Dziś późnym popołudniem samorządy zgaszą światło. Na razie tylko symbolicznie, ale chcą w ten sposób pokazać, że wszystko zmierza do tego by niedługo faktycznie zacząć wprowadzać tego typu oszczędności. Kondycja finansowa polskich gmin i miast już jest fatalna, a rządzący planują kolejne zmiany w prawie, które jeszcze bardziej uszczuplą lokalne budżety.
Samorządy zgaszą światło
Na liście miejsc, w których dziś samorządy zgaszą światło jest blisko 50 miejscowości. Są to zarówno duże miasta, jak Białystok, Gdańsk czy Lublin, jak i mniejsze – Izabelin, Krynica Morska czy choćby Łomianki. Około 17:00 ciemność zapanuje na przykład na sopockim molo, w parku kulturowym w Korycinie, przy Zamku Królewskim w Niepołomicach, przed ratuszem w Płocku czy w okolicach starostwa w Trzebnicy. Chodzi o to, by było bezpiecznie – samorządy nie chcą stwarzać zagrożenia na przykład wyłączając oświetlenie przy głównych miejskich drogach. Ale, co podkreślają, jeśli finansowe dobijanie samorządów będzie trwało nadal, to prędzej czy później trzeba będzie zacząć likwidować kolejne usługi publiczne.
Na czym polega owo finansowe dobijanie? Chodzi o ewentualne przyjęcie proponowanej przez rząd ustawy obniżającej udział samorządów w dochodach z podatków PIT i CIT (zielone światło dał już na to Sejm). Ogólna strata ma dla nich przez to wynosić około 1,5 miliarda złotych. Te pieniądze mają zostać przekierowane do budżetu centralnego. To jednak nie wszystko – pamiętajmy że samorząd terytorialny bardzo mocno cierpi finansowo na skutek pandemii koronawirusa. Ludzie nie jeżdżą komunikacją miejską, gminy chcąc pomóc przedsiębiorcom obniżają im miesięczne czynsze za lokale komunalne (nawet do wartości 1 zł). A na koniec roku okaże się, że wpływy podatkowe od mieszkańców też będą drastycznie niższe niż rok temu.
I wreszcie ostatnia, równie ważna sprawa. Weto w sprawie praworządności, jakie szykuje nam w Brukseli polski rząd, oznacza że wypadniemy z unijnego funduszu odbudowy. A płynące z niego miliardy miały w dużej mierze pomóc również właśnie samorządom. Trudno się dziwić, że perspektywa weta jest szczególnie przerażająca dla lokalnych włodarzy. Zresztą już pojawiają się głosy czy w razie zapowiadanego przez rząd ruchu nie dałoby się czasem transferować tych środków bezpośrednio do samorządów, z pominięciem władz centralnych.
Ponura przyszłość samorządów
Kiedy rok temu samorządowcy mocno zaangażowali się w kampanię przed wyborami do Sejmu, zapowiadali że wygrana PiS oznacza „stypę dla samorządów”. Wtedy jednak nie wiedzieli jeszcze, że do oczywistych dążeń rządzących dołączy czynnik niespodziewany, czyli pandemia koronawirusa. I takiego ataku z dwóch stron samorządy faktycznie mogą nie wytrzymać. Dla Jarosława Kaczyńskiego to znakomita wiadomość, bo z całą pewnością marzy mu się utrącenie władzy niezależnych lokalnych polityków. Dla Polski to informacja bardzo zła. Bo samorząd może i nie jest dziś tematem najpopularniejszym i budzącym największe emocje. Ale jest on absolutną podstawą sukcesu wolnej Polski, jaki osiągnęła między 1989 a 2015 rokiem.