W czwartek podczas konferencji minister zdrowia Adam Niedzielski poinformował o przedłużeniu obostrzeń do 14 lutego. Nadzieje branż gastronomicznej i fitness związane z poluzowaniem restrykcji okazały się daremne. Wobec tego siłownie otwierają się wbrew zakazowi już 1 lutego. Górale z kolei nie mogą zrozumieć, w jakim stopniu większe zagrożenie epidemiczne dla człowieka stanowi aktywność narciarska na świeżym powietrzu od zakupów w galerii. Trudno tego zdumienia nie podzielać. Ostrzegają, że za rok nie będzie gdzie w Polsce pojechać na narty, politycy tymczasem zapowiadają rządowe kontrole wszystkich zbuntowanych przedsiębiorców.
Otwarte galerie, zamknięte restauracje, hotele, kluby fitness i wyciągi
Podczas czwartkowej konferencji minister zdrowia przekazał informację o przedłużeniu obostrzeń od 1 lutego do połowy miesiąca. Wyjątkiem w stosunku do restrykcji wprowadzonych 28 grudnia i przedłużonych 17 stycznia jest otwarcie handlu przy jednoczesnym zniesieniu godziny dla seniorów, wznowienie działalności muzeów i galerii sztuki. We wszystkich otwartych obiektach o powierzchni do 100 m kw. limity przebywających wynoszą 1 osobę na 10 m kw. a w tych przekraczających 100 m kw. powierzchni – 1 osobę na 15 m kw.
Teatry, kina czy domy kultury pozostają zamknięte na tej samej zasadzie, co restauracje, hotele i kluby fitness. We wszystkich tych punktach ryzyko zakażenia koronawirusem jest większe ze względu na dłuższe przebywanie w pomieszczeniach większej ilości osób w stanie spoczynku, przy czym w restauracjach chodzi jeszcze o zdejmowanie maseczek.
Biorąc pod uwagę taką argumentację, nie wydaje się trudnym wypracowanie zasad sanitarnych na przykład dla hoteli, w których goście musieliby przebywać głównie w swoich pokojach, rezygnując w mniejszym lub większym stopniu z innych atrakcji ośrodka. Ograniczenie miejsc i dosyć duża odległość pomiędzy stolikami mogłaby z kolei pozwolić na bardzo ograniczoną, lecz rzeczywistą, działalność restauracji. Rząd tymczasem zrezygnował z tego rodzaju rozwiązań, uznając jedynie galerie handlowe jako epidemiologiczne bezpieczne. Tam ciągle się przemieszczamy, jesteśmy w maseczkach i nie stanowimy dla siebie większego zagrożenia – przytaczam teorię ministra. Skoro tak, to kolejną pozbawioną sensu decyzją o utrzymaniu znacznej większości ograniczeń jest zamknięcie stoków i wyciągów narciarskich.
Trudno nie przyznać racji przedsiębiorcom z górskich miejscowości, którzy nie mogą zrozumieć takiej decyzji rządu. Przecież na stokach ludzie również ciągle się przemieszczają, nie mają ze sobą stałego kontaktu twarzą w twarz, a do tego – w przeciwieństwie do galerii handlowej – przebywają w otwartej przestrzeni. Wczoraj Stowarzyszenie Polskie Stacje Narciarskie i Turystyczne w swoim oświadczeniu dla „Wprost” napisało, że gestorzy wyciągów mogą nie otrzymać finansowej pomocy. Zwłaszcza jeśli się otworzą.
A politycy zapowiadają rządowe kontrole zbuntowanych przedsiębiorców
W ostatnich tygodniach coraz głośniej o otwierających się punktach gastronomicznych. Tymczasem wczorajsze decyzje rządu skłoniły do odważnych deklaracji również fitness. Tomasz Napiórkowski, założyciel Polskiej Federacji Fitness, która powstała w związku z akcją uruchomienia siłowni i klubów w czasie rządowych obostrzeń, wyznał, że 1 lutego w całej Polsce otworzy się 1700 punktów, czyli ok. 60 proc. ogółu wszystkich siłowni i ośrodków fitness.
Napiórkowski zadeklarował, że wszystkie obiekty zachowają przepisy opracowanego przez PFF protokołu sanitarnego, który pozytywnie ocenili przedstawiciele GIS-u. Zasady przewidują m.in. 12 m kw. na osobę, wyłączony co drugi rząd szafek w szatniach czy pomiary temperatury. Branża przygotowana jest również na potencjale potyczki prawne. Według Napiórkowskiego PFF współpracuje z 30 kancelariami, które wesprą przedsiębiorców w sporach z policją i sanepidem.
A potyczek na linii przedsiębiorcy – rząd, zakładając, że siłownie i niektóre inne punktu usług wrócą 1 lutego do działalności mimo zakazu, nie powinno niestety brakować. Wiele osób, jak wspomniał szef PFF i wymienione wyżej SPSNiT, nie ma nic do stracenia, bo w przypadku, kiedy nie wrócą działalności, upadną. Politycy tymczasem zapowiadają rządowe kontrole zbuntowanych przedsiębiorców.
Jak przekazało dziś Rmf24.pl, podczas specjalnej narady w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych rząd przygotowuje wzmożone kontrole. Według tych planów sanepid i urząd skarbowy otrzymały nakaz szczegółowego sprawdzania wszystkich firm, które wznowiły działalność mimo obowiązujących obostrzeń. W kontrole zaangażują również straż, która sprawdzi przestrzeganie przepisów bezpieczeństwa. Przedsiębiorcy otrzymają mandaty nawet za minimalne przeterminowane gaśnice.
Zapowiadane rządowe kontrole zbuntowanych przedsiębiorców można określić starym powiedzeniem z czasów słusznie minionych – „Dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie”. Mimo tego, że wielu ludzi może strać środki do życia i pozostać z długami, zaciągniętymi na rozwój siłowni, klubu fitness, restauracji czy wyciągu, rząd sprawdzi wszystko, by oprócz kar za nieprzestrzeganie obostrzeń (czyli walkę o przetrwanie), udowodnić inne niedociągnięcia i poddać przedsiębiorców kolejnym karom.