Pomijając wartości artystyczne filmu „Smoleńsk”, opinię publiczną zastanawia dlaczego w obsadzie filmu, na przedziwnych stanowiskach, znaleźli się członkowie rodzin znanych polityków. Nie potrafi tego wyjaśnić nawet reżyser, Antoni Krauze.
„Smoleńsk” trudno jest nazwać hitem kinowym. Nawet wyborcy Prawa i Sprawiedliwości wskazują, że nie jest to zbyt dobry film, a krytycy z mediów wydawanych przez spółki związane z partią wystawiają dość powściągliwe noty. Oczywiście drugi biegun debaty politycznej w Polsce złudzeń nie ma najmniejszych wskazując, iż film swoim ogólnym poziomem artystycznym równa do „hitów” takich jak „Kac Wawa” czy „Wyjazd integracyjny”, oburza się przeciwko fałszowaniu historii i zaznacza, iż produkcja ma charakter politycznej propagandy w północnokoreańskim stylu.
Choć mówi się o tym, że do wysyłania dzieci na „Smoleńsk” metodą sugestii nie do odrzucenia angażuje się całe szkoły (przy oporze co odważniejszych rad pedagogicznych i części rodziców), na razie rezultaty frekwencyjne filmu – jak na odzew z jakim spotyka się w mediach – nie są przesadnie zadowalające. Biorąc jednak pod uwagę sytuację w tzw. mediach publicznych (narodowych), wydaje się zrozumiałym, że w ten czy inny sposób film wynik finansowy jednak zrobi.
Smoleńsk – tantiemy zapewnią sukces filmowi?
Z tego też względu ulokowanie swojej kariery aktorskiej/producenckiej i innej w takim filmie jak „Smoleńsk” można uznać za pewnego rodzaju lokatę, która będzie spłacała się za każdym razem, gdy u sterów TVP znajdować się będą osoby bliskie jednemu z obozów politycznych. Chodzi oczywiście o kwestię tantiem, które z tytułu emisji telewizyjnych stacje muszą wypłacać odpowiednim organizacjom, np. Stowarzyszenia Filmowców Polskich. Organizacje tego typu mają niestety dość spory problem z transparentnością, nad czym ubolewa zainteresowane społeczeństwo, ale w 2013 roku media plotkarskie publikowały zestawienia, w myśl których osoby z tak bogatym dorobkiem aktorskim jak Witold Pyrkosz czy Małgorzata Kożuchowska, w skali roku na tantiemach zarabiały kilkaset tysięcy złotych.
Oczywiście nie wszyscy uczestnicy prac nad „Smoleńskiem” będą uprawnionymi do pobierania tantiem z katalogu emitowania filmu w telewizjach, jednakże kilka lat temu miała miejsce nowelizacja, która katalog ten w sporym stopniu wydłuża. Ponieważ stawki wynagrodzenia zależą w dużej mierze od liczby emisji utworu, a intuicja podpowiada mi, że już niebawem film „Smoleńsk” będzie częstym gościem rozmaitych kanałów mediów narodowych, będzie rosło wynagrodzenie jego twórców.
Wynagrodzenie z kolei zapłacimy my wszyscy we wciąż ewoluującej i coraz bardziej przerażającej nowej koncepcji opłacania abonamentu RTV lub jego zamienników.