Emerytury stażowe wcale nie opłacałyby się przyszłym emerytom
Emerytury stażowe na pierwszy rzut oka wydają się naprawdę sprawiedliwym pomysłem. Dlaczego właściwie mielibyśmy trzymać się sztywnego wieku emerytalnego, jeśli ktoś zdążył wcześniej przepracować ustaloną przez nas arbitralnie liczbę lat? Oczywiście osobną kwestią jest ustalenie tego poziomu w rozsądny sposób.
Projekt autorstwa NSZZ "Solidarność" oraz jego poselski odpowiednik zgodnie zakładają, że panie będą przejść na wcześniejszą emeryturę po przepracowaniu 35 lat. Dla panów skorzystanie z emerytury stażowej byłoby możliwe po 40 latach pracy. Projekt poprzedniego prezydenta Andrzeja Dudy stosował odmienne kryterium wieku: 39 dla pań, 44 dla panów. Ja w swoich rozważaniach nad sensem emerytur stażowych wychodziłem z założenia, że mogłoby to być 40 lat dla obydwu płci. Nie ma absolutnie żadnego powodu, by w rozwiązaniach "dodatkowych" względem powszechnego wieku emerytalnego podtrzymywać systemową dyskryminację mężczyzn.
Koszt wprowadzenia emerytur stażowych szacuje się na 9-14 miliardów złotych w przypadku wariantów proponowanych przez związkowców i posłów Lewicy. W dzisiejszej rzeczywistości gospodarczej oznacza to, że nie ma większych szans na zrealizowanie tego postulatu. Perspektywa ubytku dużo mniejszych kwot sprawia, że Ministerstwo Finansów głośno mówi "nie". Przykładem może być tutaj niewprowadzenie kwoty wolnej w podatku Belki.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 21,36%
Załóżmy jednak na moment, że stałby się cud i rządzący zdecydowaliby się wprowadzić emerytury stażowe bez oglądania się na rosnącą dziurę budżetową. Czy to w ogóle by się opłacało przyszłym emerytom? Okazuje się, że co do zasady nie. Istniałyby jednak sposoby na zmaksymalizowanie osiąganych korzyści, które już dzisiaj z powodzeniem stosują emeryci.
Skorzystanie z emerytury stażowej mogłoby się opłacić, ale pod jednym warunkiem
Problem tkwi tak naprawdę w tym, w jaki sposób ustalana jest wysokość świadczenia emerytalnego. Zmienne są tak naprawdę dwie: kwota zgromadzonych przez nas składek emerytalnych oraz statystyczny wskaźnik przewidywanej dalszej długości życia. Im więcej uzbieramy pieniędzy, tym wyższą będziemy mieli emeryturę. Im system zakłada, że dłużej będziemy żyli, tym jest ona niższa.
To właśnie przez ten drugi parametr kobiety mogą liczyć na niższe emerytury od mężczyzn. System słusznie zakłada, że statystycznie rzecz ujmując żyją dłużej od panów, więc ich składki muszą wystarczyć na większą liczbę miesięcy. Niewiele pomaga to, że GUS publikuje uśrednione tablice dla obydwu płci naraz. Luka 5 lat pozostaje. Przywilej staje się przekleństwem.
Dokładnie ten sam mechanizm objąłby przejście na emeryturę stażową. Załóżmy nawet, że dzięki szybkiemu rozpoczęciu kariery zawodowej uzbieraliśmy rozsądnych rozmiarów kapitał emerytalny. Jeżeli jako mężczyzna zdecydujemy się przejść na emeryturę w wieku na przykład 58 lat, to automatycznie przesuwamy się w tabeli dalszego trwania życia o siedem pełnych lat do tyłu. Tym samym nasze miesięczne świadczenie zauważalnie spadnie.
Rozwiązaniem problemu jest oczywiście dalsza praca aż do osiągnięcia powszechnego wieku emerytalnego. Ktoś mógłby jednak stwierdzić, że przecież skorzystanie z emerytury stażowej to rozwiązanie dla tych, którzy ciężko pracowali przez całe swoje dorosłe życie i już nie są w stanie tego robić. Czy jednak aby na pewno? Istnieje przecież alternatywa dla osób, które ze względu na stan zdrowia nie mogą kontynuować kariery zawodowej. Nazywa się "renta". Po coś w końcu płacimy ubezpieczenie rentowe.
Wspomniałem wyżej o sposobach na zmaksymalizowanie korzyści, z których już dzisiaj korzystają emeryci. Tak się bowiem składa, że istniałaby metoda sprawiająca, że skorzystanie z emerytury stażowej nagle się opłaci. Wystarczy przejść na nią i równocześnie dalej pracować. Otrzymujemy wówczas zarówno pensje, jak i świadczenie emerytalne. Zjadamy ciastko i dalej je mamy. Przy czym w tym konkretnym przypadku zapewne wchodziłby w grę mechanizm limitu dorabiania na wcześniejszej emeryturze.
Nie ma nic złego w pracy na emeryturze. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że państwo powinno aktywnie zachęcać do tego seniorów, którzy wciąż czują się na siłach, oraz pracodawców. Na pewno nie powinno tego utrudniać tak, jak robi to teraz. Równocześnie jednak kwestia wysokości świadczenia niweluje sens wprowadzenia emerytur stażowych. Jeżeli ma być niskie, to przecież państwo będzie musiało zająć się problemem umożliwienia im samodzielnej egzystencji. Nie chcemy, żeby emeryci przymierali w Polsce głodem. Jeśli zaś z góry zakładamy, że będą dalej pracować na emeryturze, to czy przypadkiem nie powinni po prostu pracować dalej?