Do Polski codziennie przybywają nowi uchodźcy z Ukrainy, ogarniętej obecnie wojną. Wolontariusze i organizacje pozarządowe sygnalizują, że nie są w stanie samodzielnie wszystkiego nadzorować i organizować. Problem sygnalizują również samorządy, które nie otrzymały od rządu wsparcia finansowego. Najgorsza sytuacja jest w Warszawie i Krakowie, które przyjęły najwięcej uchodźców. Tymczasem okazuje się, że podobno polski rząd wcale nie chce wymuszać relokacji uchodźców z tych miast w inne regiony Polski. Ma zamiar poczekać, aż… uchodźcy sami stwierdzą, że konieczne jest przeniesienie się do innych miast.
Polski rząd nie chce wymuszać relokacji uchodźców z Ukrainy. Ma nadzieję, że uchodźcy sami zmienią miejsce pobytu
Od kilkunastu dni do Polski przybywają uchodźcy z Ukrainy. Wiele z tych osób udaje się do największych polskich miast – Warszawy i Krakowa. Niektórzy nocują na dworcach (czasem jest to krótki przystanek przed podróżą, jednak nie zawsze), niektórzy – w wielkich halach i innych obiektach udostępnianych przez samorządy. W Warszawie miało do tej pory zamieszkać nawet 200 tys. Ukraińców. W Krakowie – 80-100 tys. Nie powinno zatem dziwić, że w obu przypadkach miasta są na skraju wydolności. Zapewnienie takiej liczbie osób noclegu, wyżywienia, podstawowych artykułów higienicznych i medycznych oraz wszelkiej pomocy (w tym prawnej) jest olbrzymim wyzwaniem. Zwłaszcza, że samorządy nie mogą w tej kwestii liczyć na specjalne wsparcie rządu.
Problem nagłaśniają zarówno samorządowcy, jak i wolontariusze oraz organizacje pozarządowe, którzy robią wszystko, by zapewnić uchodźcom każdą możliwą pomoc. Pozostają jednak bez wsparcia finansowego. Jak twierdzi rzeczniczka prezydenta Krakowa, Monika Chylaszek, miasto nie jest już w stanie wchłonąć więcej ludzi – i nie chodzi wyłącznie o miejsca noclegowe, ale również o pracę, miejsca w szkołach i przedszkolach czy w usługach urzędu. Dodatkowo rzeczniczka zaznaczyła, że Kraków wydał już – od początku wojny w Ukrainie – 14 mln zł z rezerwy na działania kryzysowe. Tymczasem roczny budżet na takie działania wynosi 19 mln zł.
Z tego względu samorządy czekają na wejście w życie specustawy – która umożliwiłaby przekierowanie części środków finansowych do gmin. Nie zmienia to jednak faktu, że zarówno Warszawa jak i Kraków borykają się obecnie z dużymi problemami logistycznymi – i oba miasta znajdują się na krawędzi wydolności, jeśli chodzi o przyjmowanie kolejnych uchodźców.
Najlepszym rozwiązaniem mogłaby być relokacja uchodźców do innych rejonów Polski. Tyle, że – jak donosi „Rz” – rząd nie chce wymuszać relokacji uchodźców. Jeden z przedstawicieli rządu miał stwierdzić w rozmowie z dziennikiem, że rząd aktualnie liczy na to, że gdy „życie w halach” stanie się nie do zniesienia, to… uchodźcy sami poproszą o relokację. Jak twierdzi rozmówca „Rz”, „może wtedy dojdą do wniosku, że trzeba skorzystać z propozycji i przenieść się gdzie indziej”.
W wielu rejonach Polski gminy są gotowe pomóc, ale uchodźcy wolą zostawać w dużych miastach
Warto też zwrócić uwagę, że prawdopodobnie wielu uchodźców decyduje się na pozostanie w dużych miastach ze względu na – przynajmniej teoretycznie – łatwiejszą możliwość znalezienia pracy i mieszkania. Dochodzi nawet do sytuacji, że różne gminy w Polsce – położone tuż obok dużych miast – mimo, że przygotowane do pomocy, nie mają komu pomagać. Co więcej, niektóre rejony Polski przyjęły zaledwie garstkę uchodźców. Mowa m.in. o województwie warmińsko-mazurskim, gdzie do tej pory miało pojechać zaledwie 1,5 tys. Ukraińców.
Nie ma zatem wątpliwości, że rząd powinien jak najszybciej podjąć działania mające na celu odciążenie dużych miast (i zapewnienie im odpowiedniej pomocy finansowej). Najwyraźniej jednak rządzący trzymają się swojej strategii – czyli de facto nieingerowania i czekania, co się wydarzy.