Kwestia zakazu handlu w niedziele to saga, która chyba nigdy się w Polsce nie skończy. Co jakiś czas w przestrzeni publicznej pojawiają się głosy, dotyczące całkowitego zniesienia zakazu, lub odwrotnie — jego zaostrzenia. W ostatnim czasie Ryszard Petru podzielił się swoim pomysłem na modyfikację prawa, dotyczącego niedziel handlowych w Polsce. Według tych propozycji to samorządy miałyby odpowiadać za to, gdzie zakaz handlu w niedziele będzie wprowadzony.
Ryszard Petru proponuje przełomowe rozwiązanie, dotyczące handlu w niedziele w Polsce
Poseł Polski 2050 oświadczył, że ma dość impasu, dotyczącego braku rozpatrzenia wniosku jego partii w sprawie handlu w niedziele, który utknął w Sejmie. Tym razem Ryszard Petru poszedł dalej w swoich pomysłach, o których mówił niedawno dla PAP:
Będę namawiał moje koleżanki i kolegów, aby złożyć wniosek o możliwość delegacji tych decyzji o handlu w niedziele na poziom samorządów. Te samorządy, które nie chcą otwierać sklepów, nie otwierałyby ich, a te, które chcą, otwierałyby je.
Tego typu pomysły oczywiście nie są rzucane w przestrzeni publicznej w sposób nieprzemyślany. Według badania SW Research dla Wprost liberalizację handlu w niedziele popiera ponad połowa Polaków. Nie jest w tym wypadku tajemnicą, że największymi przeciwnikami zakazu handlu w niedzielę są najmłodsi mieszkańcy Polski. Aż 68,3 proc. badanych w wieku 18-24 lata chce chodzić do sklepów w niedzielę. Do przeciwników niedzielnego zamykania puntków handlowych możemy zaliczyć także mieszkańców większych miast i osoby, które zarabiają od 5 do 7 tys. zł netto.
Propozycja Ryszarda Petru nie jest pozbawiona sensu. Samorządy i ich mieszkańcy pewnie ucieszyłby się z takich przepisów
Pomijając kwestię samego handlu w niedziele, każda propozycja, która kładzie nacisk na większą decentralizację naszej gospodarki i polityki, jest godna uwagi. Wszyscy wiemy o tym, że w naszym, unitarnym ustroju państwowym, władze centralne mają tendencję do powolnego spychania roli samorządów i narzucania im odgórnych decyzji, płynących z Warszawy. Tak właśnie było w przypadku wprowadzania zakazu handlu w niedziele. Ryszard Petru słusznie zauważa, że inaczej zakaz odczuwają mieszkańcy miejsc, gdzie nie uświadczymy praktycznie żadnych turystów, a inaczej miejscowości turystyczne. Mając to na względzie, władze wielu miejscowości wypoczynkowych pewnie byłyby skłonne zliberalizować przepisy, aby umożliwić turystom zrobienie najpotrzebniejszych zakupów podczas weekendu.
Czy samorządy mogłyby lepiej wiedzieć, jakie są aktualnie potrzeby mieszkańców miejscowości bardziej obleganych przez turystów? Zapewne włodarze tego typu miast i gmin dużo skuteczniej wyczuliby tendencje zakupowe mieszkańców i podjęliby decyzję lepiej dopasowaną do lokalnych uwarunkowań i mniej oderwaną od rzeczywistości. Na zmianę przepisów zdecydowałyby się pewnie nie tylko kurorty, ale także inne miejscowości. Oczywiście po wprowadzeniu tego typu przepisów, mógłby powstać problem dotyczący lokalnej, niedzielnej turystyki zakupowej, jednak czy byłby on aż tak bardzo widoczny? Raczej tego typu zjawiska miałyby miejsce incydentalnie i byłyby marginalne.
Ryszard Petru podkreśla także, że bardziej liberalne samorządy mogłyby otworzyć sklepy, a te bardziej konserwatywne zdecydować o ich zamknięciu. Ten argument jest jednak bardzo ryzykowny, gdyż przeciwnicy otwierania sklepów w niedziele handlowe (na czele ze związkowcami z Solidarności) od lat twierdzą, że przepisy te są wprowadzane po to, ażeby pracownicy sklepów mogli spędzać czas z rodziną i nie być obciążonymi pracą w weekendy. Różnicowanie w tym wypadku handlu w miejscach liberalnych i konserwatywnych, nie jest zbyt mądre i może prowadzić do jeszcze większych podziałów w już i tak bardzo spolaryzowanym społeczeństwie polskim.