zorganizowała zamachy w Londynie i Madrycie. Zginęły setki osób. Międzynarodowa koalicja pod przewodnictwem Stanów Zjednoczonych wydała „Bazie” regularną wojnę, która miała zakończyć się wraz ze śmiercią jej przywódcy Osamy bin Ladena zastrzelonego przez oddział SEALs na terenie Pakistanu.
Ataki terrorystyczne w 2016 roku to tylko kwestia czasu
Tak się nie stało. Islamski terroryzm wyewoluował, przybrał innych charakter. Amerykanie wychodząc z Iraku zostawili po sobie pustkę, słaby rząd w Bagdadzie nie umiejąc administrować krajem podzielonym przez waśnie rodowe, spory na tle religijnym i narodowościowym, w 2014 roku poddał broniony przez 50 tyś. zawodowych żołnierzy Mosul. Komu? 3000 islamskich bojowników z organizacji Państwo Islamskie w Iraku i Lewancie. Organizacji-córki Al-Kaidy, która wkrótce zerwała z nią więź, wyrastając na światowego lidera dżihadu.
Czytaj też: Tunezja, Synaj, Egipt – gdzie bezpiecznie podróżować?
Na podbitych ternach Syrii i Iraku, islamiści po raz pierwszy we współczesnej historii, utworzyli coś na kształt quasi-państwa ze strukturami politycznymi i administracyjnymi. Co najgorsze, Państwo Islamskie uzyskało dostęp do bogatych złóż roponośnych Bliskiego Wschodu, które dziennie przynoszą około 3 milionów dolarów zysku. Kto kupuje czarne złoto od siepaczy Baghdadiego to już temat na zupełnie inny artykuł.
Państwo Islamskie dysponuje budżetem o jakim Osama bin Laden mógł tylko pomarzyć. Główni ideolodzy tej organizacji terrorystycznej (a może czas powiedzieć, politycy tego kraju?) zakładają, że struktury terytorialne są ich zarówno przewagą, jak i słabością. Dlatego opracowali koncepcję walki z niewiernymi, potocznie zwaną „Dżihad 2.0”. Propaganda Państwa Islamskiego w sieci i mediach społecznościowych jest niezwykle kusząca dla rozgoryczonych młodych ludzi pochodzenia arabskiego, zamieszkujących europejskie miasta. Al-Baghdadi już nie namawia tylko do przyjazdu i budowy wielkiego kalifatu, ale do podjęcia zbrojnego dżihadu na terytorium wroga.
Francuscy specjaliści od walki z terroryzmem islamskim są zdania, że zeszłoroczne zamachy z Paryża to był właśnie swojego rodzaju trening przed o wiele większym zmasowanym atakiem. Wbrew pozorom, listopadowy atak nie zakończył się pełnym sukcesem, mimo tragicznej śmierci ponad stu osób. Nie udało się wejść zamachowcom na Stade de France, a w klubie Bataclan zabrakło im zwyczajnie amunicji.
Państwo Islamskie może nie dokonało jeszcze tak spektakularnych zamachów jak organizacja prowadzona przez bin Laden, jednak stworzyło pewien hologram rzeczywistości, w której atak może przyjść w każdej chwili i czasie. Europa się boi – do jej bram pukają miliony imigrantów z terenów zagrożonych islamskim fundamentalizmem, a arabscy obywatele 2-3 pokolenia radykalizują się odrzucając wartości, w które uwierzyli ich rodzice przyjeżdżając po lepsze życie na Stary Kontynent.
Fot. tytułowa: Shutterstock