W internecie można znaleźć dziesiątki porad na temat, jak zrobić dobre wrażenie na potencjalnym pracodawcy na rozmowie kwalifikacyjnej. Paleta rad jest bardzo rozpięta, począwszy od stroju, na sposobie mówienia kończąc. Zapomina się jednak o jednym – na rozmowę kwalifikacyjną trzeba wcześniej przyjść. Nie jest normalną sytuacją, kiedy połowa kandydatów nie przychodzi na spotkanie, wcześniej o tym nie informując.
Jak się okazuje, z tym jest ogromny problem. Poszukiwania nowego pracownika to dla pracodawcy niemało zachodu. Najpierw trzeba zacząć od sporządzenia ogłoszenia o pracę, które odpowiada wszystkim „rynkowym” wymaganiom. W końcu rynek pracownika oznacza, że to właśnie oni mają mocniejszą pozycję w negocjacjach. To oznacza, że to potencjalnego pracownika trzeba zachęcić do aplikowania. Oczywiście nie ma w tym nic złego, w końcu po latach to poszukujący pracy mają szansę na dyktowanie warunków. Szkoda, że zapominają o tym, że rynek pracownika nie oznacza wcale tego, kandydaci do pracy są zwolnieni z kultury osobistej.
Miałem ostatnio sposobność rozmówić się dłużej z kolegą, który nie tak dawno narzekał mi, że Polacy nie mają zielonego pojęcia o tym, jak napisać CV. Tym razem opowiedział mi nieco więcej na temat zakończonego już procesu rekrutacyjnego w swojej firmie. Co prawda nie powiedział mi niczego, co by mnie kompletnie zaskoczyło. Niemniej jednak jestem zaskoczony tym, jak bardzo poszukujący pracy nie dbają o swój profesjonalizm.
Z około 20 otrzymanych CV mniej więcej połowa odpadła na samym początku, tylko po pobieżnym przejrzeniu zgłoszenia. Po wstępnej weryfikacji CV miał co prawda swoich 2 czy 3 faworytów, niemniej jednak postanowił zaprosić około 10 osób na rozmowę kwalifikacyjną. Pierwsze zdziwienie, aczkolwiek na plus, przyszło na samym początku. Niemal wszyscy kandydaci odebrali telefon, a pojedyncze rodzynki szybko oddzwoniły. O dziwo pomimo tego, że same rozmowy telefoniczne trwały krótko, już wtedy dało się odczuć lekceważący stosunek niektórych z nich. Najczęstszym przykładem była prośba o przesłanie adresu firmy smsem lub mailem. Niby drobnostka, aczkolwiek dająca trochę do myślenia. Czyżby kandydat nie pamiętał, gdzie wysyłał CV dwa dni wcześniej lub nie słuchał, jak rozmówca się przedstawił?
Rozmowa kwalifikacyjna? A tak. Zapomniałem przyjść
To jednak nic w porównaniu z tym, jak wyglądały rozmowy kwalifikacyjne. A raczej chciałoby się powiedzieć jak nie wyglądały. Na zaproszonych około 10 osób na umówione spotkanie dotarły zaledwie cztery. Czy ktoś będzie zdziwiony, jak powiem, że żadna z tych osób nie poinformowała o rezygnacji ze spotkania? Nie muszę chyba mówić, jak bardzo to rozregulowało czas pracy w firmie? Pracodawca przeznaczył praktycznie cały dzień na spotkania, a na każde z nich przewidywał od 30 do 45 minut. W takich odstępach czasu umawiał kolejne osoby. Przy takim rozwoju wypadków cały plan dnia został kompletnie rozregulowany. Zaledwie jedna osoba wcześniej zadzwoniła i poprosiła o przełożenie spotkania na kolejny dzień z powodów rodzinnych. Kolega oczywiście nie miał nic przeciwko. Paradoksalnie to właśnie ta osoba została zatrudniona.
O dziwo sam przebieg poszczególnych rozmów kwalifikacyjnych przebiegał bez zarzutów. Nikt nie przyszedł z mamą, nikt nie zadawał dziwnych pytań. Wręcz przeciwnie – wydawało się, że kandydaci dobrze przyswoili sobie rady rekruterów i zadawali konkretne pytania na temat przyszłych obowiązków i miejsca pracy. Również fakt, że mój kolega umieścił wysokość wynagrodzenia w ogłoszeniu o pracę, ten temat nie budził niczyich wątpliwości. Negocjacje były bardzo konkretne, a kandydaci znając przewidywane widełki, zdecydowanie lepiej wiedzieli, jaka propozycja z ich strony ma szanse na uwzględnienie, a która będzie kompletnie przestrzelona.
Niemniej jednak sama rekrutacja nie została dobrze zapamiętana. To prawda, że ostatecznie udało się znaleźć odpowiedniego pracownika, jednak zabrało to zdecydowanie zbyt wiele czasu i energii po stronie pracodawcy. Początkowa segregacja ogromnej ilości kompletnie nieudolnych CV, a następnie rozczarowanie postawą kandydatów i w konsekwencji kompletnie zdezorganizowany czas pracodawcy z pewnością zostaną zapamiętane na długo. Jeżeli jedna lub dwie osoby rezygnują z ubiegania się o stanowisko, nie informując o tym pracodawcy, to byłoby to całkiem zrozumiałe. Niestety nie można tego powiedzieć o sytuacji, w której ponad połowa kandydatów zupełnie olewa umówione spotkanie. Nie ma to, jak oznaka szacunku do potencjalnego pracodawcy.